sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 35

        Syriusz stęknął głośno i resztkami sił oparł się nagimi plecami o zimną ścianę. Pot spływał mu z czoła, a serce waliło jakby dopiero, co przebiegł maraton. Tracił formę. Obfite posiłki Mary Potter i brak Quidditcha zdecydowanie mu nie sprzyjały. Ugięły się pod nim kolana, zamknął oczy i wziął kilka uspokajających oddechów.
Boże, co się ze mną dzieje? – Pomyślał. Kręciło mu się w głowie, a przecież nie wypił jeszcze ani kropelki.
- Syriusz?
Otworzył oczy i spojrzał w dół. Do jego nóg łasiła się piękna ciemnowłosa seksbomba. Której, najwyraźniej, wciąż było mało. Dziewczyna uklękła przed nim i zerknęła w górę oczami błyszczącymi z pożądania. Uśmiechnęła się seksownie kładąc dłonie na jego pośladkach. Już wiedział, co Kate zamierza zrobić i jęknął w duchu. Słodki Jezu, jakim cudem się tak zapuścił?!?
Kiedy poczuł na swoim członku jej aksamitne usta, warknął sfrustrowany. A może to z nią było coś nie tak? Dwie godziny ostrego, szalonego seksu, a ona wciąż nie miała dość?!?
- Kate, błagam… - stęknął chwytając ją za głowę i odsuwając od siebie. Minął zdziwioną dziewczynę i z impetem rzucił się na łóżko.. Chwilę później poczuł, jak siada okrakiem na jego pośladkach i delikatnie masuje jego ramiona…
- Co się z tobą dzieje? – Zapytała pochylając się niżej i przygryzając płatek jego ucha.
- Jestem wykończony.
- Ty?!?! Nie żartuj sobie, ty nigdy nie jesteś wykończony? No chyba, że…
- Chyba, że co?
- Musisz dzielić swe siły na dwie… lub trzy. – Powiedziała ostrożnie, ale Syriusz i tak usłyszał tę nutkę zazdrości.
- W promieniu 300 mil nie ma żadnej dziewczyny godnej mojej uwagi – rzekł dumnie przekręcając się na plecy i prawie zrzucając dziewczynę z łóżka.
  Nadęty, zarozumiały, egoistyczny dupek! Pomyślała Kate, jednak nie odezwała się ani słowem. Uśmiechnęła się tylko i pocałowała go w pliczek. Tylko w policzek – Syriusz nigdy nie pozwalał się całować w usta, tak zmysłowe… przeznaczone dla innej. Zamknęła oczy i westchnęła tęsknie. Spojrzała w jego czarne jak smoła, zamyślone oczy i nie potrafiła z nich odczytać nic. Zmarszczyła brwi, już chyba po raz setny zdając sobie sprawę z tego jak niewiele o nim wie. Nigdy jej o sobie nie opowiadał, a gdy kiedyś spróbowała o coś zapytać, usłyszała opryskliwe „nie twoja sprawa”. Nigdy więcej nie pytała już o nic. Jak to się stało, że Syriusz zamieszkał w domu Pottera? Czyżby James i Syriusz byli krewnymi? No i dlaczego wyjeżdżali do szkoły na drugi koniec Anglii? Wiedziała, że nigdy się tego nie dowie.
Nie potrafiła zliczyć ile razy obiecywała sobie, że zatrzaśnie Blackowi drzwi przed nosem, gdy tylko pojawi się na progu jej domu. Reżyserowała w głowie mnóstwo wersji tego zdarzenia, podczas tych wszystkich nieprzespanych nocy. Ale nigdy nie udało jej się wcielić tych planów w życie. Zawsze, gdy dzwonił do drzwi, pędziła do niego jak na złamanie karku i prowadziła do swojej sypialni z wypiekami na twarzy.
Wiedziała, że Syriusz przychodzi tu tylko na seks, wyjaśnił to jasno i wyraźnie, a ona zgodziła się na ten układ bez żadnych zastrzeżeń, bo miała świadomość, że nigdy nie będzie potrafił zaoferować jej czegoś więcej. Seks – tylko tyle. A może aż tyle? Wszak niewiele dziewcząt w Dolinie Godryka mogło poszczycić się mianem kochanki Boga Seksu – Syriusza Blacka.
Uniosła się a następnie opadła na jego męskość z cichym westchnieniem. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się, gdy tak cudownie ją wypełnił. Zaczęła poruszać się powoli w górę i w dół, rytmicznie i leniwie, wzdychając głośno. Serce coraz szybciej pompowało krew a oddech się urywał. Czuła, że jest blisko spełnienia, brakowało tak niewiele…
Syriusz otworzył oczy i z zachwytem obserwował falujące piersi Kate. Unosiły się i opadały z każdym jej ruchem. Musiał to przyznać: ta dziewczyna miała fantastyczne cycki!
Jego wzrok zatrzymał się na zegarze, który wisiał na ścianie za głową Kate i z przerażeniem stwierdził, że już od godziny powinien być u Raven. Musiał przejąć inicjatywę i zakończyć to jak najszybciej.
Chwycił Kate za biodra i niezbyt delikatnie zdjął ją z siebie. Dziewczyna mruknęła zaskoczona i niezadowolona. Szybko przewrócił ją na brzuch i jednym zgrabnym ruchem zaatakował od tyłu.
Nawet, jeżeli wściekła się, że chwilę temu przerwał jej, gdy była tak blisko, teraz już o tym zapomniała. Wchodził w nią szybko i niemal brutalnie – tak, jak lubiła najbardziej. W tej pozycji wypełniał ją całą, dochodząc do tego najczulszego punktu. Jęczała coraz głośniej a jego pojękiwanie podniecało ją jeszcze bardziej. On też był już bliski spełnienia.
Orgazm zaskoczył ją swoją intensywnością, krzyknęła głośno zaciskając pięści na poduszce. Zamknęła oczy, gdy oddech uwiązł jej w gardle a po kręgosłupie przebiegł cudowny erotyczny dreszcz.
Syriusz wstrzymywał się jeszcze chwilę pozwalając Kate delektować się orgazmem jak najdłużej, a gdy zauważył, że powoli odzyskuje świadomość, pchnął jeszcze kilka razy, szybciej i mocniej aż wreszcie sam doszedł do końca z niemym krzykiem.
Opadł na jej plecy wykończony do granic możliwości. Pot strumieniami spływał mu po czole. Walcząc o każdy oddech pocałował ją dziękczynnie w łopatkę i pośpiesznie zwlekł się z łoża. Zakręciło mu się w głowie, ale złapał równowagę. Zdjął z siebie użytą prezerwatywę i wrzucił ją do kosza na śmieci, a następnie naciągnął na siebie bokserki i wytarte jeansy.
Kate przewróciła się na bok i z podziwem obserwowała jego wysportowane ciało. Złościła się zawsze, gdy po wszystkim ulatniał się równie szybko jak się pojawiał.
- Czy nadejdzie taki dzień, że zostaniesz, choć chwilę dłużej? – Zapytała wciąż schrypniętym głosem.
- Może kiedyś.
- Może dzisiaj?
- Nie mogę, mam spotkanie i już jestem spóźniony.
Syriusz pospiesznie naciągnął przez głowę niebieski T-shirt i uśmiechnął się ukazując szereg śnieżnobiałych zębów.
- Dzięki mała! Naprawdę muszę lecieć. Do zobaczenia!
Pomachał jej na pożegnanie i cicho opuścił pokój. Kate z westchnieniem irytacji opadła na poduszki i wlepiła wzrok w sufit. Po raz setny – a może tysięczny?- Obiecała sobie, że nie pozwoli, by tak ją traktował. Gdy przyjdzie następnym razem zatrzaśnie mu drzwi przed nosem! Naprawdę chciała to zrobić, ale czy będzie w stanie, gdy Syriusz zastuka do jej drzwi? W jej oku zakręciła się jedna samotna łza, która po chwili spłynęła po wciąż zaróżowionym policzku…
***
    Gdy Syriusz wpadł zziajany do pokoju Raven, impreza trwała już na całego. Raven i James siedzieli na podłodze w towarzystwie kilku butelek niezbyt wytrawnego wina i talerza kanapek, który najpewniej przygotowała dla nich matka dziewczyny, nim za radą Rogacza wybyła na noc razem ze swoim mężem.
- No proszę, jak zwykle punktualny – Zadrwiła Raven czkając cicho.
- Wybaczcie, miałem… ważne spotkanie. – Syriusz dołączył do przyjaciół i od razu przysunął się do na wpół opróżnionej już butelki.
- Ważne spotkanie z Kate? – Parsknął James – No, stary widzę, że dała ci dzisiaj nieźle popalić. Bo chyba tu nie biegłeś, nie?
- Zejdź ze mnie! – Warknął Black, wpychając do ust kanapkę i starając się uspokoić oddech – Ja nie wpieprzam się w twoje sprawy łóżkowe.
- Bo ich nie ma! – Zaśmiała się Raven, widząc na twarzy Jamesa delikatny rumieniec. – Ale gdyby takowe były już dawno byś sobie poużywał na biednym Potterze, prawda?
- Oczywiście, że tak – Syriusz wyszczerzył zęby w uśmiechu – wielka szkoda, że panna Evans nie daje nam powodów do plotek.
- Ej, nie spotkaliśmy się tutaj, aby rozmawiać o naszym życiu erotycznym! – Zaprotestował James.
- Święta prawda, Sunschine, kto Ci podbił oko?
Wesoły uśmiech natychmiast zniknął z ust Raven. Szybko chwyciła swoją butelkę wina i zaczęła łapczywie pić. Nie chciała odpowiadać na to pytanie. James posłał Syriuszowi mordercze spojrzenie.
- No, co? Chyba mam prawo wiedzieć, komu będziemy obijać gębę!
- Nie tym razem Syriusz. – Raven odstawiła butelkę na dywan – Tym razem zapijamy smutki.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz – zaśmiał się Black, jednym haustem opróżniając butelkę do połowy.

***

„… i pamiętaj: zastanów się sto razy nad tym, co robisz. Nie idź na żywioł! Niech Cię na siłę nie przekonuje do czegoś, czego nie chcesz.
Do zobaczenia wkrótce mała.
Dorcas.”

    Lily kolejny raz przeczytała ten list i wiedziała, że przyjaciółka ma rację. Opowiedziała jej o swojej wyprawie do Doliny Godryka i wszystkich wątpliwościach związanych z Jamesem. Pomimo tak cudownie spędzonych chwil, wciąż biła się ze swoimi myślami. Nie wiedziała, czego chce, czy może zaufać Potterowi znając jego huncwocką przeszłość i prawdopodobnie też przyszłość. Nie liczyła nawet na to, że on się zmieni - to było niewykonalne dla Jamesa. On był… sobą. A ona wyraźnie miała problem z akceptacją tego stanu.
Jak miała mu wierzyć i ufać po tym, co wydarzyło się między Jamesem, Laurą a Syriuszem… Nawet teraz, gdy sobie o tym przypomniała wstrząsał nią zimny dreszcz. Poza tym nie mogła ignorować faktu, że w szkole James najzwyczajniej dostawał małpiego rozumu! Te wszystkie numery, jakie wycinali pierwszorocznym i niezliczone szlabany, jakie dostawali… Czy aby na pewno ona, grzeczna i ułożona pani prefekt nadawała się na dziewczynę takiego łobuza? Mimo to, gdy byli sami, potrafił zachowywać się zupełnie inaczej, jak gdyby James Potter miał dwie zupełnie różne osobowości! I ta druga, „domowa” jak najbardziej jej odpowiadała, jednak niestety za kilka tygodni wrócą do Hogwartu i zapewne James znów przełączy się na swój huncwocki tryb.
I jeszcze jakby tego wszystkiego było mało, dręczyła ją ta dziwna sytuacja z Raven. Niby James wytłumaczył jej pokrótce, o co chodzi, ale jakoś nie była przekonana, czy mówił jej całą prawdę.
Poza tym nie napisał, a obiecał, że napisze. Co z tego, że rozstali się zaledwie 5 godzin i 27 minut temu!!! Jeśli naprawdę ją kochał, powinien napisać do niej, gdy tylko dojechał do domu!
Uśmiechnęła się do siebie i z niedowierzaniem pokręciła głową. Lily ogarnij się! – Skarciła się w duchu, chyba zaczynała dopadać ją obsesja na punkcie Jamesa Pottera, a to było najgorsze, co mogłoby ją teraz spotkać. Obiecała sobie, że nie będzie rozpaczać, jeśli James nie napisze i ona sama również pierwsza nie wyśle do niego sowy.
Dlaczego to wszystko musiało być takie skomplikowane? Z Colinem wszystko było dużo prostsze. O Colinie wiedziała wszystko, był ułożony, szczery i bez obaw wierzyła mu, gdy mówił o miłości do niej. Colin był przewidywalny i zawsze czuła się przy nim bezpieczna, nigdy nie zaskakiwał jej żadnymi szalonymi pomysłami, co dawało poczucie stabilizacji.
Jednak… nie mogła się oszukiwać, na dłuższą metę styl życia Colina był po prostu koszmarnie nudny. Tego jednego mogła być pewna, jeśli chodzi o Jamesa – przy nim na pewno nigdy nie będzie się nudzić.
Lily westchnęła ciężko, czując jak jej głowę rozsadza natłok niewyjaśnionych zagadek i wątpliwości. To, co jej teraz mogło pomóc, to spotkanie z szaloną przyjaciółką.
Na szczęście za kilka dni spotka się z Dorcas, wyżali się ze wszystkich swoich zmartwień i jakoś wróci do normy.
A gdy wróci do Hogwartu ze świeżym umysłem wszystko na pewno samo się jakoś ułoży. Miała nadzieję, że do tego czasu James pozałatwia już wszystkie swoje sprawy z Raven i dziewczyna nie będzie im więcej stawać na drodze do budowania… czego? Związku? – Lily zachichotała na samą myśl o tym. Ależ Hogwart będzie huczał od plotek, gdy 1 września pojawią się w Wielkiej Sali trzymając się za ręce.
Podeszła do swojego biurka i odczepiła z tablicy korkowej stare, ruchome zdjęcie Gryfonów. Wdrapała się na łóżko, podkurczyła kolana pod brodę i uśmiechnęła się do czarnowłosego okularnika w trzecim rzędzie.
- Och, James cóż teraz porabiasz??? – Zapytała szeptem, wcale nie oczekując odpowiedzi.
Cichy stukot w szybę sprawił, że podskoczyła jak poparzona i pisnęła z przerażenia. Zerwała się z łózka i podbiegła do okna, dysząc ciężko i próbując zapanować nad kołataniem serca.
Na parapecie siedziała mała płomykówka, Lily bardzo dobrze wiedziała, do kogo należy i jej serce znów załomotało, tym razem z podniecenia.
Otworzyła okno i wpuściła ptaka do pokoju. Drżącymi dłońmi odczepiła zwitek pergaminu od nóżki, rozwinęła go i szybko przeczytała kilka zdań napisanych koślawym i ledwo czytelnym pismem.

„Tęsknię i przepraszam, że się upiłem. Znasz mnie. Napiszę więcej jak wytrzeźwieję
Kocham Cię
J.Potter”

        Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech, od którego aż rozbolały ją policzki. A więc to w ten sposób pomagał swojej przyjaciółce. Zapijali robaka – jak zwykł kiedyś mawiać jej dziadek. Po stylu pisma wnioskowała, że już niewiele brakuje Jamesowi, by urwał mu się film, a mimo to pamiętał o niej! Napisał jak obiecał!!! Jej serce znów wpadło w dziki radosny galop, a wszystkie wątpliwości, które dręczyły ją jeszcze chwilę temu, uleciały gdzieś daleko.
Poczęstowała sówkę przysmakiem dla ptaków a następnie wypuściła ją w ciemną noc. Postanowiła, że odpisze do Jamesa rano, pisząc kilka miłych słów, które złagodzą gigantycznego kaca, który pojawi się zapewne, gdy tylko chłopak otworzy oczy.
Teraz wskoczyła do łóżka i szczelnie zakryła się kołdrą. Zasnęła szybko z delikatnym uśmiechem na ustach, ściskając w dłoni liścik od swojego chłopaka.

***
- Szybko Ci poszło, Romeo. - Syriusz zaśmiał się unosząc lekko głowę z poduszki.
- Litery mi się rozmywały przed oczami, więc nie napisałem zbyt wiele – James zamrugał kilka razy w nadziei, że odzyska ostrość widzenia. Pokój wciąż się kręcił, ale zdołał dostrzec Syriusza i Raven rozciągniętych w poprzek łóżka i gapiących się w sufit.
- Mogłeś zaczekać do rana.
- Nie mogłem. Lily zaraz pojedzie do swojej durnej, przyjaciółki, która nagada jej bzdur i zrobi wodę z mózgu. Jeśli teraz odpuszczę, to może jej się jeszcze odwidzieć.
- Nie obrażaj proszę moje byłej dziewczyny, Dorcas wcale nie jest durna!
- Jest! I ma cholernie zły wpływ na decyzje Lily.
- Nie jest! Durna to jest Laura.
- A tu się z tobą zgodzę, przyjacielu.
- Zaraz się porzygam – sprzeczkę obu panów przerwała Raven, która sturlała się z łóżka i pognała w kierunku łazienki.
- Przytrzymać ci głowę? – Krzyknął za nią Syriusz, ale w odpowiedzi usłyszał tylko nieartykułowany dźwięk świadczący o tym, że zawartość żołądka dziewczyny wylądowała właśnie w muszli klozetowej – Chyba sobie poradzi. – Łapa z powrotem opadł na poduszkę i przesłonił twarz dłońmi. – Czy tylko mi kręci się w głowie?
- Nie tylko. Posuń się, jak zaraz się nie położę to będę musiał pobiec za Raven. – James wepchnął się na łóżko obok przyjaciela i wziął kilka głębokich oddechów, próbując uspokoić buntujący się żołądek.
- James? Co robimy z tym skurwielem, który załatwił nasze małe słoneczko? – Głos Syriusza, był cichy i schrypnięty.
- Nic nie zrobimy. Nie chciała mi powiedzieć, kto to jest i prosiła, żebyśmy się w to nie mieszali.
- Skoro taka jest jej wola… W takim razie upijmy się i pozwólmy jej zapomnieć o przykrych doświadczeniach.
- Już jesteśmy pijani – wybełkotała Raven wyłaniając się z łazienki i układając się obok Jamesa.
- Jeszcze nie, pijani będziemy wtedy, gdy rano obudzimy się zastanawiając, dlaczego śpimy w jednym łóżku – zachichotał Syriusz.
- Na pewno będę się nad tym zastanawiać. Ale jeśli obudzę się bez bluzki, to nastrzelam ci po gębie Black! – Dziewczyna walczyła zawzięcie z opadającymi powiekami.
- James nie pozwoli tknąć swojej kochanej siostrzyczki, prawda? – Syriusz szturchnął przyjaciela w ramię, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi. – James?
- On już odpłynął – zaśmiała się Raven, której oczy także się już zamknęły i za nic nie chciały się otworzyć. – A ja będę następna. Dobranoc Syriuszu.

- Dobranoc Słoneczko… - padła cicha odpowiedź – … a ja się jeszcze napiję…. – Łapa próbował podnieść się z łóżka, ale ciało odmówiło mu posłuszeństwa - …albo i nie… - zamknął oczy. Ostatnią rzeczą, jaką usłyszał było długie i głośne chrapnięcie Jamesa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz