Lily przeciągnęła się leniwie i otworzyła
oczy. Słońce przebijało się przez zaciągnięte zasłony. Leżała chwilę w bezruchu
i jak zahipnotyzowana, wpatrywała się w drobinki kurzu wirujące w promieniach
słońca. Po kilku minutach spojrzała wreszcie na zegarek. Było dwadzieścia po
dziewiątej. Wiedziała, że i tak już nie zaśnie, więc wstała z łóżka, wzięła
szybki prysznic, ubrała się i wyszła z pokoju.
Podobnie jak
zeszłego ranka, w całym domu panowała kompletna cisza, różnica jednak była
taka, że z kuchni nie dochodziły żadne zapachy. Nieco tym zdziwiona, weszła do
pomieszczenia. Nikogo nie było, nie zauważyła też żadnych oznak świadczących o
tym, że ktoś przygotowywał tu jakiś posiłek. Jej uwagę, zwróciła kartka, leżąca
na stole. Podeszła bliżej i ją odczytała.
„ Pojechałam
na Pokątną, wrócę wieczorem.
Śniadanie w
szafce nad zlewem.
Mary”
Unosząc brwi
ze zdumienia, podeszła do kuchenki. Nie była głodna, miała natomiast ogromną
ochotę na kawę.
- Pojechała
kupić parę rzeczy dla Seniora, na wyjazd.
Podskoczyła,
wydając z siebie cichy pisk przerażenia. Była święcie przekonana, że jest sama,
odwróciła się szybko i ujrzała Blacka, niedbale opartego o lodówkę i
obgryzającego jabłko.
- Na litość
Boską! Dostanę przez ciebie zawału! – Warknęła i chwyciła się za serce. –
Musisz się tak skradać?!
- Byłem tu
pierwszy! – Wyszczerzył zęby.
- Dlaczego
już nie śpisz?
- Mam do
załatwienia kilka spraw.
Powoli
przeanalizowała poprzednie słowa Syriusza i zdała sobie sprawę, że było w nich
coś dziwnego.
- Jak to
pojechała kupić rzeczy dla Seniora? Przecież wczoraj rzucała w niego talerzami.
- Jak
słusznie zauważyłaś, to było wczoraj. Trochę z nią pogadałem i znów kocha
swojego męża! – Black wypiął dumnie pierś do przodu.
- Ale jak
tego dokonałeś?
- Mam dar
przekonywania.
- Taa,
jasne! – Lily parsknęła śmiechem.
- No dobra,
nagadałem jej, że jeśli James nie wyjedzie na tą misję, to wywalą go z roboty,
a w tedy załamie się, będzie łaził po domu i zawracał jej tyłek. Później z
nudów, w ciągu roku zestarzeje się o 10 lat i będzie całkowicie bezużytecznym,
starym ramolem. A przecież sześć miesięcy, to nie wieczność, szybko zleci. No i
obiecałem, że w tym roku wrócimy do domu na święta, żeby nie była sama. –
Zakończył obgryzając jabłko.
Lily stała jak wryta i z niedowierzaniem
wpatrywała się w Syriusza. Jak to możliwe, że ten zarozumiały, egoistyczny
dupek, powiedział coś tak genialnego? Może i Black był draniem, ale gdy mu na
kimś zależało potrafił zachować się przyzwoicie.
- Genialne!
– Przypomniała sobie o kawie, którą miała zamiar wypić, więc ponownie podeszła
do kuchenki. – A gdzie James?
- Śpi. A
gdzie mógłby być o tej godzinie?! Idź go obudź, tylko uważaj, bo gdy się go
budzi tak wcześnie, potrafi być… hmm nazwijmy to nieuprzejmy. Ja wychodzę.
- Dokąd się
wybierasz? – Zapytała, stawiając czajnik na gazie i wsypując do kubka, dwie
łyżeczki kawy.
- Jadę na
Pokątną, mam kilka spraw do załatwienia. Wrócę wieczorem, razem z Mary.
Lily uśmiechnęła się pod nosem, zapatrzona
w małe okno wychodzące na ogród. Zastanawiała się, czy Syriusz naprawdę miał
jakieś sprawy do załatwienia w Londynie, czy to James wykurzył go z domu.
Przecież wczoraj obiecał jej, że pozbędzie się przyjaciela.
Drgnęła
lekko, gdy usłyszała pisk hamulców i głośny klakson. Odwróciła głowę i wyjrzała
przez drugie okno, wychodzące na ulicę. Przed domem stał trzypoziomowy, fioletowy
autobus.
- Na mnie
już czas. – Syriusz wyrzucił do kosza ogryzek po jabłku i wytarł dłonie w
znoszone jeansy. – Do wieczora. Tylko bądźcie grzeczni.
Lily
zaparzyła sobie kawę, a następnie wyciągnęła z szafki drugi kubek i zrobiła
jeszcze jedną. Nie chciała kręcić się po domu bez celu do czasu, aż James sam
wstanie, poza tym stwierdziła, że byłoby to wielkim marnotrawstwem, gdyby go
nie obudziła.
Chwyciła za oba kubki i ruszyła na piętro.
Przed drzwiami sypialni, zawahała się tylko przez ułamek sekundy a następnie
cicho je otworzyła i wślizgnęła się do środka.
Stanęła jak
wryta, bo spodziewała się zupełnie czegoś innego. Pokój był duży i przestronny,
już na pierwszy rzut oka, było widać, ze należy do chłopców, bo ściany
oblepione były plakatami drużyn Quidditcha i… dziewczynami w skąpych
bikini. Najdziwniejsze było jednak
to, ze panował w nim porządek, jeśli nie liczyć małego stosu brudnych ubrań,
leżących obok szafy.. Lily zastanawiała się czy ten porządek panuje tutaj za
sprawą Mary Potter, czy dlatego, że właściciele nieczęsto tu przebywali. Pokój
urządzony był minimalistycznie. Obok drzwi zauważyła mały stolik, więc
postawiła na nim kubki z parującą kawą i rozejrzała się dookoła. Były tu dwie
durze szafy z hebanowego drewna, pasujące do nich biurka – pokryte cienką
warstwą kurzu. Tuż przy oknie leżały dwie miotły wyścigowe i starannie
związany, kawał grubej liny. Lily zmarszczyła brwi i przez chwilę zastanawiała
się, do czego służy owa lina. Nie po to tu jednak przyszła. Spojrzała wreszcie
na łóżka, stojące naprzeciwko okien. Jedno z nich było całkowicie skotłowane,
Syriusz nie trudził się jego zaścieleniem. Na drugim, ktoś spał i tylko czarna
czupryna wystająca znad kołdry, zdradzała, że tym kimś bez wątpienia, był
James.
Lily na
palcach podeszła bliżej. Spał na brzuchu, oddychając głęboko. Nie widziała jego
twarzy, którą ukrył w poduszce. Podeszła jeszcze bliżej i pochyliła się.
- James?
Kompletnie
żadnej reakcji.
- James,
obudź się. – Powiedziała znacznie głośniej. W odpowiedzi, wydał z siebie
dźwięk, który był mieszanką jęku i chrapnięcia. Zachichotała cicho i przysiadła
na skraju łóżka. – Pora wstawać, James! – Potrząsnęła nim delikatnie.
- Jeszcze
kwadrans, mamo!! – Powiedział sennym głosem i przekręcił się na plecy, chowając
głowę pod poduszkę.
Lily zaśmiała się głośno, nie sądziła, ze tak
ciężko będzie wyciągnąć go z łóżka. Zrozumiała teraz, dlaczego Mary robiła tyle
hałasu, gdy próbowała obudzić ich na śniadanie.
- Nie jestem
twoją mamą. – Zachichotała.
Te słowa
dotarły do jego podświadomości, choć nie do końca był pewien, czy aby nie śni.
Postanowił to jednak sprawdzić. Zdjął z twarzy poduszkę, uniósł lekko głowę i
otworzył oczy. Szybko pożałował tej decyzji, bo ostre promienie słoneczne
oślepiły go. Zacisnął mocno powieki i przeklną pod nosem. Dlaczego Syriusz
nigdy nie zaciągał dokładnie zasłon?
Znów
usłyszał ten przyjemny dla ucha śmiech. Przekręcił głowę na bok, tak, aby
oślepiające słońce nie padało mu na twarz. Obraz wciąż był zamazany, ale pomimo
tego, rozpoznał piękne, kobiece kształty.
- A więc kim
jesteś, aniele? – Zapytał schrypniętym głosem.
- Nie
wygłupiaj się. To ja, Lily!
-
Oczywiście, że to ty! – Posłał jej zmysłowy uśmiech, a później przeciągnął się
i zamruczał jak kot. – Czym zasłużyłem sobie, na tak miłą pobudkę?
- Przyniosłam
ci kawę.
- Hmm jest
coraz lepiej, mów dalej.
- To
wszystko. Nudno mi samej na dole, więc postanowiłam cię obudzić.
- Samej? –
Zdziwił się.
- Twoja mama
i Syriusz pojechali na Pokątną, a…
- Ojciec
jest w pracy! – Uśmiech na twarzy Jamesa stał się jeszcze szerszy a oczy
rozbłysły pożądaniem. – Wyśmienicie! – Nie zastanawiając się długo, chwycił
Lily w pasie i pociągnął ją mocno. Nim zdążyła się zreflektować, już leżała na
poduszce, oddalona od jego twarzy o zaledwie kilka centymetrów. – Czekałem na tą
chwilę od momentu, kiedy pierwszy raz przekroczyłaś próg tego domu. Już
myślałem, że ta łajza nigdy się stąd nie wyniesie.
- No wiesz,
teraz to mnie trochę rozczarowałeś. – Powiedziała z udawanym fochem, wplatając
jedną dłoń w jego włosy a drugą, głaszcząc nagie plecy. Były tak cholernie
seksowne, że aż musiała przygryźć dolną wargę, by nie pisnąć ze szczęścia.
Zamknął oczy
i wciągnął głęboko powietrze, przesycone zapachem jej perfum. Jej dłoń na
plecach… w najbardziej erogennym miejscu jego ciała. Zacisnął dłonie na
poduszce, by powstrzymać się przed zdarciem z niej koszulki. Ale stwardniał
momentalnie.
- Jeszcze
nie zacząłem, więc jak możesz mówić, że już cię rozczarowałem? – Zapytał cały
czas walcząc z pokusą.
- Myślałam,
ze to ty pozbyłeś się Syriusza.
- Taki był
plan. Zamierzałem go wysłać do Kate, jego… przyjaciółki, ale widzę, ze jest
mądrzejszy, niż go o to podejrzewałem. – Uśmiechnął się szatańsko i złożył na
jej szyi delikatny pocałunek.
- Twoja mama
przestała gniewać się na Seniora – odgięła głowę do tyłu, delektując się
dotykiem jego zmysłowych ust na swoim ciele. Teraz jej druga ręka wylądowała na
jego plecach. Chciała, by był jeszcze bliżej niej.
James jęknął
cicho i wstrzymał oddech.
- Zabierz
proszę ręce z moich pleców, bo za chwilę, przestanę nad sobą panować – wysapał
wprost w jej dekolt.
- Naprawdę?
– Uśmiechnęła się złośliwie i delikatnie wbiła paznokcie w jego plecy. Poczuła
jak pod skórą wszystkie mięśnie stężały. Odetchnął głośno i spojrzał na nią.
Jego oczy, były ciemne z pożądania. Po kręgosłupie Lily przebiegł dreszcz
podniecenia.
- Czyżbyś
celowo mnie prowokowała? – Uniósł do góry jedną brew i zachłannie wpił się
ustami w jej usta, nie czekając na odpowiedź.
Jej zdrowy
rozsądek ulotnił się w jednej chwili. Poczuła jak przyjemnie ciepło rozpływa
się po jej brzuchu i jeszcze niżej. Tym razem zupełnie nieświadomie znów
zacisnęła dłonie, a następnie przesunęła je niżej, bliżej pośladków.
Nie mógł, i
nie chciał zachowywać się dłużej jak grzeczny chłopiec. Czuł jak gigantyczna
erekcja, rozsadza mu bokserki. Nie przerywając pocałunku, drżącą dłonią zaczął
rozpinać guziki przy jej koszulce. Lily uniosła nieco plecy, by ułatwić mu
zadanie, gdy zabrał się za rozpinanie stanika, który chwilę później wylądował
na podłodze.
Jęknął
tęsknie na widok dwóch jędrnych półkul, zakończonych różowymi wzgórkami.
Chwycił do ust jeden sutek i delikatnie go przygryzł, sprawiając, że Lily
zachłysnęła się powietrzem.
- Boże,
James… - odchyliła głowę do tyłu, zaciskając powieki, gdy ten sam zabieg
przeprowadził na jej drugiej piersi, a następnie powoli zaczął wyznaczać
wilgotną ścieżkę na jej brzuchu.
Zatrzymał
się na pępku i zaczął rozpinać guziki jej jeansów, myśląc o ile prościej
byłoby, gdyby założyła spódnicę. Nic nie szkodzi – pomyślał – nie należało się
spieszyć. Mieli mnóstwo czasu, więc mógł pozwolić sobie na długą miłosną grę
wstępną. Czekał na to sześć lat, teraz kilka minut, go nie zbawi. Zsunął jej
tylko o kilka centymetrów, odsłaniając koronkowy pasek, jej białych majtek, a
następnie powrócił tą samą drogą w górę, całując każdy z stęsknionych, jego
dotyku sutków. Scałował kropelki potu, które perliły się na jej szyi, aż
wreszcie dotarł do ust.
Gdy ich
języki splotły się w dzikim tańcu, poczuli się jakby byli w jakimś amoku.
Pragnęli smakować siebie nawzajem, poznawać swoje ciała. Lily wciąż nie mogła
nasycić się dotykiem jego ciała. Zastanawiała się, jak to możliwe, żeby chłopak
w tak młodym wieku, miał tak cudownie ukształtowane mięśnie,. Jak gdyby ktoś go
wyrzeźbił z kawałka marmuru.
A to, co jej
zdradził?! Jego najbardziej wrażliwą częścią ciała, były plecy! Strasznie
podniecała ją ta myśl i teraz, już z rozmysłem, dotykała tych czułych miejsc.
Widziała jak James, delikatnie drży z podniecenia.
Nie
przerywając pocałunku, zmienił nieznacznie pozycje, wciskając ją mocniej w
materac. Dopiero teraz, gdy wyczuła na swoim udzie, twardy członek Jamesa,
zdała sobie sprawę, że wcale nie żartował mówiąc, że traci nad sobą panowanie.
A czy ona była na to gotowa? W tej chwili nie miała głowy do tego, by się
zastanawiać. Zawładnęła nią prawdziwie zwierzęca żądza.
- Kurwa,
zapomniałem pieniędzy!
Lily i James
oderwali się od siebie i zamarli, nasłuchując odgłosu ciężkich buciorów
wspinających się po schodach.
- Boże, to
Syriusz! – Szepnęła Lily, czując jak temperatura jej ciała spada o kilka
stopni.
Nie mieli
czasu na żadne ruchy, było za późno na ucieczkę. James zareagował błyskawicznie,
zakrył ich oboje kołdrą po same szyje. Zszedł z Lily i ułożył się obok
dokładnie w chwili, gdy Syriusz wszedł do pokoju i ruszył w kierunku stolika,
na którym prócz dwóch kubków z kawą, leżała sakiewka galeonów.
- A głowy
nie zapomniałeś?! – Warknął James, dysząc z wściekłości. Jedną dłonią podparł
głowę, drugą wciąż trzymał na piersi Lily.
- O, już nie
śpisz! Rusz tyłek, bo Ruda samotnie kręci się po domu i zapewne przydałoby się
jej tow… - sięgając po sakiewkę, kopnął coś butem. Gdy spojrzał na podłogę,
zobaczył biały, koronkowy stanik. Błyskawicznie skojarzył fakty. Przełknął
głośno ślinę i powoli odwrócił się w stronę łóżka. Odchrząknął przepraszająco i
zasłonił oczy dłonią. Gest był całkowicie zbędny, gdyż zdążył już zauważyć
czerwoną, jak dojrzała wiśnia twarz Lily i spojrzenie Jamesa, miotające
piorunami.
- A więc…
mam już wszystko i znikam, a wy… nie przeszkadzajcie sobie. – Wyszczerzył do
nich zęby w uśmiechu i szybko opuścił pokój. Nim drzwi zdążyły się zatrzasnąć,
usłyszeli jeszcze jak woła – Miłej zabawy!
Poirytowany
James, sapnął głośno i ukrył twarz w poduszce. To właśnie były uroki dzielenia
z kimś pokoju! Zastanawiał się, dlaczego wciąż mieszka z Syriuszem skoro na
piętrze stały jeszcze trzy wolne pokoje.
Lily
delikatnie acz stanowczo próbowała zdjąć ze swojej piersi dłoń Jamesa, co
natychmiast pozwoliło mu zapomnieć o niespodziewanym najściu intruza. Podniósł
głowę i uśmiechnął się kusząco do dziewczyny. Objął ją mocno i przysunął do
siebie, dłonią masując krągłe pośladki- Straszny z niego dupek. – Wyszeptał,
całując ją delikatnie w usta.
- Przestań,
James. – Próbowała się wyswobodzić z jego objęć, jednak uścisk był zbyt silny..
- Syriusz
już nie wróci, gwarantuję. – Nie poddawał się, przenosząc pocałunek na szyję.
- Nie chodzi
mi o Syriusza! – Warknęła. Nagłe pojawienia się Blacka, zadziałało na nią jak
kubeł zimnej wody. To, co wyprawiał z nią James, było naprawdę niesamowite i
strasznie jej się podobało, ale miała wrażenie, że wszystko dzieje się za
szybko. No i co najgorsze, potwornie bała się reakcji Jamesa, gdy ten dowie
się, że…
- No to, o
co chodzi? – Zapytał świdrując ją spojrzeniem orzechowych oczu. Niby to
przypadkiem, zjechał dłonią i pogłaskał tylną część jej uda,
- Na litość
boską! Przestań James! – Westchnęła poirytowana. Nie wiedziała, jakich ma użyć
słów, żeby wyjaśnić mu, w czym rzecz. – Działasz zbyt szybko. – Przygryzła
wargę, czując jak rumieniec wpełza na jej policzki.
- Za
szybko?! – Nie pojmował, o co jej chodzi, jednak, gdy ujrzał jej minę, olśniło
go momentalnie. Zachłysnął się powietrzem i usiadł gwałtownie zabierając dłonie
z jej ciała, zaskoczony, jakby porażono go nagle piorunem. – Jesteś dziewicą!!!
– Zawołał zdumiony swym odkryciem. Uśmiechnął się, bo nie potrafił ukryć
euforii, jaka go ogarnęła. Jego wszystkie najmroczniejsze sny z Colinem i Lily
w roli głównej nigdy nie miały miejsca! Czy mógł wymarzyć sobie coś bardziej
cudownego?
Nagłe
ochłodzenie, jakie odnotował na jej twarzy sprowadziło go do rzeczywistości.
Lily, wciąż czerwona jak burak, strzeliła go pięścią w klatkę piersiową i
zasłaniając dłonią nagie piersi, niezdarnie próbowała się podnieść. Jezu,
zamierza uciec! – Pomyślał wpadając w panikę. Nie mógł pozwolić jej teraz
odejść.
- Lily…
-
Oczywiście, to takie zabawne, że dziewczyna w moim wieku… - przełknęła głośno
ślinę i zamrugała kilka razy, by się nie rozpłakać. Szturchnęła go w ramię żeby
się przesunął i pozwolił jej wstać, ale James ani drgnął.
- Lily
przestań! Nie śmieję się wcale!
- A co
robisz, dupku?!
- Źle mnie
zrozumiałaś! Jak zwykle zresztą. – Mruknął pod nosem. – Nie uciekaj,
porozmawiaj ze mną!
- A jak
miałam cię zrozumieć, skoro szczerzysz się jak kretyn! – Pociągnęła nosem, ale
była z siebie dumna, że udało jej się powstrzymać łzy. Zdziwiła się nieco, gdy
zamiast ją powstrzymywać, pomógł jej zapinać guziki przy bluzce.
- Jestem po
prosty zdziwiony. Myślałem, że… no wiesz, dość długo spotykałaś się z Gordonem…
- teraz i jemu zrobiło się głupio. Z góry założył, że skoro Lily i Colin byli
ze sobą prawie pół roku, to na pewno ze sobą sypiali.
- No
widzisz! Nie wszyscy faceci, tak jak ty, zaciągają od razu swoje dziewczyny do
łóżka!
- To bolało,
Lily. Jesteś niesprawiedliwa.
-
Przepraszam. – Szepnęła, ale bez przekonania.
James wiedział,
że powiedziała te słowa w gniewie, jednak mimo to, poczuł się urażony. Czy
takie miała o nim zdanie? Że zaciąga wszystkie swoje dziewczyny do łóżka? Czy
dlatego przez tyle lat nie chciała się z nim umówić? W kilka sekund przypomniał
sobie wszystkie dziewczyny, z którymi umawiał się w Hogwarcie. Gdy zatrzymał
się na Laurze, aż wstrzymał oddech. Boże, kochany, co też ta Lily sobie o nim
mogła myśleć! Był niewiele lepszy od Syriusza!
- Proszę,
przestań się na mnie gniewać. – Wyszeptał całując ją w skroń. – Uwierz mi, po
prostu się tego nie spodziewałem…
- A to ci
niespodzianka! – Uśmiechnęła się, bo zrozumiała, że James mówi prawdę.
- Nawet nie
wiesz jak cudowna jest dla mnie ta niespodzianka! – Znów ją pocałował. –
Szaleję za tobą, Lily, ale nie zamierzam cię do niczego zmuszać. Nie musimy się
spieszyć, gdy będziesz gotowa, sama wykonasz pierwszy krok.
Jej serce
zgubiło jedno uderzenie, naprawdę nie spodziewała się po nim takiej
wyrozumiałości. Może przez te wszystkie lata rzeczywiście, źle go oceniała?
-
Oczywiście, znam już twój sekret i wiem, co na ciebie najlepiej działa! –
Posłała mu szelmowski uśmieszek i delikatnie pogłaskała go po plecach. James
wyprężył się i zamruczał z rozkoszy.
- I teraz
będziesz mnie torturować? – Zaśmiał się cicho, jednak szybko spoważniał. – Chcę
żebyś wiedziała, że jesteś pierwszą dziewczyną, której o tym powiedziałem.
- Nie
żartuj! Nie wieżę, że żadne dziewczyna jak dotąd nie dotykała twoich pleców.
- Żadna nie
dowiedziała się, jak to na mnie działa. A teraz przestań, bo zmienię zdanie. –
Skradł jej jeszcze jednego buziaka, a następnie wstał i podszedł do stolika,
żeby zabrać z niego kubki, z zimną już kawą.
Lily oparła
się plecami o ścianę i z radością obserwowała jego seksowne ciało. Twarde
mięśnie pośladków Jamesa, ochoczo prezentowały się pod materiałem czarnych
bokserek. Jak długo będzie w stanie opierać się jego urokowi? Czy naprawdę
chciała się opierać? Przecież za trzy miesiące skończy siedemnaście lat. A
swojej cnoty nie traktowała jak skarbu, po prostu do tej pory nie spotkała
chłopaka, z którym chciałaby przeżyć ten pierwszy raz. A czy James nadawał się
na tego pierwszego? Och zdecydowanie tak! Wiedziała już ile rozkoszy jest w
stanie jej dać, postanowiła jednak, że zaczeka jeszcze trochę, aby ich, tak
krótki związek, stał się bardziej intymny.
- No, co?
Z zamyślenia
wyrwał ją ochrypły głos Jamesa, dopiero teraz zdała sobie sprawę, że gapi się
na niego z otwartymi ustami.
- Nic –
zaśmiała się – czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś cholernie seksownym
facetem? – Sama zdziwiła się, że wypowiedziała to na głos.
- Boże,
dziewczyno chcesz mnie zabić?! – Przewrócił oczami i podał jej kawę.
Zachichotała
cicho i wzięła od niego jeden z kubków.
- Lily,
chodźmy lepiej do kuchni. Połączenie Ty plus łóżko to nie jest najmądrzejsze
połączenie jeśli mam się powstrzymać. – powiedział do dziewczyny i pocałował w
policzek.
- Racja,
tylko włóż koszulkę, bo mogłyby mnie niepotrzebnie kusić twoje wrażliwe plecy –
odwdzięczyła się pocałunkiem i podniosła się. James przepuścił ją w drzwiach
pokoju nie siląc się nawet na poprawienie kołdry na łóżku, zeszli razem do
kuchni.
Poranek tego
wakacyjnego dnia oboje zaliczyli do udanych. Lily siadła przy kuchennym stole i
wpatrywała się w Jamesa parzącego świeżą kawę. Po kilku minutach siadł obok,
jednak tym razem zachował bezpieczną odległość. Poprzysiągł sobie, że nie
zmarnuje tej szansy i będzie czekał tak długo aż Lily sama wykona pierwszy
krok. Miał wielką nadzieję, że tym razem nie spieprzy tego, co udało mu się
osiągnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz