Dorcas po nieprzespanej nocy i
morzu wylanych łez, postanowiła, że tego dnia nie opuści sypialni dziewcząt,
tak, więc Lily samotnie przemierzała korytarze zamku Hogwart rozmyślając o
wydarzeniach minionego weekendu. Piękna pogoda za oknem, mocno grzejące słońce
i zapach polnych kwiatów miały się nijak w stosunku do tego, co czuła. Była
otępiała i miała pustkę w głowie, całe ciało bolało ją od wielogodzinnego
tulenia przyjaciółki. Zatrzymała się przy jednym z okien, by ochłonąć i
wyrzucić z głowy wszystkie negatywne myśli, jednak wciąż nie potrafiła się
uspokoić. Jedyną pocieszającą myślą, była ta, że niedługo wszystko się
uspokoi. Za dwa miesiące opuści
Hogwart i będzie miała dużo czasu by zapomnieć o tych wszystkich przykrych
sytuacjach mających miejsce tego roku, a po wakacjach wróci wypoczęta i
szczęśliwa. Modliła się w duchu, by i Dorcas szybko ogarnęła się po tak
bolesnym rozstaniu z Syriuszem Blackiem.
Odetchnęła
kilka razy i uśmiechnęła się na widok Hagrida, który w swoim ogródku właśnie
pielęgnował pomidory wielkości melonów. Postanowiła, że po lekcjach zaciągnie
do niego Dorcas, by choć na chwilę oderwała się od czarnych myśli mącących jej
umysł.
Ziewnęła i
potrząsnęła głową, aby pozbyć się przykrych skutków nieprzespanej nocy. Ruszyła
powolnym krokiem w kierunku Wielkiej Sali, potrzebowała dużej dawki kofeiny i
to jak najszybciej, w przeciwnym razie zaśnie na lekcji z Historii Magii, które
rozpoczynały poniedziałkowy cykl zajęć.
Właśnie
zastanawiała się nad tym, czy profesor Binns zorientuje się, że otrzyma
niedokończone wypracowanie o zaklęciu Alochomora, gdy ktoś brutalnie chwycił ją
za rękę i wciągnął do ciemnej, opustoszałej komórki. Zdążyła tylko wydać z
siebie przerażony pisk zaskoczenia, a gdy zamierzała krzyknąć znacznie
głośniej, ów ktoś zasłonił jej usta dłonią i zapalił różdżkę. Zmrużyła oczy oślepiona
jej blaskiem, nie widziała twarzy napastnika, ale od razu rozpoznała jego głos.
- Nie
krzycz, to tylko ja!
Chwyciła
porywacza za nadgarstek i brutalnie uwolniła swoje usta. Jej serce tłukło się w
piersi jakby zamierzało stamtąd wyskoczyć a kolana trzęsły się tak mocno, że
ledwie zdołała na nich ustać.
- Chryste,
James! Zamierzasz mnie zabić?! Zaraz dostanę zawału!
-
Przepraszam. – Odpowiedział skruszonym głosem, robiąc krok w tył.
Lily
korzystając z kawałka wolnej przestrzeni osunęła się po ścianie, próbując
uspokoić skołatane nerwy.
- Co ty
sobie do cholery wyobrażasz?! – Warknęła, wciąż nie mogąc dojść do siebie.
- Rany,
przepraszam, nie sądziłem, że się tak przestraszysz! – Zmieszany klęknął,
walcząc z silną pokusa by ją przytulić. – Musiałem z tobą porozmawiać… na
osobności.
- Nie mamy,
o czym rozmawiać. Wczoraj usłyszałeś wszystko, co miałam ci do powiedzenia!
- Ale ja nie
powiedziałem…
- Jesteś
wstrętną świnią, bez uczuć, zasad moralnych i skrupułów! – Wycedziła, czując
jak zamiast strachu ogarnia ją gniew.
- Przymknij
się na chwilę i daj mi coś powiedzieć, dobrze? Jesteś niesprawiedliwa, nie masz
absolutnie żadnych podstaw żeby się na mnie wściekać…
- Syriusz
zdradził…
- Syriusza w
to nie mieszaj! Ani Dorcas, nie rozmawiamy teraz o nich tylko o nas.
-
Pozwoliłeś, na to, by… by… - Lily skrzywiła się na samą myśl o tym, co zrobili
dwaj szaleni Gryfoni.
- To, co się
wydarzyło, było nieplanowane. Było bardzo wcześnie, mieliśmy kaca i nie
myśleliśmy zbyt rozsądnie, do tego Laura zainicjowała całą sytuację zupełnie
niespodziewanie. Jednorazowy, głupi incydent, o którym zamierzaliśmy zapomnieć
jeszcze tego samego dnia. I wszystko skończyłoby się jak należy, gdyby nie ta
głupia zdzira z za długim językiem!
- Wszystkie
swoje dziewczyny nazywasz zdzirami?! – Wypaliła, bo naprawdę nic mądrzejszego
nie przychodziło jej do głowy.
- Nie jest
moją dziewczyną! I dobrze wiesz, że tak naprawdę nigdy nie była. Ale teraz już
oficjalnie się od niej uwolniłem…
- Dość, nie
zamierzam tego słuchać! – Podniosła się i otrzepała szatę z kurzu. – Zupełnie
nie obchodzi mnie, kto jest a kto nie jest twoją dziewczyną i co z nią robisz w
wolnych chwilach!
- To,
dlaczego wciąż się na mnie wściekasz? – Zapytał lekko rozbawionym głosem,
wyciągając z jej włosów pajęczynę. Jeszcze nie wiedział jak zakończy się ta
rozmowa, ale coś mu podpowiadało, że wyjdzie z tej potyczki zwycięsko.
-
Wiedziałeś, że Syriusz…
- Mieliśmy
nie rozmawiać o Syriuszu i Dorcas, pamiętasz? Pytam się, dlaczego wściekasz się
na mnie?
Zapadła
chwila ciszy, Lily intensywnie zastanawiała się, co odpowiedzieć, ale nic nie
przychodziło jej do głowy. Dlaczego tak naprawdę wściekała się na Jamesa?!? Czy
miała jakiś racjonalny powód? Tak, miała, ale za nic w świecie nie mogła
powiedzieć o nim głośno w obecności Pottera.
- Lily, a
może… - zawahał się na chwilę, by powstrzymać uśmiech, który cisnął mu się na
usta. – Czy ty przypadkiem nie jesteś zazdrosna?
Wciągnęła
głośno powietrze oburzona, że tak szybko odgadł jej myśli.
- Słucham?!?
Skąd przyszedł ci do głowy tak kretyński pomysł!?!
- No nie
wiem, zachowujesz się dość dziwnie, sama przyznaj. Mówisz, że nic cię nie
obchodzi, co i z kim robię, a obrażasz się na mnie za sprawy, które cię nie
dotyczą.
Nie zaczynaj
z Syriuszem, już to ustaliliśmy! – Pogroził jej palcem, uradowany, że strzelił
w dziesiątkę. Lily mogła mówić, co chciała, ale jej twarz zdradzała wszystkie
jej prawdziwe emocje.
-
Zwariowałeś! Nie jestem zazdrosna! Jestem po prostu wściekła i oburzona twoim
zachowaniem…
- Dobrze,
ale gdybyśmy założyli, że Syriusz nie jest chłopakiem Dorcas, a Dorcas nie jest
twoją najlepszą przyjaciółką to czy miałabyś powód żeby tak bardzo bulwersować
się całą sytuacją? – Zapytał podchwytliwie. – Odpowiedz, Lily – ponaglił ją,
niecierpliwiąc się, gdy zbyt długo milczała.
- Nie, nie
miałabym powodu. – Przyznała z niechęcią.
- No
widzisz, więc przestań strzelać fochy jak małe dziecko i zapomnijmy o całej
sytuacji. Zgoda? – Zapytał wyciągając do niej dłoń w geście pojednania.
- Nie do
cholery! - Tupnęła nogą – Dorcas jest moją przyjaciółką, a Syriusz był jej
chłopakiem!
- Do
Syriusza i Dorcas dojdziemy za chwilę – powiedział tonem jak gdyby był
psychiatrą, który ma przed sobą wyjątkowo agresywnego i nieobliczalnego
pacjenta. – Pytam czy między tobą i mną jest zgoda?
- Dobrze
masz rację! – Zdenerwowała się - Nie mam powodów, by się na ciebie wściekać,
jest zgoda! Szczęśliwy?!
- Jak
cholera! – Uśmiechnął się szeroko, pokazując szereg białych zębów. Otworzył
drzwi wpuszczając do komórki świeże powietrze i promienie porannego słońca.
Skłonił się lekko i gestem ręki zachęcił do opuszczenia kryjówki. – W porządku,
a więc skoro ustaliliśmy już najważniejsze, możemy przejść do problemu Łapy i
Dorcas.
- Nie ma
żadnego Łapy i Dorcas… - spojrzała na niego marszcząc brwi, bo właśnie
uświadomiła sobie… - Dlaczego wy tak na niego mówicie? – Zapytała uświadamiając
sobie, że zastanawiało ją to od kilku lat a nigdy nie miała okazji, by o to
zapytać.
- Ponieważ
ma duże dłonie. – Wymyślił na poczekaniu, – Ale nie o tym rozmawiamy.
Z twojego
punktu widzenia Syriusz jest teraz ostatnim łajdakiem i pewnie tego nie
zmienię, ale postaraj się, choć zrozumieć jak do tego wszystkiego doszło.
- Co mam
zrozumieć?! Chyba ze mnie żartujesz?!
- Pomyśl
chwilę, to wszystko było jednym wielkim, zbiegiem niepomyślnych okoliczności.
Dobrze wiesz, że w innej sytuacji Syriusz nigdy by nie zdradził Dorcas.
- Ależ
oczywiście, że by zdradził! – Zaśmiała się ironicznie – I ty też o tym wiesz,
więc nie ściemniaj!
- No dobrze,
oboje to wiemy, ale nie zdradziłby jej w TEN sposób! Nigdy nie przyszło nam do
głowy – ani mi, ani jemu, żeby dzielić się swoimi…
- Nie
przeginaj!
- Dobrze.
Nie zamierzaliśmy nigdy robić takich rzeczy. Jak już mówiłem, wszystko
wydarzyło się bardzo szybko. Wieczorem zalany Syriusz pomylił łóżka i wpakował
się do mojego, gdzie spałem z Laurą. Rano to ona zaczęła się do niego dobierać,
przez pomyłkę. Myślała, że to ja… - z każdym wypowiedzianym zdaniem, czuł że
powinien zakończyć tą rozmowę jak najszybciej, nie zdradzając już więcej żadnych
szczegółów. Twarz Lily robiła się blada a usta coraz bardziej zaciśnięte.
Kontynuował jednak, bo wiedział, że to jedyny sposób, by Lily spróbowała jakoś
udobruchać Dorcas.
- Gdy
odkryła pomyłkę, spodobał jej się ten pomysł i jeszcze bardziej zaczęła
nalegać…
- Och a ty,
biedny leżałeś z boku i wszystkiemu ze spokojem się przyglądałeś! Powinieneś
wygonić Syriusza, albo ją… nieważne kogo, ale powinieneś to przerwać, kiedy
jeszcze nie było za późno! – Tupnęła nogą, by zapanować nad własnymi nerwami.
- Lily, gdy
tylko otworzyłem oczy już było za późno. Nie zrozumiesz tego, bo jesteś kobietą
i nie wiesz jak działa… co się dzieje w głowie… u mężczyzny… - sapnął
sfrustrowany, bo nie miał zielonego pojęcia jak jej to wyjaśnić - … po prostu
kobieta nigdy tego nie zrozumie! Nie zamierzam bronić ani siebie, ani Syriusza,
co się stało to się nie odstanie. Proszę cię tylko, żebyś porozmawiała z
Dorcas…
- O nie!!!
Nie zamierzam bronić Syriusza po tym wszystkim, co zrobił Dorcas!
- Nie chcę
żebyś go broniła! – James zatrzymał się gwałtownie i pociągnął Lily za ramię,
by i ona przystanęła. – Oboje wiemy, że Syriusz i Dorcas i tak niedługo by się
rozstali, to już się szykowało od jakiegoś czasu. Szkoda, że stało się to w tak
przykrych okolicznościach. Nie chcę, żebyś broniła Syriusza, proszę cię tylko,
żebyś spróbowała ją przekonać, że wściekanie się w niczym tu nie pomoże.
Mieszkamy w jednym domu, spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, oni nie będą już nigdy
razem, ale niech przynajmniej rozmawiają ze sobą normalnie!
- Czy ty się
sam słyszysz?! – Zadrwiła splatając ręce na piersi – Wczoraj dowiedziała się,
że jej chłopak uczestniczył w orgii z dziewczyną swojego najlepszego
przyjaciela, a dziś ja mam jej zaproponować żeby zostali przyjaciółmi?!
- No… może
nie dziś, ale chociaż spróbuj… - dopiero teraz uzmysłowił sobie jak kretyński
był jego pomysł. – Przecież nie mogą się do siebie nie odzywać do końca życia!
– Ruszyli dalej korytarzem zbliżając się do schodów prowadzących do Holu
Głównego.
- James, to
się nie uda! Na pewno nie teraz. Dorcas jest naprawdę w kiepskim stanie, nie
spodziewała się aż takiego ciosu. Powiedz Blackowi, żeby nie próbował z nią
rozmawiać! Jeszcze nie teraz, a ja zobaczę, co da się zrobić. – Westchnęła, a
potem uśmiechnęła się tak pięknie, że Jamesowi zaparło dech w piersiach. Już
zamierzał odpowiedzieć takim samym uśmiechem, gdy dziewczyna uniosła do góry
rękę i pomachała do kogoś za jego plecami. Odwrócił głowę i zrozumiał, że
uśmiech nie był przeznaczony dla niego.
- Colin! –
Krzyknęła obchodząc Jamesa i zmierzając w stronę chłopaka, który wyraźnie na
nią czekał – Przepraszam, James, ale obiecałam Colinowi, że pomogę mu w
przygotowaniach do OWUTEMÓW. – Zbiegła po schodach i przywitała się z Krukonem
szybkim buziakiem w policzek.
Jamesowi
krew zaszumiała w uszach, zacisnął pięści i zazgrzytał zębami, by opanować chęć
rzucenia się z pięściami na Gordona. Zamknął oczy i odliczył do dziesięciu. „Za
dwa miesiące już go tu nie będzie!” Powtarzał sobie w myślach idąc do Wielkiej
Sali.
W pokoju Wspólnym Gryfonów, było
tłoczno i gwarno. Wszystkie okna były otwarte by uczniowie mogli cieszyć się
grzmotami pierwszej w tym roku wiosennej burzy. Huncwoci usadowieni na swej
ulubionej sofie, przed kominkiem wykłócali się głośno z Julią, która odwiedziła
Petera i za wszelką cenę próbowała dowiedzieć się, dlaczego Lily i Dorcas nie
chcą im towarzyszyć.
- Jeśli Wy
mi tego nie powiecie, sama tam pójdę i się dowiem! – Powiedziała wyrywając dłoń
z uścisku Petera i próbując wstać z sofy.
- Daj
spokój, Julio! Dorcas jest chora, nie było jej na zajęciach a Lily się nią
opiekuje – wymyślił na poczekaniu Peter, próbując posadzić dziewczynę z
powrotem na kanapie. – Nic się nie stało!
- Słyszałam
inną wersję. Czy to prawda, że się rozstaliście? – Zapytała spoglądając na
Syriusza, który wciąż milczał jak zaklęty.
- Proszę,
cię… - Peter przerwał nagle, bo usłyszeli skrzypnięcie drzwiami na górze, a
chwilę potem po schodach zeszła Dorcas.
- Dorcas! –
Julia uśmiechnęła się szeroko widząc, że dziewczyna jest cała i zdrowa. Jedyne,
co ją zaniepokoiło to podkrążone i zaczerwienione oczy. – Właśnie chciałam…
Dorcas
uciszyła ją jednym gestem i nie rozglądając się na boki, podeszła do Syriusza.
Zaskoczony Black poderwał się z kanapy i uśmiechnął przepraszająco.
- Dorcas,
naprawdę przykro…
Dziewczyna
nie dała mu dokończyć. Chwyciła go za barki, po czym kolanem wymierzyła potężny
cios w sam środek krocza Syriusza. Gryfon wydał z siebie dziwne sapnięcie, łzy
napłynęły mu do oczu, po czym osunął się na kolana i padł na ziemię. Dorcas ukucnęła
obok i wyszeptała najbardziej jadowitym głosem, na jaki było ją stać.
- Jesteś
obrzydliwym, wstrętnym łajdakiem! Żałuję, że w ogóle zaczęłam się z tobą
spotykać! To, była kara za to jak mnie potraktowałeś, a na przyszłość dobrze ci
radzę, zanim coś zrobisz pomyśl głową a nie fiutem! – Podniosła się, po czym
zadarła głowę do góry i odeszła.
- Chyba
możesz to uznać, za pojednanie – Remus krztusząc się ze śmiechu chwycił Łapę za
łokieć i pomógł mu wczołgać się na kanapę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz