sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 40

          Lily przeciągnęła się leniwie, gdy pierwsze promienie sierpniowego słońca wpadły do pokoju, przez brudne okno i oświetliły jej twarz. Otworzyła oczy, ale się nie poruszyła. Uśmiechnęła się do siebie czując, jak oddech Jamesa przyjemnie łaskocze ją w kark.
Wciąż pogrążony w głębokim śnie, przytulał się do jej nagich pleców, przerzuciwszy jedną nogę przez jej udo, jakby próbował jeszcze bardziej przygarnąć ją do siebie.
Westchnęła głęboko, wspominając wydarzenia minionej nocy. Na samą myśl o tym, co James wyczyniał z jej ciałem, robiło jej się gorąco. To była cudowna noc, właśnie tak ją sobie wyobrażała w swoich marzeniach.
Bardzo ostrożnie – żeby go nie zbudzić – odwróciła się na drugi bok. Zafascynowana przyglądała się jego twarzy. Ach te magiczne usta, potrafiły nie tylko świetnie całować! Na myśl, gdzie się wczoraj znajdywały przebiegł jej po plecach dreszcz podniecenia. Zdziwiła się, gdy uzmysłowiła sobie, że znów go pragnie i jest gotowa na kolejną porcję namiętnych igraszek.
Położyła dłoń na policzku, pokrytym jednodniowym zarostem, a później palcem wskazującym dotknęła jego lekko opuchniętych warg.
Wydawało się, że wciąż śpi, jednak jego ramiona zacisnęły się mocniej pozbawiając ją na chwilę tchu. Kiedy dłoń Jamesa przesunęła się na jej pośladek, miała już pewność, że się obudził. Wciąż nie otwierał oczu, ale na ustach zagościł mu diaboliczny uśmieszek.
Zacisnął dłoń na jej pupie i przysunął ją do siebie jeszcze bliżej. Lily poczuła na swym brzuchu, budzącą się do życia męskość Jamesa.
- Witaj, piękna. – Wyszeptał schrypniętym głosem, uchylając lekko powieki.
- Witaj, ogierze. – Zachichotała.
- Jak się czujesz?
- Cudownie! – Wzruszyła ją ta troska w jego głosie. Przeciągnęła się niczym kotka i zarzuciła mu dłonie na szyję. – A ty, jak się czujesz?
- Nie jestem w stanie opisać tego słowami. – Uśmiechnął się i zmiażdżył jej usta namiętnym pocałunkiem – I znów cię pragnę! – Wyszeptał chowając twarz w zagłębieniu jej szyi.
- Właśnie czuję, - zachichotała, – jeśli o mnie chodzi, to możemy dziś nie wychodzić z łóżka.
- Pidżama party! Fantastyczny pomysł. – James powędrował dłonią po udzie Lily a następie przerzucił sobie jej nogę przez biodro. – Niestety będę musiał wstać, choć na kilkanaście minut. Zostały mi tylko trzy gumki. – Sam był w szoku po dzisiejszej nocy. Zwykle nosił przy sobie dziesięć prezerwatyw i jak do tej pory nie zdarzyła mu się, sytuacja, by groziło mu wyczerpanie zapasu podczas jednej nocy z dziewczyną. Jednak jak dotąd nigdy nie trafił na dziewczynę, która podniecała go tak bardzo, jak Lily. Wciąż nie mógł się nią nasycić.
- Ile ich miałeś? – Zapytała zbita z tropu.
- Dziesięć. Zostały trzy – wyszczerzył się jak rekin.
- O Boże!
- Nie martw się, w kufrze mam jeszcze mały zapas.
  Lily zrobiło się nagle gorąco. Nie sądziła, że jej pierwsza noc z mężczyzną będzie tak intensywna. Nie pamiętała ile orgazmów przeżyła, nie potrafiła sobie nawet przypomnieć, kiedy James zmieniał prezerwatywy. Czy to wszystko działo się naprawdę?!? Nawet w tych najbardziej nieprzyzwoitych snach nie wyobrażała sobie, że tak to będzie wyglądało. A James najwyraźniej, był nieźle zaprawiony w boju, skoro wciąż jeszcze nie padł ze zmęczenia.
- Naprawdę wciąż jeszcze masz chęci? – Zapytała, zastanawiając się, skąd on czerpie siłę.
- Wątpisz w to? – Poruszył biodrami, ocierając się o jej uda swoja twardą męskością. Zachłysnęła się powietrzem a pomiędzy jej nogami zrobiło się nagle dziwnie mokro. – Jeśli masz dość, damy sobie spokój.
- Sprawdź i oceń sam. – Mruknęła zalotnie. W jej głowie odezwał się cichy irytujący głosik, mruczący - „Zdzira”. Zignorowała go.
James przesunął dłoń niżej i wsunął w jej wnętrze jeden palec.
- Mmm…. Jesteś nienasycona – szepnął, czując jak ocieka sokami – Chyba za mało się wczoraj postarałem. Wybacz, zaraz to naprawię… - i drugi palec zanurzył się w jej wnętrzu.
- Och, James…. – Stęknęła wyginając głowę do tyłu – zaraz eksploduję!
- I o to chodzi, maleńka! – Zamruczał i pocałował ją namiętnie.
Przekręcił Lily na plecy, by mieć lepszy dostęp do jej biustu. Nie przerywając pieszczot dłonią, powoli przeniósł usta na jej szyję i piersi. Gdy wziął do ust jeden z sutków i zaczął delikatnie ssać, Lily jęknęła z rozkoszy.
Zamknęła oczy i wplotła palce w jego włosy. Podkurczyła nogi w kolanach, aby ułatwić mu penetrację.
James, pocałunkami wytyczył mokrą ścieżkę na jej brzuchu, pępku, aż nareszcie dotarł do celu. Zapach podnieconej Lily, odurzał go niczym narkotyk. Ta dziewczyna miała nad nim całkowitą kontrolę i za nic w świecie nie potrafiłby się jej teraz oprzeć. Wysunął z Lily palce i zastąpił je językiem.
- James! – Krzyknęła tracąc nad sobą panowanie, jej oddech rwał się a całe ciało trzęsło się w rozkosznych konwulsjach.
Jego język poruszał się jeszcze szybciej, aż wreszcie odpłynęła w niebyt wstrząśnięta potężnym orgazmem. Utrzymał ją w tym stanie, nie przerywając pieszczot, aż jej ciało zwiotczało a ona otworzyła wreszcie oczy. Podciągnął się do góry, uśmiechnął łagodnie i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
- Jezu, co to było? – Wysapała, próbując zaczerpnąć powietrza.
- Odlot na orbitę – zaśmiał się – A teraz czas polecieć w kosmos! – Wyswobodził się z jej objęć i sięgnął do szafki nocnej, skąd zgarnął foliową torebeczkę z prezerwatywą. Pospiesznie nałożył gumkę i spojrzał z uśmiechem na rudowłosą, nagą piękność leżącą obok. Jej oczy lśniły jak nigdy dotąd, a z jej ust nie schodził uśmiech. Zarzuciła Jamesowi ramiona na szyję i przytuliła go mocno, gdy powoli zanurzał się w jej ciasnym, ciepłym wnętrzu.
- Kocham cię. – Wyszeptała całując go w usta.
- Uwielbiam, gdy to mówisz – zamruczał, powoli i delikatnie kochając się z nią.

*
           Lily oparła głowę na łokciu i spojrzała na Jamesa. Na jej ustach wciąż błądził idiotycznie szeroki uśmiech. Czuła się przyjemnie obolała i błogo zaspokojona. Jej myśli potoczyły się w kierunku, który błąkał się w jej głowie już od kilku godzin. Po dzisiejszej nocy i udanym poranku, z całą pewnością mogła stwierdzić, że jej chłopak nie jest nowicjuszem w sprawach łóżkowych. Na pewno miał nie jedną kochankę, gdzieś przecież musiał nauczyć się tych wszystkich sztuczek. Poczuła lekkie ukłucie zazdrości, na myśl o byłych dziewczynach Jamesa. Wiedziała, że nie powinna się tym zbytnio interesować, jednak ciekawość nie dawała jej spokoju.
- Mogę cię o coś zapytać? – Nieśmiało pogłaskała palcem jego ramię.
- O co tylko chcesz. – Spojrzał na nią spod przymkniętych powiek.
- Ile miałeś lat, kiedy… no wiesz.
Milczał przez chwilę wyraźnie zmieszany tym pytaniem.
- Piętnaście – odpowiedział wreszcie, wbijając wzrok w sufit, złożył ręce na karku i westchnął ciężko.
- Szybko zacząłeś. – Przygryzła dolną wargę, kłócąc się ze swoimi myślami, czy zadać kolejne pytanie. Ciekawość zwyciężyła. – Czy to było w szkole, znam ją?
- Nie, to było w wakacje - zmarszczył brwi, jakby wspomnienie tego wydarzenia sprawiało mu ból. – Wyjechaliśmy z rodzicami do Chorwacji… - drgnął nerwowo i zacisnął mocno powieki – wybacz mi, ale nie chcę o tym mówić. To nie są miłe wspomnienia.
- Och! Rozumiem. – Zaczerwieniła się i skarciła w duchu za wścibstwo. – Przepraszam.
- Nie przepraszaj, skąd miałaś wiedzieć. – Przekręcił się na bok i uśmiechnął, ale uśmiech nie sięgał jego oczu – teraz tak poważnych i pełnych bólu.
Lily zastanawiała się, kim była i co takiego musiała uczynić pierwsza dziewczyna Jamesa, że wywoływała u niego tak przykre wspomnienia. Nie chciała oglądać jego cierpiącej miny, więc postanowiła pozostawić ten temat. Jednaj nurtowała ją jeszcze jedna kwestia.
- Powiedz mi, James. Czy wy naprawdę wtedy TO zrobiliście? Ty, Syriusz i Laura?
James parsknął śmiechem widząc, jak twarz Lily oblewa się szkarłatnym rumieńcem. Powrócił wspomnieniami do tamtego poranka w Hogwarcie. Jak mógłby o tym zapomnieć? I choć dzisiejszą noc stawiał na pierwszym miejscu, tamten numerek, zdecydowanie znajdował się w pierwszej dziesiątce jego najlepszych seksualnych przygód.
- Tak, Lily. Zrobiliśmy TO! – Odpowiedział po chwili, wciąż nie przestając się głupio uśmiechać.
Lily otworzyła usta, ale szybko je zamknęła, znów otworzyła… zabrakło jej słów. Gdzieś głęboko w sobie, wciąż miała nadzieję, że to wszystko było mitem, ot plotka mająca na celu, podbudowanie samczego ego.
- W głowie mi się nie mieści! Jak mogłeś to zrobić?! Laura, była twoją dziewczyną!!! Każdą tak ochoczo dzielisz się z przyjaciółmi?!?
- Hej, hej! – Objął ją szybko, widząc jak wzbiera w niej gniew. – Po pierwsze, wiesz dobrze, jaki był mój stosunek do Laury. Nigdy jej nie kochałem i nigdy nie traktowałem tamtego pseudo związku poważnie. Po drugie, tamtego dnia wszyscy byliśmy mocno sponiewierani i nie myśleliśmy zbyt jasno. A po trzecie, to Laura wszystko zainicjowała. To był jej pomysł. Sama zaczęła dobierać się do Syriusza, on tylko skorzystał z okazji.
- A ty nie miałeś nic przeciwko?!?
- A dlaczego miałem mieć? Zawsze to jakieś nowe doświadczenie. – Ugryzł się w język, widząc jak oczy Lily zwężają się niebezpiecznie. Jego argumenty najwyraźniej do niej nie docierały. – Lily, Laura to młoda nienasycona nimfomanka. Nigdy wcześniej nie spotkałem dziewczyny, która miałaby takie zapotrzebowanie na seks jak ona.
- Nie przekonasz mnie tym. Wciąż uważam, że to, co zrobiliście, było chore i świńskie. Mam też nadzieję, że nigdy nie przyjdzie ci do głowy proponowanie mi…
- Nawet nie kończ!!! – Burknął gniewnie. – Jesteś moja, Lily! Tylko moja! I zabiję każdego frajera, który spróbuje się dotknąć!
Uśmiechnęła się i złożyła delikatny pocałunek na jego ustach. Ale James nie odwzajemnił uśmiechu. W środku cały się trząsł na samą myśl, że Lily mogłaby mieć jakiegoś innego chłopaka. Tyle lat zajęło mu, by ją zdobyć, nie wyobrażał, więc sobie, że teraz mógłby ją stracić. Już raz to przechodził. Już raz ktoś odebrał mu dziewczynę, którą kochał i doskonale pamiętał jak to smakuje. Drugi raz nie zniósłby tego.
- Chyba powinniśmy wstawać, już po dwunastej. – Zaczął podnosić się z łóżka nie patrząc na Lily.
- James, wszystko w porządku? – Zmarszczyła brwi, zaniepokojona jego nagłą zmianą nastroju.
- Oczywiście – skłamał, wstając z łóżka i udając się do łazienki – Idę pod prysznic.
          Gdy usłyszała odgłos płynącej wody za ścianą, okryła się szczelniej kołdrą i zapatrzyła w sufit. Cóż takiego powiedziała, że tak bardzo się rozgniewał? Czuła się zagubiona, bo tak naprawdę nie miała zielonego pojęcia, o co mu chodzi. Westchnęła ciężko, podnosząc się z łóżka. Uzmysłowiła sobie, że prawie w ogóle go nie zna. Tak wiele musiała się jeszcze nauczyć. Postanowiła, że musi jak najszybciej poprawić mu samopoczucie. Nie chciała, aby przez jej niewyparzony język, James boczył się przez cały dzień.
    Na palcach pognała do łazienki i bezszelestnie uchyliła drzwi. Zaparło jej dech w piersiach, gdy go ujrzała. Stał pod prysznicem opierając ręce o ścianę i pozwalając, by gorąca woda spływała po jego włosach. Miał zamknięte oczy i wyglądał na zamyślonego. Lily poczuła nagłe wyrzuty sumienia, że wprowadziła go w taki podły nastrój. Nie zwlekając, rozsunęła zasłonki i weszła pod prysznic.
Stanęła za Jamesem i oplotła go ramionami w pasie. Drgnął lekko, ale się nie odwrócił, wciąż pogrążony w ponurych myślach.
- Przepraszam, nie chciałam cię rozgniewać. – Szepnęła całując lewą łopatkę.
Westchnął ciężko i odwrócił się do niej. Zaskoczył Lily, bo wcale nie był zły. Wyglądał jak zbity pies. W jego oczach dostrzegła tyle żalu i bólu, że aż serce jej się ścisnęło.
- Wszystko w porządku? – Zapytała, gdy odetchnął głęboko i mocno ją objął.
- Tak, to ja przepraszam. – Uśmiechnął się delikatnie i pocałował w czoło. – Po prostu jak sobie pomyślę, że ktoś inny mógłby…
- Ciii nic nie mów. – Lily zamknęła mu palcem usta. – Jestem twoja, James. Kocham cię, nic tego nie zmieni. Jestem z tobą i nigdzie się nie wybieram. – Jeszcze mocniej go uścisnęła jakby na potwierdzenie swoich słów, a w głowie odnotowała sobie kolejny szczegół, jaki się właśnie o nim dowiedziała – „chorobliwie zazdrosny”.
- Kocham cię, Lily – szepnął, całując ją. Lecz ten pocałunek, był inny niż te, które składał na jej ustach minionej nocy. Ten był bardziej zaborczy i chciwy, jak gdyby próbował naznaczyć ją, że należy tylko do niego.
Długo stali razem pod prysznicem, całując się i dotykając, poznając swoje ciała i okazując sobie tyle czułości na ile było ich stać. Nie spieszyli się jakby cały świat przestał istnieć.

Dopiero głośne walenie do drzwi i krzyki zniecierpliwionego i głodnego Syriusza uzmysłowiły im, że czas najwyższy powrócić do rzeczywistości…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz