Lily
zamieszała w kociołku i otarła pot z czoła. W klasie eliksirów było potwornie
gorąco, pot spływał jej po plecach, przyklejał włosy do twarzy. Tego dnia
warzyli eliksir słodkiego snu, którego słodkawy, hipnotyzujący zapach wprawiał
uczniów w stan otępienia. Uwarzenie tego eliksiru zawsze sprawiało Lily kłopot,
potrzebowała dużo silnej woli, aby skupić się na pracy. Potrząsnęła głową i
szybko cofnęła dłoń znad kociołka, w ostatniej chwili uzmysławiając sobie, że
miała właśnie fiolkę z syropem z ciemiernika czarnego, gdy tymczasem powinna
użyć śluzu z gumochłona. Szybko poprawiła swój błąd i odetchnęła z ulgą.
- Dlaczego
Huncwoci nie przyszli na zajęcia? – Dorcas podeszła do regału tuż za Lily i
udając, że szuka ingrediencji szepnęła do przyjaciółki.
- A skąd mam
wiedzieć?!?! – Serce Lily zabiło szybciej. Jaką bajkę miała wymyślić, żeby Dorr
jej uwierzyła?
- Jesteś
dziewczyną Jamesa, chyba powinnaś wiedzieć gdzie podziewa się Twój chłopak.
Lily zdała
sobie sprawę, że nie było sensu udawać. Na pewno Dorcas i wszyscy Gryfoni do
obiadu będą wiedzieli, że Remus przebywa w Skrzydle Szpitalnym. Należało tylko
wymyślić wiarygodną historyjkę, wyjaśniającą, w jaki sposób się tam znalazł.
- No dobra,
powiem Ci, ale nikomu ani słowa!
- Będę
milczeć jak zaklęta! – Dorcas już nawet nie udawała, że szuka czegoś na
półkach. Stanęła bliżej przyjaciółki i wsłuchiwała się w jej szepty.
- Chłopcy w
nocy wymknęli się do Hogsmeade…
- Jak oni to
robią?!?
- Nie wiem,
tego James mi nie powiedział. Przyznał się jednak, że zaszaleli w Gospodzie pod
Świńskim Łbem i wypili zdecydowanie za dużo Ognistej, w drodze powrotnej do
zamku pomylili kierunki i władowali się…- no i w co się władowali? Lily
gorączkowo rozmyślała nad zakończeniem tej bajeczki. - …Władowali się wprost
pod Bijącą Wierzbę.
- O cholera!
– Dorcas zakryła dłonią usta. – I co się stało?
- A jak
myślisz, co się mogło stać podczas spotkania z Bijącą Wierzbą? Podobno
najbardziej oberwał Remus, trafił do Skrzydła Szpitalnego.
- Chryste!
Ciekawe, jaką bajeczkę wymyślili dla Pomfrey.
- Tego nie
wiem. James, Syriusz i Peter pewnie leżą w swoich łóżkach i leczą kaca…
- A Ty
mówisz o tym tak spokojnie… - Dorcas aż pokręciła głową ze zdumienia.
- Dorcas! Są
dorośli! Nie ma sensu robić Jamesowi awantur, to i tak nic nie da. Będzie
obiecywał, że on już nigdy, potem złamie dane słowo a ja będę później ryczeć.
Raczej nie ma to sensu zważywszy na…
- Panno
Evans, Panno Meadowes jak idą prace nad eliksirami? – Zainteresowany ciągłymi
szeptami dziewcząt profesor Slughorn podszedł do stołu Lily i zajrzał do
kociołka. Zdziwiony uniósł brwi i uśmiechnął się pogodnie. – Brawo, dziewczęta!
Panna Meadowes powinna dodać ostatni składnik, a pannie Evans gratuluję
uwarzenia świetnego eliksiru! Lily naprawdę uważam, że powinnaś kontynuować
naukę w dziedzinie eliksirów.
- Dziękuję
panie profesorze, ale jak pan zapewne pamięta, postanowiłam spróbować swoich
sił na egzaminach na kurs Aurorów. – Lily uśmiechnęła się uprzejmie. W
odpowiedzi Slughorn również uśmiechnął się nieco jednak zawiedziony, obrócił
się i podszedł do tablicy wyników by wpisać oceny obu dziewczętom.
- Dostałam
sowę od Matta! – Odezwała się Dorcas, gdy była pewna, że nikt ich nie słyszy.
- To nie
nowość, Dorr. Matt wysyła do Ciebie listy codziennie. – Lily westchnęła widząc
naburmuszoną minę przyjaciółki. – No dobrze, co było takiego niezwykłego w tym
liście, że musiałaś mi o tym powiedzieć. – Zaczęła sprzątać stanowisko pracy.
- Matt
przyjeżdża w ten weekend do Hogsmeade!!! – Rozpromieniła się – tylko po to,
żeby spotkać się ze mną!!
- To cudowna
wiadomość Dorcas! – Lily szczerze się ucieszyła. – Mam nadzieję, że mnie z nim
zapoznasz?
-
Oczywiście, że tak! Umówiliśmy się, że będzie na mnie czekał w Trzech Miotłach…
Zadzwonił
dzwonek i w Sali zapanował gwar. Wszyscy uczniowie zaczęli pakować torby i
porządkować stanowiska.
- Proszę
nalać eliksir do fiolek i zostawić na moim biurku. – Zawołał Slughorn próbując
przekrzyczeć hałas rozmów. – Jako pracę domową proszę napisać wypracowanie na
półtorej rolki pergaminu na temat tego, czym może się skończyć spożycie źle
uważonego eliksiru Słodkiego Snu.
Lily
przerzuciła torbę przez ramię i z nieukrywaną ulgą opuściła ponure lochy.
Westchnęła ciężko i ruszyła w górę po kamiennych schodach. Gdy wyszła wreszcie
na korytarz, uśmiechnęła się szeroko. Nonszalancko oparty o parapet czekał na
nią jej osobisty młody bóg. Serce zabiło jej mocniej ze wzruszenia. Już na
pierwszy rzut oka widać było, że jest wykończony. Fioletowe sińce pod oczami
najlepiej o tym świadczyły. Mimo tych nieprzespanych nocy i tej całej akcji z
ucieczką Remusa… przyszedł wcześniej od pozostałych śpiących Huncwotów po to,
żeby się z nią zobaczyć.
Podeszła
bliżej i wspięła się na palce, by pocałować go w usta. Miał mokre włosy i
pachniał żelem pod prysznic, jednak szorstkie policzki świadczyły o tym, że nie
zdążył się ogolić.
- Cześć,
Mała. – Przywitał się lekko schrypniętym głosem, objął ją w pasie i przyciągnął
do siebie.
- Witaj. –
Odwzajemniła uśmiech – Jak się czujesz?
- Bywało
lepiej. Chodźmy stąd zanim Ślimak mnie zobaczy. – Chwycił ją za rękę i razem
ruszyli w kierunku nieużywanego korytarza.
- Widziałeś
się z Remusem? – Zapytała, wciąż niepokojąc się o zdrowie przyjaciela.
- Tak,
właśnie od niego wracam. Czuje się trochę lepiej, ale Pani Pomfrey na pewno
zatrzyma go przez weekend w Skrzydle Szpitalnym.
- Byłam u
niego przed zajęciami. Wyjaśniliśmy sobie wszystko.
- Tak mówił
mi o tym. I wyraźnie mu ulżyło, gdy zobaczył, że przyjęłaś to tak spokojnie. –
James zatrzymał się nagle i rozejrzał dookoła. Korytarz był pusty. Dopiero po
chwili zorientowała się, że stoją przed drzwiami dawno nieużywanej już klasy.
James otworzył cicho drzwi i zaciągnął Lily do środka. Gdy tylko przysiadł na
ławce, przyciągnął ją do siebie i pocałował zachłannie.
Było coś
dziwnego w tym pocałunku. James chwycił twarz Lily w swoje dłonie i jeszcze
żarliwiej wpił się ustami w jej usta. Zakręciło jej się w głowie, a serce
rozpoczęło dziki galop. Odwzajemniła ten dziki pocałunek z cichym jękiem. Nie
mogła jednak pojąć, co takiego wydarzyło się, że tak gwałtownie okazywał jej
uczucia?
James
również zaczął szybciej oddychać. Przeniósł swoje usta na jej szyję i drżącymi
rękami zaczął rozpinać jej szatę.
- James, za
dziesięć minut zaczyna się Zielarstwo. – Wyszeptała bez tchu, jej ciało
zapłonęło żywym ogniem, gdy James przygryzł wrażliwe miejsce za uchem.
- Pragnę
Cię! – Sapnął ponownie przenosząc pocałunek na jej usta.
- Co się
stało, James? – Oderwał się od jej ust i zamknął na chwilę oczy. Oparł swojej
czoło o jej.
- Te
ostatnie dni były koszmarne. Tak bardzo chciałem być z Tobą, ale nie mogłem
zostawić Remusa… A Ty byłaś na mnie taka wściekła. Bałem się, że odejdziesz…
- Skąd
przyszedł Ci do głowy tak absurdalny pomysł. – Uśmiechnęła się delikatnie, by
rozładować atmosferę. – Kocham Cię, jak mogłabym odejść po jednej bezsensownej
sprzeczce? – Objęła go jedną ręką za szyję a drugą gładziła jego szorstki
policzek.
- Kocham
Cię, tak bardzo… - szepnął ponownie wpijając się w jej usta.
- Przestań
James! – Z wielkim trudem zmusiła się do odsunięcia od niego. – Zdezelowane
biurko nie jest dobrym miejscem. Mamy cały wieczór tylko dla siebie.
James jęknął
poirytowany i potargał czarne włosy.
-
Obiecujesz? – Zapytał cicho. Jego oczy wciąż płonęły pożądaniem.
- Tak, ale
teraz chodźmy na Zielarstwo.
- Ja dziś
robię sobie wolne. – Uśmiechnął się kpiąco. – Zaczekam na Ciebie w moim
dormitorium.
Lily
zachichotała, gdy klepnął ją w pupę, zapięła szatę pod szyję i ruszyła w stronę
drzwi.
Lekcje
ciągnęły się w nieskończoność tego dnia. Nie mogła się skupić na słowach
nauczycieli,
a w głowie wciąż słyszała słowa swojego chłopaka: zaczekam na Ciebie w moim dormitorium.
Z podekscytowania trzęsły jej się ręce i gdy zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec zajęć, wrzuciła książki do torby i rzuciła się biegiem do drzwi Sali. Zamiast jednak ruszyć do Wieży Gryffindoru skierowała się do Skrzydła Szpitalnego, pamiętając o obietnicy, jaką złożyła Remusowi rano.
a w głowie wciąż słyszała słowa swojego chłopaka: zaczekam na Ciebie w moim dormitorium.
Z podekscytowania trzęsły jej się ręce i gdy zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec zajęć, wrzuciła książki do torby i rzuciła się biegiem do drzwi Sali. Zamiast jednak ruszyć do Wieży Gryffindoru skierowała się do Skrzydła Szpitalnego, pamiętając o obietnicy, jaką złożyła Remusowi rano.
Chłopak
wyglądał zdecydowanie lepiej niż przy jej wcześniejszych odwiedzinach.
Rozmawiali chwilę, wyjaśnili kilka niuansów i niedopowiedzeń, ale to również
nie odciągnęło jej od jednej myśli. Pożegnała się grzecznie i opuściła Salę.
Właśnie skręcała na schody prowadzące do Wieży Gryffindoru, gdy zaburczało jej
w brzuchu. Z jęknięciem przypomniała sobie sfrustrowana, że na śniadanie
zdążyła zjeść tylko jeden tost. Zawróciła lekko zrezygnowana, ale nie była w
stanie nie odwiedzić Wielkiej Sali przed spotkaniem z Jamesem.
Pora
obiadowa w zasadzie dobiegała już końca, ale na Sali wciąż było tłoczno i
gwarno. Już od progu uwagę Lily przykuły dwie dziewczyny przy stole Gryfonów.
Dziwne zachowanie obu panien wzbudziło jej zainteresowanie i na chwilę
zapomniała nawet o burczeniu w brzuchu. Dorcas siedziała obok Lorraine, głowę
miała opartą o stół i trzęsła się ze śmiechu. Mina drugiej dziewczyny nie
świadczyła jednak, by wydarzyło się tutaj coś zabawnego. Lori była wręcz
wściekła.
- Coś mi
umknęło? – Zapytała Lily autentycznie zainteresowana.
- Och tak! –
Dorcas podniosła głowę ze stołu i otarła z policzków łzy rozbawienia.
- Zamknij
się Dor! To wcale nie było śmieszne! – Warknęła włoszka.
- Co się
stało?! – Lily nałożyła na talerz sporą porcję pieczeni i górę ziemniaków.
- Lorraine
dostała kosza – zachichotała Dorcas – od Petera!!!
- Co?!?!
Kiedy?!?! – Ta wiadomość rzeczywiście była zaskakująca.
- Jakieś 20
minut temu! – Lori wzruszyła ramionami, poirytowana i zniesmaczona.
- Peter
tutaj był?!
- Lily! Co w
tym dziwnego? – Dorcas podejrzliwie spojrzała na przyjaciółkę. – Przecież musi
coś jeść, nawet na kacu – dodała nieco ciszej.
- No… tak.
Oczywiście… - zreflektowała – a więc co się wydarzyło? – Z zatrważającą
prędkością pochłaniała kolejne kęsy obiadu.
- Peter
unikał mnie od kilku dni. Więc zaczaiłam się na niego. Myślałam, że może kogoś
ma, świnia jedna, ale odnosił jakieś tomiszcza z Zielarstwa do biblioteki.
Pobiegłam za nim i… - Lori pomimo zdenerwowania zmieszała się nieco. – No i
zapytałam prosto czy nie zechciałby się ze mną przejść, skoro w weekend jest
wypad do Hogsmeade. Pomyślałam, że może moglibyśmy pójść razem… sami…
- Lori
prosto z mostu zaprosiła Petera na randkę! – Wyjaśniła w skrócie Dorcas.
- To
wspaniale! – Lily szczerze się ucieszyła.
- Tak.
Wspaniale – powiedziała z przekąsem Lori. – Szkoda tylko, że się nie zgodził.
Lily zastygła z widelcem w połowie drogi do ust.
- Co
zrobił?!? – Lily wiedziała, że Lorraine wpadła w oko Peterowi (no, nie tylko
zresztą jemu) i tym bardziej nie mogła zrozumieć, co kierowało tym facetem.
- Zaczął się
jąkać, że to bardzo miło z mojej strony i w ogóle byłoby fajnie, ale niestety
musi spędzić trochę czasu z przyjaciółmi, a później będzie starał się nadrobić
zaległości z transmutacji. Bredził jak pijany…
- Lori.
Chłopcy mieli ciężką noc. – Lily westchnęła, zaczynając rozumieć Petera. – Może
faktycznie nie był zbyt trzeźwy. Moja rada to: nie denerwuj się na zapas.
Dowiem się dziś, o co chodzi i dam Ci znać.
- O nie,
nawet nie próbuj Lily. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego
- Daj mu
szansę, to dobry chłopak. I jeśli się nie mylę, chyba go lubisz. – Przeżuła
ostatni kawałek mięsa i popiła sokiem dyniowym. Wstała szybko i zarzuciła torbę
na ramię.
- A ty,
dokąd? – Zaciekawiła się Dorcas.
- Eee…
umówiłam się z…. Jamesem – zarumieniła się lekko.
- Uuuu… cóż
takiego obiecał Ci Twój Romeo, że tak Ci do niego spieszno? – Rozpogodziła się
Lori.
- Nie wasza
sprawa wstrętne wścibskie stworzenia! – Uśmiechnęła się do dziewcząt, choć
myślami była już w dormitorium Huncwotów. Nie miała ochoty tłumaczyć się
przyjaciółkom. – Cześć! – Rzuciła na odchodne i zniknęła w drzwiach Wielkiej
Sali.
Rzuciła
torbę w Pokoju Wspólnym i nie rozglądając się na boki ruszyła na schody
prowadzące do dormitorium chłopców. Zatrzymała się przed drzwiami i zapukała
cicho. Zdenerwowała się, gdy nikt jej nie odpowiedział. Postanowiła zaryzykować
i nie czekając dłużej zajrzała do środka.
W pokoju
panował półmrok i cisza zakłócana jedynie czyimś równomiernym oddechem. Trzy
łóżka były puste. Na ostatnim spał czarnowłosy chłopak: James. Serce Lily
zabiło mocniej, uśmiechnęła się rozczulona tym widokiem. Jej ukochany spał na
plecach z lekko uchylonymi ustami. Naga klatka piersiowa poruszała się powoli,
co świadczyło, że chłopak śpi głęboko. Jedną rękę zarzucił nad głową, druga
spoczywała na zgiętej w kolanie nodze. Wydawało jej się, że jest nagi, ale nie
miała pewności. Od pasa w dół przykryty był białym prześcieradłem. Po cichu
podeszła do drzwi i zastawiła je krzesłem – nie chciała by im przeszkadzano i
miała nadzieję, że Syriusz, choć raz zrozumie aluzję. Zdjęła z siebie szatę i
buty… Zawahała się tylko na chwilę, gdy postanowiła pozbyć się także spodni i
koszuli. Uznała, że nie będzie później tracić czasu na rozbieranie się. W samej
bieliźnie wślizgnęła się pod prześcieradło. Jej serce wpadło w dziki galop, gdy
zauważyła, że się nie myliła: James był nagi. Nie poruszył się, gdy materac
ugiął się pod jej ciężarem. Naprawdę spał mocno.
Poruszył się
dopiero, gdy przerzuciła nogę przez jego biodro i cmoknęła go w policzek. Zamruczał
rozkosznie i otworzył jedno oko.
- Witaj,
moja piękna! – Uśmiechnął się i przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie.
Lily
zadrżała, gdy na swoim udzie poczuła budzącą się do życia męskość Jamesa. Chyba
tęsknił za nią tak mocno jak ona za nim.
- Witaj
przystojniaku! – Uśmiechnęła się i pocałowała w kącik ust.
- Uwielbiam,
gdy mnie tak budzisz – zamruczał i przekręcił się na bok. Wydał z siebie jęk
zachwytu, gdy zorientował się, że jest prawie naga. – Och, Lily… ależ się za
Tobą stęskniłem…
Wpił się
zachłannie w jej usta. Chwycił ją za pośladek i jeszcze mocniej przycisnął do
siebie. Teraz od siebie dzieliła ich jedynie cieniutka bielizna Lily.
- Skarbie,
dlaczego tego też się nie pozbyłaś? – Zapytał, strzelając delikatnie gumką jej
majtek i zaciskając dłoń na jej pośladku
- Nie mam
pojęcia… - wyjęczała w jego usta. Ogarnęła ją taka fala pożądania, że przestała
myśleć.
- Bardzo
jesteś z nimi związana?
- Z kim? Co…
ach… tak… lubię je…
- No dobrze…
- zaśmiał się z jej nieprzytomnej odpowiedzi. Zrzucił prześcieradło na podłogę
i ustami rozpoczął powolną wędrówkę po jej ciele. Usta zatrzymały się na szyi a
dłonie wprawnie wślizgnęły się pod plecy. Kilka sekund później stanik Lily
leżał obok prześcieradła.
Gorące usta
Jamesa zamknęły na jej sutku, gdy pieszczotliwe go przygryzł, krzyknęła cicho,
wyginając ciało do tyłu. Jej ciało płonęło. Czuła, że jeśli za chwilę w nią nie
wejdzie – po prostu eksploduje.
- James…
błagam… - jęknęła tęsknie wplatając dłonie w jego włosy.
Nie musiała
prosić dwa razy. Błyskawicznie uporał się z drugą przeszkodą w postaci
majteczek i nim zdążyła zorientować się, co się dzieje, już był przy niej i
zachłannie całował jej usta. Kolanem rozchylił jej nogi i uniósł biodra. Jednym
zgrabnym ruchem wślizgnął się w nią. Krzyknęli jednocześnie, delektując się tym
niesamowitym doznaniem.
- Och… mała…
tak bardzo tęskniłem… - wysapał jej do ucha wychodząc i wchodząc jeszcze
głębiej. Lily wstrzymała oddech i zacisnęła dłonie na plecach Jamesa. Uniosła
się do góry, mocniej przytulając się do jego klatki piersiowej. Do tej pory nie
zdawała sobie sprawy jak bardzo potrzebowała jego bliskości. Delikatnie
skubnęła zębami jego żuchwę. Wydał z siebie dziki pomruk i zaatakował ze
zdwojoną siłą. Materac zaskrzypiał przeraźliwie, ale żadne z nich nie zwróciło
na to uwagi. Świat przed jej oczami zawirował, walczyła o każdy oddech. James
zwolnił tempo i zaczął biodrami zataczać koła. Uśmiechnął się lubieżnie widząc
jak oczy Lily robią się okrągłe jak spodki. Robił to specjalnie: bawił się z
nią, celowo opóźniając ten cudowny moment, który się do niej zbliżał. Lily
postanowiła nie być mu dłużna. Zacisnęła nogi wokół jego bioder, wbiła
paznokcie w jego plecy i podrapała go delikatnie. Uśmiechnęła się z
satysfakcją, gdy szczęki Jamesa zacisnęły się tak mocno, że zazgrzytał zębami.
Przestał się poruszać i zamknął oczy. Lily znów podrapała go po plecach, tym
razem mocniej.
- Cholera,
Lily… - wystękał walcząc z samym sobą. Mimo to zignorowała jego ostrzeżenie i
kontynuowała słodką torturę.
- Przestań!!
– Warknął wychodząc z niej i rzucając się na łóżko. Sapał ciężko jakby
przebiegł maraton. Zmarszczyła brwi, zdezorientowana nagłą zmianą jego
zachowania. Przecież plecy były jego strefą erogenną, takie pieszczoty zawsze
sprawiały mu przyjemność. Czy coś się zmieniło?
- Co się
stało, James? – Zapytała wciąż zaskoczona.
- Myśl,
kobieto! – Warknął wciąż ciężko dysząc – chyba, że tak spieszno zostać Ci
matką.
- Co?? Och…
- dopiero teraz zorientowała się, o co mu chodzi. Zrobiło jej się głupio i
ukryła twarz w poduszce.
- Och, to
mało powiedziane… - westchnął dochodząc do siebie. Sięgnął ręką do szuflady i
wymacał w niej małą foliową torebeczkę.
Obserwowała
jak James rozrywa ją drżącymi dłońmi zakłada prezerwatywę.
- Czy
naprawdę nie ma innych sposobów? – Zapytała mało inteligentnie.
Zaśmiał się
cicho. Przytulił Lily do siebie i pocałował w czoło. Rozdrażniła ją jego
wesołość.
-
Oczywiście, że są. Rusz głową, Lily! – Zatrząsł się ze śmiechu widząc jej
zdezorientowaną minę. – Porozmawiaj na ten temat ze swoją mamą, uświadomi Cię
lepiej ode mnie.
- I tak
bardzo dużo wiesz na ten temat – zaczerwieniła się i znacznie ciszej dodała –
Ciekawe skąd.
- Pamiętaj,
że każde lato spędzam z szaloną Raven, powiedziała mi to i owo.
Lily właśnie
chciała mu coś odpowiedzieć, ale zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem.
Wszystkie myśli uleciały z jej głowy w ułamku sekundy. Znów w nią wszedł, ale
tym razem dużo ostrożniej i tak niemiłosiernie powoli. Jęknęła cicho, gdy
poruszył się leniwie. Wiedziała, że odgrywa się na niej, za jej wcześniejszą
chwilę nieuwagi. Celowo utrzymywał ją na krawędzi tej przepaści nie pozwalając
spaść w otchłań.
James
uśmiechnął się złośliwie i pocałował we wrażliwe miejsce za uchem. Zaczął
poruszać się szybciej, jednak, gdy zauważył, że zaczyna jej brakować tchu przewał
gwałtownie i znów delikatnie całował. Trwało to w nieskończoność i Lily czuła,
że za chwilę rozpłacze się z tej bezsilności. Była tak blisko.. A jednak wciąż
nie mogła doznać tego cudownego spełnienia.
- Okej,
okej!! – Krzyknęła w końcu – Zrozumiałam lekcję! Nie będę więcej tego robiła.
- Czego? –
Zapytał uśmiechając się złośliwie.
- Nie będę
Cię więcej prowokowała. Przestań wreszcie, bo za chwilę zwariuję!
Zaśmiał się
głośnio, tryumfując. Wyszedł z niej i jednym zgrabnym ruchem przerzucił ją na
brzuch.
- Co… - nim
zdążyła zadać pytanie poczuła jak dłonie Jamesa podnoszą jej biodra lekko do
góry a następnie jak wchodzi w nią od tyłu jednym szybkim pchnięciem. Było to
tak niesamowite i intensywne doznanie, że omal nie zemdlała. Krzyknęła głośno
kryjąc twarz w poduszce i eksplodowała na milion kawałków. James wykonał
jeszcze kilka mocnych pchnięć i z głośnym jękiem dołączył do niej. Gdy doznanie
zaczęło słabnąć uniosła głowę, by zaczerpnąć odrobiny powietrza. Wyszedł z niej
i rzucił się na łóżko, ciągnąc Lily w pasie. Uśmiechnęła się i wtuliła twarz w
jego mokrą klatkę piersiową. Pachniał tak apetycznie… żelem, seksem i Jamesem…
- To było…
-
Nieziemskie – dokończył składając pocałunek na czubku jej głowy.
- Czy ty
przestaniesz mnie zaskakiwać? – Zapytała zerkając w orzechowe oczy pełne
namiętności.
- Nieprędko
– zachichotał – Daj mi minutkę… - usiadł na łóżku, zdjął prezerwatywę, zawiązał
na końcu supeł i wrzucił do kubła na śmieci.
- Biedne
skrzaty domowe. Co też sobie pomyślą, gdy będą tu sprzątać. – Zaśmiała się.
James wzruszył ramionami.
- Myślę, że
naprawdę powinnaś porozmawiać ze swoją mamą, Lily. Nienawidzę tych gumek. Wiem
od Raven, że zażywa jakieś mugolskie tabletki…
-
Żartujesz?!?! Mam napisać do mamy, żeby mi przysłała tabletki antykoncepcyjne?
- Czyli
jednak wiesz coś na ten temat! – Uśmiechnął się kpiąco.
- Teraz
sobie przypomniałam, że kiedyś… - Nagle doznała olśnienia i bardzo wyraźnie
powróciło do niej wspomnienie matki żegnającej się z nią na peronie w Londynie.
Monica wręczyła jej wówczas malutką paczuszkę i z lekkim zażenowaniem
wspomniała, by Lily zrobiła z niej „użytek”, gdy jej zażyłość z Jamesem pogłębi
się.
Teraz owa
paczka leżał gdzieś na dnie kufra. Postanowiła, że gdy tylko wróci do swojego
dormitorium odnajdzie ją i zapozna z zawartością.
- O czym
sobie przypomniałaś? – Z zadumy wyrwał ją wciąż rozbawiony James.
- Mama coś
wspominała. – Postanowiła, że nie będzie zdradzała mu jeszcze szczegółów, gdyby
owa paczka od mamy zawierała opakowanie prezerwatyw.
Kiedy kolejny rozdział ? Ps. fantastyczny blog
OdpowiedzUsuńDziś wieczorem będzie nowy rozdział
OdpowiedzUsuń