Lily przeciągnęła się leniwie, gdy
pierwsze promienie sierpniowego słońca wpadły do pokoju, przez brudne okno i
oświetliły jej twarz. Otworzyła oczy, ale się nie poruszyła. Uśmiechnęła się do
siebie czując, jak oddech Jamesa przyjemnie łaskocze ją w kark.
Wciąż
pogrążony w głębokim śnie, przytulał się do jej nagich pleców, przerzuciwszy
jedną nogę przez jej udo, jakby próbował jeszcze bardziej przygarnąć ją do
siebie.
Westchnęła
głęboko, wspominając wydarzenia minionej nocy. Na samą myśl o tym, co James
wyczyniał z jej ciałem, robiło jej się gorąco. To była cudowna noc, właśnie tak
ją sobie wyobrażała w swoich marzeniach.
Bardzo
ostrożnie – żeby go nie zbudzić – odwróciła się na drugi bok. Zafascynowana
przyglądała się jego twarzy. Ach te magiczne usta, potrafiły nie tylko świetnie
całować! Na myśl, gdzie się wczoraj znajdywały przebiegł jej po plecach dreszcz
podniecenia. Zdziwiła się, gdy uzmysłowiła sobie, że znów go pragnie i jest
gotowa na kolejną porcję namiętnych igraszek.
Położyła
dłoń na policzku, pokrytym jednodniowym zarostem, a później palcem wskazującym
dotknęła jego lekko opuchniętych warg.
Wydawało
się, że wciąż śpi, jednak jego ramiona zacisnęły się mocniej pozbawiając ją na
chwilę tchu. Kiedy dłoń Jamesa przesunęła się na jej pośladek, miała już
pewność, że się obudził. Wciąż nie otwierał oczu, ale na ustach zagościł mu
diaboliczny uśmieszek.
Zacisnął
dłoń na jej pupie i przysunął ją do siebie jeszcze bliżej. Lily poczuła na swym
brzuchu, budzącą się do życia męskość Jamesa.
- Witaj,
piękna. – Wyszeptał schrypniętym głosem, uchylając lekko powieki.
- Witaj,
ogierze. – Zachichotała.
- Jak się
czujesz?
- Cudownie!
– Wzruszyła ją ta troska w jego głosie. Przeciągnęła się niczym kotka i
zarzuciła mu dłonie na szyję. – A ty, jak się czujesz?
- Nie jestem
w stanie opisać tego słowami. – Uśmiechnął się i zmiażdżył jej usta namiętnym
pocałunkiem – I znów cię pragnę! – Wyszeptał chowając twarz w zagłębieniu jej
szyi.
- Właśnie
czuję, - zachichotała, – jeśli o mnie chodzi, to możemy dziś nie wychodzić z
łóżka.
- Pidżama
party! Fantastyczny pomysł. – James powędrował dłonią po udzie Lily a następie
przerzucił sobie jej nogę przez biodro. – Niestety będę musiał wstać, choć na
kilkanaście minut. Zostały mi tylko trzy gumki. – Sam był w szoku po
dzisiejszej nocy. Zwykle nosił przy sobie dziesięć prezerwatyw i jak do tej
pory nie zdarzyła mu się, sytuacja, by groziło mu wyczerpanie zapasu podczas
jednej nocy z dziewczyną. Jednak jak dotąd nigdy nie trafił na dziewczynę,
która podniecała go tak bardzo, jak Lily. Wciąż nie mógł się nią nasycić.
- Ile ich
miałeś? – Zapytała zbita z tropu.
- Dziesięć.
Zostały trzy – wyszczerzył się jak rekin.
- O Boże!
- Nie martw
się, w kufrze mam jeszcze mały zapas.
Lily zrobiło się nagle gorąco. Nie sądziła, że
jej pierwsza noc z mężczyzną będzie tak intensywna. Nie pamiętała ile orgazmów
przeżyła, nie potrafiła sobie nawet przypomnieć, kiedy James zmieniał
prezerwatywy. Czy to wszystko działo się naprawdę?!? Nawet w tych najbardziej
nieprzyzwoitych snach nie wyobrażała sobie, że tak to będzie wyglądało. A James
najwyraźniej, był nieźle zaprawiony w boju, skoro wciąż jeszcze nie padł ze
zmęczenia.
- Naprawdę
wciąż jeszcze masz chęci? – Zapytała, zastanawiając się, skąd on czerpie siłę.
- Wątpisz w
to? – Poruszył biodrami, ocierając się o jej uda swoja twardą męskością.
Zachłysnęła się powietrzem a pomiędzy jej nogami zrobiło się nagle dziwnie
mokro. – Jeśli masz dość, damy sobie spokój.
- Sprawdź i
oceń sam. – Mruknęła zalotnie. W jej głowie odezwał się cichy irytujący głosik,
mruczący - „Zdzira”. Zignorowała go.
James
przesunął dłoń niżej i wsunął w jej wnętrze jeden palec.
- Mmm….
Jesteś nienasycona – szepnął, czując jak ocieka sokami – Chyba za mało się
wczoraj postarałem. Wybacz, zaraz to naprawię… - i drugi palec zanurzył się w
jej wnętrzu.
- Och,
James…. – Stęknęła wyginając głowę do tyłu – zaraz eksploduję!
- I o to
chodzi, maleńka! – Zamruczał i pocałował ją namiętnie.
Przekręcił
Lily na plecy, by mieć lepszy dostęp do jej biustu. Nie przerywając pieszczot dłonią,
powoli przeniósł usta na jej szyję i piersi. Gdy wziął do ust jeden z sutków i
zaczął delikatnie ssać, Lily jęknęła z rozkoszy.
Zamknęła
oczy i wplotła palce w jego włosy. Podkurczyła nogi w kolanach, aby ułatwić mu
penetrację.
James,
pocałunkami wytyczył mokrą ścieżkę na jej brzuchu, pępku, aż nareszcie dotarł
do celu. Zapach podnieconej Lily, odurzał go niczym narkotyk. Ta dziewczyna
miała nad nim całkowitą kontrolę i za nic w świecie nie potrafiłby się jej
teraz oprzeć. Wysunął z Lily palce i zastąpił je językiem.
- James! –
Krzyknęła tracąc nad sobą panowanie, jej oddech rwał się a całe ciało trzęsło
się w rozkosznych konwulsjach.
Jego język
poruszał się jeszcze szybciej, aż wreszcie odpłynęła w niebyt wstrząśnięta
potężnym orgazmem. Utrzymał ją w tym stanie, nie przerywając pieszczot, aż jej
ciało zwiotczało a ona otworzyła wreszcie oczy. Podciągnął się do góry,
uśmiechnął łagodnie i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
- Jezu, co
to było? – Wysapała, próbując zaczerpnąć powietrza.
- Odlot na
orbitę – zaśmiał się – A teraz czas polecieć w kosmos! – Wyswobodził się z jej
objęć i sięgnął do szafki nocnej, skąd zgarnął foliową torebeczkę z
prezerwatywą. Pospiesznie nałożył gumkę i spojrzał z uśmiechem na rudowłosą,
nagą piękność leżącą obok. Jej oczy lśniły jak nigdy dotąd, a z jej ust nie
schodził uśmiech. Zarzuciła Jamesowi ramiona na szyję i przytuliła go mocno,
gdy powoli zanurzał się w jej ciasnym, ciepłym wnętrzu.
- Kocham
cię. – Wyszeptała całując go w usta.
- Uwielbiam,
gdy to mówisz – zamruczał, powoli i delikatnie kochając się z nią.
*
Lily oparła głowę na łokciu i
spojrzała na Jamesa. Na jej ustach wciąż błądził idiotycznie szeroki uśmiech.
Czuła się przyjemnie obolała i błogo zaspokojona. Jej myśli potoczyły się w
kierunku, który błąkał się w jej głowie już od kilku godzin. Po dzisiejszej
nocy i udanym poranku, z całą pewnością mogła stwierdzić, że jej chłopak nie
jest nowicjuszem w sprawach łóżkowych. Na pewno miał nie jedną kochankę, gdzieś
przecież musiał nauczyć się tych wszystkich sztuczek. Poczuła lekkie ukłucie
zazdrości, na myśl o byłych dziewczynach Jamesa. Wiedziała, że nie powinna się
tym zbytnio interesować, jednak ciekawość nie dawała jej spokoju.
- Mogę cię o
coś zapytać? – Nieśmiało pogłaskała palcem jego ramię.
- O co tylko
chcesz. – Spojrzał na nią spod przymkniętych powiek.
- Ile miałeś
lat, kiedy… no wiesz.
Milczał
przez chwilę wyraźnie zmieszany tym pytaniem.
- Piętnaście
– odpowiedział wreszcie, wbijając wzrok w sufit, złożył ręce na karku i
westchnął ciężko.
- Szybko
zacząłeś. – Przygryzła dolną wargę, kłócąc się ze swoimi myślami, czy zadać
kolejne pytanie. Ciekawość zwyciężyła. – Czy to było w szkole, znam ją?
- Nie, to
było w wakacje - zmarszczył brwi, jakby wspomnienie tego wydarzenia sprawiało
mu ból. – Wyjechaliśmy z rodzicami do Chorwacji… - drgnął nerwowo i zacisnął
mocno powieki – wybacz mi, ale nie chcę o tym mówić. To nie są miłe
wspomnienia.
- Och!
Rozumiem. – Zaczerwieniła się i skarciła w duchu za wścibstwo. – Przepraszam.
- Nie
przepraszaj, skąd miałaś wiedzieć. – Przekręcił się na bok i uśmiechnął, ale
uśmiech nie sięgał jego oczu – teraz tak poważnych i pełnych bólu.
Lily
zastanawiała się, kim była i co takiego musiała uczynić pierwsza dziewczyna
Jamesa, że wywoływała u niego tak przykre wspomnienia. Nie chciała oglądać jego
cierpiącej miny, więc postanowiła pozostawić ten temat. Jednaj nurtowała ją
jeszcze jedna kwestia.
- Powiedz
mi, James. Czy wy naprawdę wtedy TO zrobiliście? Ty, Syriusz i Laura?
James
parsknął śmiechem widząc, jak twarz Lily oblewa się szkarłatnym rumieńcem.
Powrócił wspomnieniami do tamtego poranka w Hogwarcie. Jak mógłby o tym
zapomnieć? I choć dzisiejszą noc stawiał na pierwszym miejscu, tamten numerek,
zdecydowanie znajdował się w pierwszej dziesiątce jego najlepszych seksualnych
przygód.
- Tak, Lily.
Zrobiliśmy TO! – Odpowiedział po chwili, wciąż nie przestając się głupio
uśmiechać.
Lily
otworzyła usta, ale szybko je zamknęła, znów otworzyła… zabrakło jej słów.
Gdzieś głęboko w sobie, wciąż miała nadzieję, że to wszystko było mitem, ot
plotka mająca na celu, podbudowanie samczego ego.
- W głowie
mi się nie mieści! Jak mogłeś to zrobić?! Laura, była twoją dziewczyną!!! Każdą
tak ochoczo dzielisz się z przyjaciółmi?!?
- Hej, hej!
– Objął ją szybko, widząc jak wzbiera w niej gniew. – Po pierwsze, wiesz
dobrze, jaki był mój stosunek do Laury. Nigdy jej nie kochałem i nigdy nie
traktowałem tamtego pseudo związku poważnie. Po drugie, tamtego dnia wszyscy
byliśmy mocno sponiewierani i nie myśleliśmy zbyt jasno. A po trzecie, to Laura
wszystko zainicjowała. To był jej pomysł. Sama zaczęła dobierać się do
Syriusza, on tylko skorzystał z okazji.
- A ty nie
miałeś nic przeciwko?!?
- A dlaczego
miałem mieć? Zawsze to jakieś nowe doświadczenie. – Ugryzł się w język, widząc
jak oczy Lily zwężają się niebezpiecznie. Jego argumenty najwyraźniej do niej
nie docierały. – Lily, Laura to młoda nienasycona nimfomanka. Nigdy wcześniej
nie spotkałem dziewczyny, która miałaby takie zapotrzebowanie na seks jak ona.
- Nie
przekonasz mnie tym. Wciąż uważam, że to, co zrobiliście, było chore i świńskie.
Mam też nadzieję, że nigdy nie przyjdzie ci do głowy proponowanie mi…
- Nawet nie
kończ!!! – Burknął gniewnie. – Jesteś moja, Lily! Tylko moja! I zabiję każdego
frajera, który spróbuje się dotknąć!
Uśmiechnęła
się i złożyła delikatny pocałunek na jego ustach. Ale James nie odwzajemnił
uśmiechu. W środku cały się trząsł na samą myśl, że Lily mogłaby mieć jakiegoś
innego chłopaka. Tyle lat zajęło mu, by ją zdobyć, nie wyobrażał, więc sobie,
że teraz mógłby ją stracić. Już raz to przechodził. Już raz ktoś odebrał mu
dziewczynę, którą kochał i doskonale pamiętał jak to smakuje. Drugi raz nie
zniósłby tego.
- Chyba
powinniśmy wstawać, już po dwunastej. – Zaczął podnosić się z łóżka nie patrząc
na Lily.
- James,
wszystko w porządku? – Zmarszczyła brwi, zaniepokojona jego nagłą zmianą
nastroju.
- Oczywiście
– skłamał, wstając z łóżka i udając się do łazienki – Idę pod prysznic.
Gdy usłyszała odgłos płynącej wody za
ścianą, okryła się szczelniej kołdrą i zapatrzyła w sufit. Cóż takiego
powiedziała, że tak bardzo się rozgniewał? Czuła się zagubiona, bo tak naprawdę
nie miała zielonego pojęcia, o co mu chodzi. Westchnęła ciężko, podnosząc się z
łóżka. Uzmysłowiła sobie, że prawie w ogóle go nie zna. Tak wiele musiała się
jeszcze nauczyć. Postanowiła, że musi jak najszybciej poprawić mu samopoczucie.
Nie chciała, aby przez jej niewyparzony język, James boczył się przez cały
dzień.
Na palcach pognała do łazienki i
bezszelestnie uchyliła drzwi. Zaparło jej dech w piersiach, gdy go ujrzała.
Stał pod prysznicem opierając ręce o ścianę i pozwalając, by gorąca woda
spływała po jego włosach. Miał zamknięte oczy i wyglądał na zamyślonego. Lily
poczuła nagłe wyrzuty sumienia, że wprowadziła go w taki podły nastrój. Nie
zwlekając, rozsunęła zasłonki i weszła pod prysznic.
Stanęła za
Jamesem i oplotła go ramionami w pasie. Drgnął lekko, ale się nie odwrócił,
wciąż pogrążony w ponurych myślach.
-
Przepraszam, nie chciałam cię rozgniewać. – Szepnęła całując lewą łopatkę.
Westchnął
ciężko i odwrócił się do niej. Zaskoczył Lily, bo wcale nie był zły. Wyglądał
jak zbity pies. W jego oczach dostrzegła tyle żalu i bólu, że aż serce jej się
ścisnęło.
- Wszystko w
porządku? – Zapytała, gdy odetchnął głęboko i mocno ją objął.
- Tak, to ja
przepraszam. – Uśmiechnął się delikatnie i pocałował w czoło. – Po prostu jak
sobie pomyślę, że ktoś inny mógłby…
- Ciii nic
nie mów. – Lily zamknęła mu palcem usta. – Jestem twoja, James. Kocham cię, nic
tego nie zmieni. Jestem z tobą i nigdzie się nie wybieram. – Jeszcze mocniej go
uścisnęła jakby na potwierdzenie swoich słów, a w głowie odnotowała sobie
kolejny szczegół, jaki się właśnie o nim dowiedziała – „chorobliwie zazdrosny”.
- Kocham
cię, Lily – szepnął, całując ją. Lecz ten pocałunek, był inny niż te, które
składał na jej ustach minionej nocy. Ten był bardziej zaborczy i chciwy, jak
gdyby próbował naznaczyć ją, że należy tylko do niego.
Długo stali
razem pod prysznicem, całując się i dotykając, poznając swoje ciała i okazując
sobie tyle czułości na ile było ich stać. Nie spieszyli się jakby cały świat
przestał istnieć.
Dopiero
głośne walenie do drzwi i krzyki zniecierpliwionego i głodnego Syriusza
uzmysłowiły im, że czas najwyższy powrócić do rzeczywistości…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz