sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 32

    Lily przeciągnęła się leniwie i otworzyła oczy. Słońce przebijało się przez zaciągnięte zasłony. Leżała chwilę w bezruchu i jak zahipnotyzowana, wpatrywała się w drobinki kurzu wirujące w promieniach słońca. Po kilku minutach spojrzała wreszcie na zegarek. Było dwadzieścia po dziewiątej. Wiedziała, że i tak już nie zaśnie, więc wstała z łóżka, wzięła szybki prysznic, ubrała się i wyszła z pokoju.
Podobnie jak zeszłego ranka, w całym domu panowała kompletna cisza, różnica jednak była taka, że z kuchni nie dochodziły żadne zapachy. Nieco tym zdziwiona, weszła do pomieszczenia. Nikogo nie było, nie zauważyła też żadnych oznak świadczących o tym, że ktoś przygotowywał tu jakiś posiłek. Jej uwagę, zwróciła kartka, leżąca na stole. Podeszła bliżej i ją odczytała.
„ Pojechałam na Pokątną, wrócę wieczorem.
Śniadanie w szafce nad zlewem.
Mary”
Unosząc brwi ze zdumienia, podeszła do kuchenki. Nie była głodna, miała natomiast ogromną ochotę na kawę.
- Pojechała kupić parę rzeczy dla Seniora, na wyjazd.
Podskoczyła, wydając z siebie cichy pisk przerażenia. Była święcie przekonana, że jest sama, odwróciła się szybko i ujrzała Blacka, niedbale opartego o lodówkę i obgryzającego jabłko.
- Na litość Boską! Dostanę przez ciebie zawału! – Warknęła i chwyciła się za serce. – Musisz się tak skradać?!
- Byłem tu pierwszy! – Wyszczerzył zęby.
- Dlaczego już nie śpisz?
- Mam do załatwienia kilka spraw.
Powoli przeanalizowała poprzednie słowa Syriusza i zdała sobie sprawę, że było w nich coś dziwnego.
- Jak to pojechała kupić rzeczy dla Seniora? Przecież wczoraj rzucała w niego talerzami.
- Jak słusznie zauważyłaś, to było wczoraj. Trochę z nią pogadałem i znów kocha swojego męża! – Black wypiął dumnie pierś do przodu.
- Ale jak tego dokonałeś?
- Mam dar przekonywania.
- Taa, jasne! – Lily parsknęła śmiechem.
- No dobra, nagadałem jej, że jeśli James nie wyjedzie na tą misję, to wywalą go z roboty, a w tedy załamie się, będzie łaził po domu i zawracał jej tyłek. Później z nudów, w ciągu roku zestarzeje się o 10 lat i będzie całkowicie bezużytecznym, starym ramolem. A przecież sześć miesięcy, to nie wieczność, szybko zleci. No i obiecałem, że w tym roku wrócimy do domu na święta, żeby nie była sama. – Zakończył obgryzając jabłko.
   Lily stała jak wryta i z niedowierzaniem wpatrywała się w Syriusza. Jak to możliwe, że ten zarozumiały, egoistyczny dupek, powiedział coś tak genialnego? Może i Black był draniem, ale gdy mu na kimś zależało potrafił zachować się przyzwoicie.
- Genialne! – Przypomniała sobie o kawie, którą miała zamiar wypić, więc ponownie podeszła do kuchenki. – A gdzie James?
- Śpi. A gdzie mógłby być o tej godzinie?! Idź go obudź, tylko uważaj, bo gdy się go budzi tak wcześnie, potrafi być… hmm nazwijmy to nieuprzejmy. Ja wychodzę.
- Dokąd się wybierasz? – Zapytała, stawiając czajnik na gazie i wsypując do kubka, dwie łyżeczki kawy.
- Jadę na Pokątną, mam kilka spraw do załatwienia. Wrócę wieczorem, razem z Mary.
     Lily uśmiechnęła się pod nosem, zapatrzona w małe okno wychodzące na ogród. Zastanawiała się, czy Syriusz naprawdę miał jakieś sprawy do załatwienia w Londynie, czy to James wykurzył go z domu. Przecież wczoraj obiecał jej, że pozbędzie się przyjaciela.
Drgnęła lekko, gdy usłyszała pisk hamulców i głośny klakson. Odwróciła głowę i wyjrzała przez drugie okno, wychodzące na ulicę. Przed domem stał trzypoziomowy, fioletowy autobus.
- Na mnie już czas. – Syriusz wyrzucił do kosza ogryzek po jabłku i wytarł dłonie w znoszone jeansy. – Do wieczora. Tylko bądźcie grzeczni.
Lily zaparzyła sobie kawę, a następnie wyciągnęła z szafki drugi kubek i zrobiła jeszcze jedną. Nie chciała kręcić się po domu bez celu do czasu, aż James sam wstanie, poza tym stwierdziła, że byłoby to wielkim marnotrawstwem, gdyby go nie obudziła.
  Chwyciła za oba kubki i ruszyła na piętro. Przed drzwiami sypialni, zawahała się tylko przez ułamek sekundy a następnie cicho je otworzyła i wślizgnęła się do środka.
Stanęła jak wryta, bo spodziewała się zupełnie czegoś innego. Pokój był duży i przestronny, już na pierwszy rzut oka, było widać, ze należy do chłopców, bo ściany oblepione były plakatami drużyn Quidditcha i… dziewczynami w skąpych bikini.        Najdziwniejsze było jednak to, ze panował w nim porządek, jeśli nie liczyć małego stosu brudnych ubrań, leżących obok szafy.. Lily zastanawiała się czy ten porządek panuje tutaj za sprawą Mary Potter, czy dlatego, że właściciele nieczęsto tu przebywali. Pokój urządzony był minimalistycznie. Obok drzwi zauważyła mały stolik, więc postawiła na nim kubki z parującą kawą i rozejrzała się dookoła. Były tu dwie durze szafy z hebanowego drewna, pasujące do nich biurka – pokryte cienką warstwą kurzu. Tuż przy oknie leżały dwie miotły wyścigowe i starannie związany, kawał grubej liny. Lily zmarszczyła brwi i przez chwilę zastanawiała się, do czego służy owa lina. Nie po to tu jednak przyszła. Spojrzała wreszcie na łóżka, stojące naprzeciwko okien. Jedno z nich było całkowicie skotłowane, Syriusz nie trudził się jego zaścieleniem. Na drugim, ktoś spał i tylko czarna czupryna wystająca znad kołdry, zdradzała, że tym kimś bez wątpienia, był James.
Lily na palcach podeszła bliżej. Spał na brzuchu, oddychając głęboko. Nie widziała jego twarzy, którą ukrył w poduszce. Podeszła jeszcze bliżej i pochyliła się.
- James?
Kompletnie żadnej reakcji.
- James, obudź się. – Powiedziała znacznie głośniej. W odpowiedzi, wydał z siebie dźwięk, który był mieszanką jęku i chrapnięcia. Zachichotała cicho i przysiadła na skraju łóżka. – Pora wstawać, James! – Potrząsnęła nim delikatnie.
- Jeszcze kwadrans, mamo!! – Powiedział sennym głosem i przekręcił się na plecy, chowając głowę pod poduszkę.
 Lily zaśmiała się głośno, nie sądziła, ze tak ciężko będzie wyciągnąć go z łóżka. Zrozumiała teraz, dlaczego Mary robiła tyle hałasu, gdy próbowała obudzić ich na śniadanie.
- Nie jestem twoją mamą. – Zachichotała.
Te słowa dotarły do jego podświadomości, choć nie do końca był pewien, czy aby nie śni. Postanowił to jednak sprawdzić. Zdjął z twarzy poduszkę, uniósł lekko głowę i otworzył oczy. Szybko pożałował tej decyzji, bo ostre promienie słoneczne oślepiły go. Zacisnął mocno powieki i przeklną pod nosem. Dlaczego Syriusz nigdy nie zaciągał dokładnie zasłon?
Znów usłyszał ten przyjemny dla ucha śmiech. Przekręcił głowę na bok, tak, aby oślepiające słońce nie padało mu na twarz. Obraz wciąż był zamazany, ale pomimo tego, rozpoznał piękne, kobiece kształty.
- A więc kim jesteś, aniele? – Zapytał schrypniętym głosem.
- Nie wygłupiaj się. To ja, Lily!
- Oczywiście, że to ty! – Posłał jej zmysłowy uśmiech, a później przeciągnął się i zamruczał jak kot. – Czym zasłużyłem sobie, na tak miłą pobudkę?
- Przyniosłam ci kawę.
- Hmm jest coraz lepiej, mów dalej.
- To wszystko. Nudno mi samej na dole, więc postanowiłam cię obudzić.
- Samej? – Zdziwił się.
- Twoja mama i Syriusz pojechali na Pokątną, a…
- Ojciec jest w pracy! – Uśmiech na twarzy Jamesa stał się jeszcze szerszy a oczy rozbłysły pożądaniem. – Wyśmienicie! – Nie zastanawiając się długo, chwycił Lily w pasie i pociągnął ją mocno. Nim zdążyła się zreflektować, już leżała na poduszce, oddalona od jego twarzy o zaledwie kilka centymetrów. – Czekałem na tą chwilę od momentu, kiedy pierwszy raz przekroczyłaś próg tego domu. Już myślałem, że ta łajza nigdy się stąd nie wyniesie.
- No wiesz, teraz to mnie trochę rozczarowałeś. – Powiedziała z udawanym fochem, wplatając jedną dłoń w jego włosy a drugą, głaszcząc nagie plecy. Były tak cholernie seksowne, że aż musiała przygryźć dolną wargę, by nie pisnąć ze szczęścia.
Zamknął oczy i wciągnął głęboko powietrze, przesycone zapachem jej perfum. Jej dłoń na plecach… w najbardziej erogennym miejscu jego ciała. Zacisnął dłonie na poduszce, by powstrzymać się przed zdarciem z niej koszulki. Ale stwardniał momentalnie.
- Jeszcze nie zacząłem, więc jak możesz mówić, że już cię rozczarowałem? – Zapytał cały czas walcząc z pokusą.
- Myślałam, ze to ty pozbyłeś się Syriusza.
- Taki był plan. Zamierzałem go wysłać do Kate, jego… przyjaciółki, ale widzę, ze jest mądrzejszy, niż go o to podejrzewałem. – Uśmiechnął się szatańsko i złożył na jej szyi delikatny pocałunek.
- Twoja mama przestała gniewać się na Seniora – odgięła głowę do tyłu, delektując się dotykiem jego zmysłowych ust na swoim ciele. Teraz jej druga ręka wylądowała na jego plecach. Chciała, by był jeszcze bliżej niej.
James jęknął cicho i wstrzymał oddech.
- Zabierz proszę ręce z moich pleców, bo za chwilę, przestanę nad sobą panować – wysapał wprost w jej dekolt.
- Naprawdę? – Uśmiechnęła się złośliwie i delikatnie wbiła paznokcie w jego plecy. Poczuła jak pod skórą wszystkie mięśnie stężały. Odetchnął głośno i spojrzał na nią. Jego oczy, były ciemne z pożądania. Po kręgosłupie Lily przebiegł dreszcz podniecenia.
- Czyżbyś celowo mnie prowokowała? – Uniósł do góry jedną brew i zachłannie wpił się ustami w jej usta, nie czekając na odpowiedź.
Jej zdrowy rozsądek ulotnił się w jednej chwili. Poczuła jak przyjemnie ciepło rozpływa się po jej brzuchu i jeszcze niżej. Tym razem zupełnie nieświadomie znów zacisnęła dłonie, a następnie przesunęła je niżej, bliżej pośladków.
Nie mógł, i nie chciał zachowywać się dłużej jak grzeczny chłopiec. Czuł jak gigantyczna erekcja, rozsadza mu bokserki. Nie przerywając pocałunku, drżącą dłonią zaczął rozpinać guziki przy jej koszulce. Lily uniosła nieco plecy, by ułatwić mu zadanie, gdy zabrał się za rozpinanie stanika, który chwilę później wylądował na podłodze.
Jęknął tęsknie na widok dwóch jędrnych półkul, zakończonych różowymi wzgórkami. Chwycił do ust jeden sutek i delikatnie go przygryzł, sprawiając, że Lily zachłysnęła się powietrzem.
- Boże, James… - odchyliła głowę do tyłu, zaciskając powieki, gdy ten sam zabieg przeprowadził na jej drugiej piersi, a następnie powoli zaczął wyznaczać wilgotną ścieżkę na jej brzuchu.
Zatrzymał się na pępku i zaczął rozpinać guziki jej jeansów, myśląc o ile prościej byłoby, gdyby założyła spódnicę. Nic nie szkodzi – pomyślał – nie należało się spieszyć. Mieli mnóstwo czasu, więc mógł pozwolić sobie na długą miłosną grę wstępną. Czekał na to sześć lat, teraz kilka minut, go nie zbawi. Zsunął jej tylko o kilka centymetrów, odsłaniając koronkowy pasek, jej białych majtek, a następnie powrócił tą samą drogą w górę, całując każdy z stęsknionych, jego dotyku sutków. Scałował kropelki potu, które perliły się na jej szyi, aż wreszcie dotarł do ust.
Gdy ich języki splotły się w dzikim tańcu, poczuli się jakby byli w jakimś amoku. Pragnęli smakować siebie nawzajem, poznawać swoje ciała. Lily wciąż nie mogła nasycić się dotykiem jego ciała. Zastanawiała się, jak to możliwe, żeby chłopak w tak młodym wieku, miał tak cudownie ukształtowane mięśnie,. Jak gdyby ktoś go wyrzeźbił z kawałka marmuru.
A to, co jej zdradził?! Jego najbardziej wrażliwą częścią ciała, były plecy! Strasznie podniecała ją ta myśl i teraz, już z rozmysłem, dotykała tych czułych miejsc. Widziała jak James, delikatnie drży z podniecenia.
Nie przerywając pocałunku, zmienił nieznacznie pozycje, wciskając ją mocniej w materac. Dopiero teraz, gdy wyczuła na swoim udzie, twardy członek Jamesa, zdała sobie sprawę, że wcale nie żartował mówiąc, że traci nad sobą panowanie. A czy ona była na to gotowa? W tej chwili nie miała głowy do tego, by się zastanawiać. Zawładnęła nią prawdziwie zwierzęca żądza.
- Kurwa, zapomniałem pieniędzy!
Lily i James oderwali się od siebie i zamarli, nasłuchując odgłosu ciężkich buciorów wspinających się po schodach.
- Boże, to Syriusz! – Szepnęła Lily, czując jak temperatura jej ciała spada o kilka stopni.
Nie mieli czasu na żadne ruchy, było za późno na ucieczkę. James zareagował błyskawicznie, zakrył ich oboje kołdrą po same szyje. Zszedł z Lily i ułożył się obok dokładnie w chwili, gdy Syriusz wszedł do pokoju i ruszył w kierunku stolika, na którym prócz dwóch kubków z kawą, leżała sakiewka galeonów.
- A głowy nie zapomniałeś?! – Warknął James, dysząc z wściekłości. Jedną dłonią podparł głowę, drugą wciąż trzymał na piersi Lily.
- O, już nie śpisz! Rusz tyłek, bo Ruda samotnie kręci się po domu i zapewne przydałoby się jej tow… - sięgając po sakiewkę, kopnął coś butem. Gdy spojrzał na podłogę, zobaczył biały, koronkowy stanik. Błyskawicznie skojarzył fakty. Przełknął głośno ślinę i powoli odwrócił się w stronę łóżka. Odchrząknął przepraszająco i zasłonił oczy dłonią. Gest był całkowicie zbędny, gdyż zdążył już zauważyć czerwoną, jak dojrzała wiśnia twarz Lily i spojrzenie Jamesa, miotające piorunami.
- A więc… mam już wszystko i znikam, a wy… nie przeszkadzajcie sobie. – Wyszczerzył do nich zęby w uśmiechu i szybko opuścił pokój. Nim drzwi zdążyły się zatrzasnąć, usłyszeli jeszcze jak woła – Miłej zabawy!
Poirytowany James, sapnął głośno i ukrył twarz w poduszce. To właśnie były uroki dzielenia z kimś pokoju! Zastanawiał się, dlaczego wciąż mieszka z Syriuszem skoro na piętrze stały jeszcze trzy wolne pokoje.
Lily delikatnie acz stanowczo próbowała zdjąć ze swojej piersi dłoń Jamesa, co natychmiast pozwoliło mu zapomnieć o niespodziewanym najściu intruza. Podniósł głowę i uśmiechnął się kusząco do dziewczyny. Objął ją mocno i przysunął do siebie, dłonią masując krągłe pośladki- Straszny z niego dupek. – Wyszeptał, całując ją delikatnie w usta.
- Przestań, James. – Próbowała się wyswobodzić z jego objęć, jednak uścisk był zbyt silny..
- Syriusz już nie wróci, gwarantuję. – Nie poddawał się, przenosząc pocałunek na szyję.
- Nie chodzi mi o Syriusza! – Warknęła. Nagłe pojawienia się Blacka, zadziałało na nią jak kubeł zimnej wody. To, co wyprawiał z nią James, było naprawdę niesamowite i strasznie jej się podobało, ale miała wrażenie, że wszystko dzieje się za szybko. No i co najgorsze, potwornie bała się reakcji Jamesa, gdy ten dowie się, że…
- No to, o co chodzi? – Zapytał świdrując ją spojrzeniem orzechowych oczu. Niby to przypadkiem, zjechał dłonią i pogłaskał tylną część jej uda,
- Na litość boską! Przestań James! – Westchnęła poirytowana. Nie wiedziała, jakich ma użyć słów, żeby wyjaśnić mu, w czym rzecz. – Działasz zbyt szybko. – Przygryzła wargę, czując jak rumieniec wpełza na jej policzki.
- Za szybko?! – Nie pojmował, o co jej chodzi, jednak, gdy ujrzał jej minę, olśniło go momentalnie. Zachłysnął się powietrzem i usiadł gwałtownie zabierając dłonie z jej ciała, zaskoczony, jakby porażono go nagle piorunem. – Jesteś dziewicą!!! – Zawołał zdumiony swym odkryciem. Uśmiechnął się, bo nie potrafił ukryć euforii, jaka go ogarnęła. Jego wszystkie najmroczniejsze sny z Colinem i Lily w roli głównej nigdy nie miały miejsca! Czy mógł wymarzyć sobie coś bardziej cudownego?
Nagłe ochłodzenie, jakie odnotował na jej twarzy sprowadziło go do rzeczywistości. Lily, wciąż czerwona jak burak, strzeliła go pięścią w klatkę piersiową i zasłaniając dłonią nagie piersi, niezdarnie próbowała się podnieść. Jezu, zamierza uciec! – Pomyślał wpadając w panikę. Nie mógł pozwolić jej teraz odejść.
- Lily…
- Oczywiście, to takie zabawne, że dziewczyna w moim wieku… - przełknęła głośno ślinę i zamrugała kilka razy, by się nie rozpłakać. Szturchnęła go w ramię żeby się przesunął i pozwolił jej wstać, ale James ani drgnął.
- Lily przestań! Nie śmieję się wcale!
- A co robisz, dupku?!
- Źle mnie zrozumiałaś! Jak zwykle zresztą. – Mruknął pod nosem. – Nie uciekaj, porozmawiaj ze mną!
- A jak miałam cię zrozumieć, skoro szczerzysz się jak kretyn! – Pociągnęła nosem, ale była z siebie dumna, że udało jej się powstrzymać łzy. Zdziwiła się nieco, gdy zamiast ją powstrzymywać, pomógł jej zapinać guziki przy bluzce.
- Jestem po prosty zdziwiony. Myślałem, że… no wiesz, dość długo spotykałaś się z Gordonem… - teraz i jemu zrobiło się głupio. Z góry założył, że skoro Lily i Colin byli ze sobą prawie pół roku, to na pewno ze sobą sypiali.
- No widzisz! Nie wszyscy faceci, tak jak ty, zaciągają od razu swoje dziewczyny do łóżka!
- To bolało, Lily. Jesteś niesprawiedliwa.
- Przepraszam. – Szepnęła, ale bez przekonania.
James wiedział, że powiedziała te słowa w gniewie, jednak mimo to, poczuł się urażony. Czy takie miała o nim zdanie? Że zaciąga wszystkie swoje dziewczyny do łóżka? Czy dlatego przez tyle lat nie chciała się z nim umówić? W kilka sekund przypomniał sobie wszystkie dziewczyny, z którymi umawiał się w Hogwarcie. Gdy zatrzymał się na Laurze, aż wstrzymał oddech. Boże, kochany, co też ta Lily sobie o nim mogła myśleć! Był niewiele lepszy od Syriusza!
- Proszę, przestań się na mnie gniewać. – Wyszeptał całując ją w skroń. – Uwierz mi, po prostu się tego nie spodziewałem…
- A to ci niespodzianka! – Uśmiechnęła się, bo zrozumiała, że James mówi prawdę.
- Nawet nie wiesz jak cudowna jest dla mnie ta niespodzianka! – Znów ją pocałował. – Szaleję za tobą, Lily, ale nie zamierzam cię do niczego zmuszać. Nie musimy się spieszyć, gdy będziesz gotowa, sama wykonasz pierwszy krok.
Jej serce zgubiło jedno uderzenie, naprawdę nie spodziewała się po nim takiej wyrozumiałości. Może przez te wszystkie lata rzeczywiście, źle go oceniała?
- Oczywiście, znam już twój sekret i wiem, co na ciebie najlepiej działa! – Posłała mu szelmowski uśmieszek i delikatnie pogłaskała go po plecach. James wyprężył się i zamruczał z rozkoszy.
- I teraz będziesz mnie torturować? – Zaśmiał się cicho, jednak szybko spoważniał. – Chcę żebyś wiedziała, że jesteś pierwszą dziewczyną, której o tym powiedziałem.
- Nie żartuj! Nie wieżę, że żadne dziewczyna jak dotąd nie dotykała twoich pleców.
- Żadna nie dowiedziała się, jak to na mnie działa. A teraz przestań, bo zmienię zdanie. – Skradł jej jeszcze jednego buziaka, a następnie wstał i podszedł do stolika, żeby zabrać z niego kubki, z zimną już kawą.
Lily oparła się plecami o ścianę i z radością obserwowała jego seksowne ciało. Twarde mięśnie pośladków Jamesa, ochoczo prezentowały się pod materiałem czarnych bokserek. Jak długo będzie w stanie opierać się jego urokowi? Czy naprawdę chciała się opierać? Przecież za trzy miesiące skończy siedemnaście lat. A swojej cnoty nie traktowała jak skarbu, po prostu do tej pory nie spotkała chłopaka, z którym chciałaby przeżyć ten pierwszy raz. A czy James nadawał się na tego pierwszego? Och zdecydowanie tak! Wiedziała już ile rozkoszy jest w stanie jej dać, postanowiła jednak, że zaczeka jeszcze trochę, aby ich, tak krótki związek, stał się bardziej intymny.
- No, co?
Z zamyślenia wyrwał ją ochrypły głos Jamesa, dopiero teraz zdała sobie sprawę, że gapi się na niego z otwartymi ustami.
- Nic – zaśmiała się – czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś cholernie seksownym facetem? – Sama zdziwiła się, że wypowiedziała to na głos.
- Boże, dziewczyno chcesz mnie zabić?! – Przewrócił oczami i podał jej kawę.
Zachichotała cicho i wzięła od niego jeden z kubków.
- Lily, chodźmy lepiej do kuchni. Połączenie Ty plus łóżko to nie jest najmądrzejsze połączenie jeśli mam się powstrzymać. – powiedział do dziewczyny i pocałował w policzek.
- Racja, tylko włóż koszulkę, bo mogłyby mnie niepotrzebnie kusić twoje wrażliwe plecy – odwdzięczyła się pocałunkiem i podniosła się. James przepuścił ją w drzwiach pokoju nie siląc się nawet na poprawienie kołdry na łóżku, zeszli razem do kuchni.

Poranek tego wakacyjnego dnia oboje zaliczyli do udanych. Lily siadła przy kuchennym stole i wpatrywała się w Jamesa parzącego świeżą kawę. Po kilku minutach siadł obok, jednak tym razem zachował bezpieczną odległość. Poprzysiągł sobie, że nie zmarnuje tej szansy i będzie czekał tak długo aż Lily sama wykona pierwszy krok. Miał wielką nadzieję, że tym razem nie spieprzy tego, co udało mu się osiągnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz