sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 38

          James wytarł ręcznikiem mokre włosy i wcisnął przez głowę biały podkoszulek.
To był ekspertowy prysznic. Tak bardzo spieszył się by dołączyć do Lily, że nawet nie zawracał sobie głowy zakładaniem skarpetek. Wystrzelił z łazienki jak rakieta i ruszył porto do drzwi. Nim jednak nacisnął na klamkę, odwrócił się i spojrzał na Syriusza, który wciąż wylegiwał się na łóżku. Powoli, niczym tygrys, podszedł do przyjaciela a następnie przyłożył Blackowi w lewe ramię.
- Auuua! – skrzywił się chłopak – za co?
- Za to, że za każdym razem musisz wszystko spieprzyć! I jeśli zrobisz to jeszcze raz, to powybijam Ci zęby!
    Nie czekając na odpowiedź Syriusza wyszedł z pokoju trzaskając głośno drzwiami.
Zbiegł po schodach i zajrzał do salonu, jednak tam nie znalazł Lily. Ruszy więc do kuchni, z której dochodził zapach pieczonego ciasta. Zaburczało mu w brzuchu. Zignorował głód, teraz miał ważniejsze sprawy na głowie. Wszedł do środka i stanął jak wryty. Na stole stał wielki urodzinowy tort, a za nim jego matka, Lily i Dorcas, które uśmiechając się wesoło krzyczały:
- Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin!
No tak, mógł się tego spodziewać. Jego mama zawsze robiła mu takie niespodzianki. Zaskoczył go lekko widok Dorcas, ale skoro Lily była teraz u przyjaciółki, było oczywistym, że przyjadą razem.
- Bardzo dziękuję – uśmiechnął się, aby nie zrobić kobietom przykrości, jednak wciąż nie spuszczał wzroku z Lily. Tylko na nią miał w tej chwili ochotę. Poczuł przyjemne mrowienie w lędźwiach, więc ruszył do przodu by zgasić w sobie pragnienie. Zdmuchnął świeczki i podszedł do matki, która uściskała go mocno i pocałowała w oba policzki.
- Mój synek jest już dorosły! – wyszeptała Mary pociągając nosem.
James uścisnął przyjaźnie Dorcas a następnie prawie rzucił się na Lily. Ruda zachowała rezerwę, co uświadomiło mu, że nie są sami. Splótł place z jej palcami i delikatnie pociągnął ją za sobą.
- Mamo, wybaczcie nam na 10 minut. Muszę porozmawiać z Lily.
- Dobrze, zrobię kawę i pokroję ciasto.
- Pomogę pani – Dorcas wyszczerzyła głupkowato zęby i zabrała się za rozkładanie talerzyków.
    James nie zwlekając ani chwili ruszył na górę ciągnąc za sobą Lily. Musiała prawie biec, by za nim nadążyć. Wpadł do pokoju, który zajmowała Lily, gdy tu mieszkała, oparł ją o drzwi i natychmiast zaczął ją całować. Zabrakło jej tchu gdy przywarł do niej całym ciałem i zacisnął dłonie na jej pośladkach. Wplotła palce w jego dłonie i stanęła na palcach, by dosięgnąć do jego ust. Z jego ust wydobył się pomruk zadowolenia, co sprawiło, że po jej kręgosłupie przemknął przyjemny dreszcz.
Po chwili – zdecydowanie zbyt krótkiej – zakończył pocałunek i przytknął czoło do jej czoła. Uśmiechnął się zaglądając w jej błyszczące oczy.
- Jak ja Cię kocham – wyszeptał przenosząc dłonie na jej plecy – Zaczarowałaś mnie.
- Ja też Cię kocham. Dopiero dziś to do mnie dotarło.
- Chcesz stąd uciec i wziąć ślub? – zapytał sprawiając, że ugięły się pod nią kolana. Zaczęła otwierać i zamykać usta jak ryba wyjęta z wody.
- Oddychaj Lily – zaśmiał się cicho – Spokojnie, tylko żartowałem. Odetchnęła z ulgą i zdzieliła go lekko w ramię.
- Zostań tu ze mną do końca wakacji.
- Nie mogę, obiecałyśmy mamie Dorcas, że wrócimy przed nocą. Obie.
- Oszaleję z tęsknoty za tobą.
- To tylko tydzień. Ja też będę tęskniła. Jakoś damy radę.
Westchnął smutnie i nie marnując ani chwili znów zaczął ją całować. Delikatnie, romantycznie, jakby próbował nauczyć się jej ust na pamięć.
- James, minęło 10 minut, Twoja mama będzie się denerwować.
Warknął niezadowolony, ale przytaknął jej i otworzył drzwi. Lily jako pierwsza weszła do kuchni i zatrzymała się tak gwałtownie, że James wpadł na nią.
   Do Mary i Dorcas dołączył już Syriusz, jednak to nie jego widok tak bardzo zaskoczył Lily. Obok Mary stała młoda dziewczyna i wesoło z nią gawędziła. Na widok Rudej uśmiechnęła się przyjaźnie i pomachała nieśmiało.
Lily od razu domyśliła się kto to jest. Raven. Poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Była piękna! Blond włosy idealnie pasowały do błękitu dużych oczu okolonych długimi rzęsami, delikatnie podkreślonymi maskarą. Idealna figura modelki jeszcze bardziej onieśmieliła Rudą. Uśmiechnęła się, jednak nie wierzyła, by wyglądało to szczerze.
James położył dłoń na jej krzyżu i delikatnie popchnął ją do przodu. Wcale nie miała ochoty wchodzić do kuchni, ale wiedziała, że jeśli odwróci się i ucieknie, to zrobi z siebie kompletną idiotkę.
   Raven spojrzała na Jamesa a na jej ustach pojawił się absurdalnie szeroki uśmiech.
- Witaj jubilacie! Wszystkiego najlepszego! – Rozłożyła szeroko ramiona, czekając aż James podejdzie i ją przytuli. Nie czekała długo.
Gdy James obszedł Lily i objął przyjaciółkę, Ruda poczuła jak zalewa ją fala nienawiści do tej blond seksbombki. Jednak coś tu było nie tak. Nienawiść szybko ustąpiła miejsca zdumieniu jakie ją ogarnęło, gdy obserwowała tą scenę. Nie działo się tu nic, co mogłoby świadczyć, że Jamesa i Raven łączyły jakieś intymne stosunki. Absolutnie żadnych podtekstów erotycznych. NIC!
Rogacz zmiażdżył drobną dziewczynę w niedźwiedzim uścisku, ona cmoknęła go w policzek, a później dała sójkę w bok, uśmiechając się szeroko.
- Jak się czujesz, stary dziadu? – zapytała szczerząc zęby.
- Nie tak stary jak ty, słonko, ale dziękuję czuję się fantastycznie. Miałem fenomenalną pobudkę.
- Domyślam się. – Raven przeniosła wzrok z Jamesa na Lily i posłała jej kolejny słodki uśmiech. – Może przestaniesz zachowywać się jak cham i przedstawisz mnie tej ślicznotce za twoimi plecami?
Jeśli do tej pory Lily myślała, że się czerwieni, to teraz bez wątpienia jej twarz płonęła żywym ogniem. Czy to jest ta Raven, o którą była taka zazdrosna?!? Och, Boże dziękuję Ci, że się na nią nie rzuciłam z pazurami!
James zmitygował się, odstawił Raven na podłogę i jednym krokiem podszedł do Lily. Chwycił ją za dłoń, tak delikatnie, jakby bał się, że go odtrąci. Nie zrobiła tego, więc odetchnął z ulgą i pociągnął Ruda w stronę przyjaciółki.
- Lily, poznaj proszę Raven, moją… - zamilkł, bo nie wiedział jak ma ją przedstawić. Nie mógł niczego wyczytać z twarzy ukochanej. Niczego prócz to, że była kompletnie zszokowana.
- Może powinieneś powiedzieć tak, - Raven sama postanowiła się przedstawić – mój największy wrzód na dupie, który nie potrafi przeżyć tygodnia, bez ładowania się w kłopoty. Tak, to ja jestem ta szalona Raven, która porwała twojego chłopaka w dniu, gdy opuszczałaś Dolinę Godryka. Miło mi cię poznać i od razu przepraszam za tamto, błagam nie gniewaj się na mnie.
- Musisz wiedzieć, że ona strasznie dużo mówi. – Szepnął James do ucha Lily.
Lily pierwszy raz uśmiechnęła się naprawdę szczerze. Jej wszystkie dotychczasowe obawy, prysły jak bańka mydlana.
- Mi również miło cię poznać, Raven. – Lily wyciągnęła dłoń na przywitanie, ale nie doczekała się odpowiedzi. Zamiast tego przeżyła kolejny szok, gdy dziewczyna chwyciła ją w ramiona i mocno przytuliła. Lily zachichotała i odwzajemniła uścisk.
- Bardzo się cieszę, że przyjechałaś! Wiele o tobie słyszałam i teraz rozumiem, dlaczego James tak zwariował na twoim punkcie. Jesteś piękna!
Lily po raz setny tego dnia pokryła się rumieńcem, a przecież nie minęło jeszcze południe.
- Nie przesadzaj – sapnęła do Raven, jednak jej ego czuło się mile połaskotane.
- Przecież ci mówiłem. – Warknął James oburzony, że przyjaciółka nie wierzyła mu na słowo. Wyrwał Lily z objęć Raven – Zostaw ją wreszcie, bo się udusi!
Ogólną wesołość przerwał dźwięk dzwonka dochodzący z holu.
- Spodziewamy się jeszcze kogoś? – Mary, uniosła brwi ze zdziwienia.
- Zaraz się okaże. – Syriusz przecisnął się pomiędzy Lily a Raven i wyszedł z kuchni. Po chwili usłyszeli wesołe krzyki i entuzjastyczne powitania.
Gdy James wychylił głowę, w jego oczach rozbłysły wesołe iskierki.
- Remus! Peter! – Zawołał, rzucając się na spotkanie przyjaciołom.
Kiedy nowi goście dotarli wreszcie do kuchni, Mary Potter, także rzuciła się na nich niczym matka – kwota.
- Chłopcy! Jak wy urośliście! – objęła każdego z osobna i ucałowała w oba policzki.
- Witaj Mary! – Przywitał się Remus ogarniając wzrokiem cała kuchnię. – Lily?!? O rany, jesteś ostatnią osobą, którą spodziewałem się tu zobaczyć 0 zaśmiał się obejmując ją delikatnie.
- Ja też tu jestem! – zaprotestowała Dorcas witając się z Lunatykiem.
Chłopak przeszedł dalej, by powitać resztę domowników i nagle stanął jak wryty na widok niebieskookiej blondynki.
Lily przyglądała się tej scenie z niemałym zaskoczeniem. Remus – opoka spokoju, zawsze opanowany i zrównoważony, tym razem wydawał się zbity z tropu.
- Raven? – podszedł bliżej, wciąż z fascynacją przyglądając się dziewczynie.
- We własnej osobie, Remusie. – Uśmiechnęła się a jej policzki pokryły się ledwie dostrzegalnym rumieńcem. – Dawno się nie widzieliśmy.
- Będzie ze trzy lata. – Remus odzyskał spokój, lecz zamiast objąć dziewczynę, jak to zrobił z dwiema poprzednimi, ukłonił się tylko grzecznie. – Zmieniłaś się, ledwie cię poznaję…
Chciał dodać coś jeszcze, ale zjawił się Pater, który nie miał oporów, przed wyściskaniem Raven. Remus odszedł na bok i nie zamienił z Raven ani słowa więcej, jednak jego zwykle blada twarz, wydawała się być nienaturalnie zaróżowiona.
- Dobrze kochani – Mary przekrzyczała gwar wesołych rozmów – porozmawiajcie w ogrodzie, a ja przygotuję obiad.

    
      Wciąż się śmiejąc i wesoło gawędząc, wyszli na zalane słońcem podwórze. Powietrze przesycone zapachem kwitnących róż, odurzało przyjemnie. Lily rozsiadła się wygodnie w wiklinowym fotelu nieopodal Raven. Miała ochotę bliżej poznać tę dziewczynę. Nie było mowy o dyskretnej rozmowie, więc postanowiła zacząć niewinnie.
- Mam nadzieję, że wszystko dobrze się u ciebie skończyło. Syriusz wspominał, że miałaś jakieś kłopoty.
- Ach, ten Syriusz – Raven uśmiechnęła się z politowaniem i pokręciła głową – Oczywiście jak zawsze musi wtykać nochal w nie swoje sprawy.
- No wybacz, ale leczenie późniejszego kaca, było już moją sprawą. – Oburzył się Syriusz.
- Widzisz i jeszcze bezczelnie podsłuchuje! – Zaśmiała się Raven, pokazując Blackowi język. – A tak na poważnie, Lily dziękuję za troskę, Czuję się zdecydowanie lepiej.
- Co nie zmienia faktu, że jeśli nie przestaniesz źle lokować swoich uczuć, w niedługim czasie znów będziemy musieli się upijać – James wyszczerzył zęby siadając na poręczy fotela Lily. – Tylko pamiętaj, że za tydzień wyjeżdżamy i nie będzie nas aż do zimy.
- Czy to moja wina, że przyciągam samych patałachów? – Skrzywiła się.
- TAK to zdecydowanie twoja wina! – James oskarżycielsko wytknął ją palcem. – Spójrz ilu masz dookoła porządnych facetów! Peter, Remus, a ty uganiasz się, za jakimiś burakami na wsi u babci!
- Mnie w to nie mieszaj! Ja wciąż oficjalnie jestem związany z Julią – Peter zaprotestował głośno.
   Lily ukradkiem zerknęła na Remusa, nie odezwał się ani słowem ale jego twarz przybrała kolor dojrzałej wiśni. Na szczęście niezręczną ciszę przerwał Syriusz sadowiąc się Raven na kolanach.
- James ma racje, zamiast szukać na drugim końcu Anglii rozejrzyj się dookoła. Ja wciąż czekam na jakiś znak od ciebie. – Objął ją za szyję i cmoknął w policzek, nie zważając na grymas niezadowolenia na twarzy dziewczyny.
- Złaź z niej, bo za chwilę połamię ci nos! – Warknął James.
- Widzicie dziewczyny, mam zakaz zbliżania się do tej ślicznotki – Syriusz wyszczerzył zęby.
- Dlaczego wcale mnie to nie dziwi. – Zaśmiała się Dorcas.
Lily po minie Syriusza wywnioskowała, że szybkimi krokami zbliża się awantura. Rozejrzała się dookoła szukając w kimś pomocy, ale nikt nie kwapił się do pokojowego rozwiązania konfliktu.
- Peter! – Zawołała przypominając sobie słowa Glizdogona. – Co miałeś na myśli mówiąc, że oficjalnie wciąż jesteś z Julią? A nieoficjalnie? Coś się stało?
Oczy wszystkich spoczęły nagle na Peterze, który dziwnie zapadł się w fotelu.
- Nie odezwała się do mnie przez całe wakacje – bąknął ledwie słyszalnie – miała wyjechać z rodzicami do Egiptu, ale tam przecież też latają sowy.
- Może nie ma czasu napisać – powiedziała pocieszająco Dorcas.
- Może.
- Wszystkie kobiety są takie same! Jak mają interes to są milutkie, a później mają nas w dupie! – zawołał buńczucznie Syriusz.
- Ty podły chamie! – warknęła Raven, zrzucając go ze swoich kolan. – Zabierz go James, bo za chwilę ja mu połamię ten wstrętny kinol!!!
Syriusz, dla własnego bezpieczeństwa sam oddalił się od Raven.
- Wiecie co? Ta rozmowa zaczyna schodzić na złe tory. – James wstał i pociągnął Lily za rękę. – Jak chcecie to możecie się tu pozabijać, ale ja nie mam ochoty w tym uczestniczyć. Chodź Lily, sprawdzimy jak ciepła jest woda w jeziorze.
- Jestem za! – Uśmiechnęła się i ruszyła za nim, wąską ścieżką prowadzącą nad jezioro.
   Niestety nie długo cieszyli się samotnością. Reszta przyjaciół dość szybko rozwiązała swoje problemy i dołączyli do nich.

Godzinę później, przemoknięci, ale bardzo szczęśliwi, wrócili na obiad do domu Potterów. Popołudnie i wieczór upłynęły w wesołej i miłej atmosferze a wieczorne pożegnanie tez nie było tak smutne jak poprzednim razem. Wszak pozostał już tylko tydzień wakacji, a później znów wszyscy razem zamieszkają w Hogwarcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz