Po wspaniałych, zmysłowych, erotycznych
sennych fantazjach, pozostało już tylko wspomnienie. Następnego ranka, Lily jak
na skrzydłach popędziła na śniadanie, aby jak najszybciej zobaczyć się z
Jamesem i powiedzieć mu, jaką podjęła decyzję. Ale niestety nie spotkała go
podczas śniadania. Gdy dotarła na zajęcia z Transmutacji, okazało się, że James
siedzi już przy swoim stole, a kiedy zadzwonił dzwonek, jako pierwszy opuścił
klasę.
Gdy nie
pojawił się na obiedzie, pojęła, że unika jej celowo. Obraził się i nie chciał
z nią rozmawiać, niestety podczas kolacji okazało się, że jej przypuszczenia są
całkowicie prawdziwe. Kiedy wreszcie udało jej się zatrzymać go na kilka
krótkich chwil przed Wielką Salą, usłyszała z jego ust najbardziej przykre
słowa, jakich mogła się spodziewać.
- Przykro
mi, Lily teraz ja muszę pomyśleć, czy mam ochotę z tobą rozmawiać.
Poczuła się
jakby dostała w twarz, jednak miała świadomość, że w pełni zasłużyła sobie na
takie traktowanie.
Koniec roku
szkolnego zbliżał się wielkimi krokami. Wszyscy uczniowie z niecierpliwością
wyczekiwali wytęsknionych wakacji. Wszyscy z wyjątkiem rudowłosej Gryfonki. Z
dnia na dzień Lily czuła się coraz bardziej podle. Zrozumiała, jaka była
okrutna dla Jamesa, kiedy wodziła go za nos. On jednak był jeszcze bardziej
okrutny – całkowicie
ją
ignorował.
James z mściwą satysfakcją obserwował,
jak każdego dnia Lily staje się coraz bardziej podłamana jego całkowitą
ignorancją. Tak naprawdę złość już dawno minęła, nie był na nią też obrażony.
Domyślał się, że dziewczyna wreszcie podjęła decyzję i był jej bardzo ciekaw
jednak miał dwa powody, aby wciąż z nią nie rozmawiać. Pierwszy był trywialny,
po prostu chciał jej utrzeć nosa i dać jej taką samą szkołę cierpliwości, jaką
ona zafundowała jemu. Drugim,
był… strach.
Potwornie bał się ponownego odrzucenia. Nie wiedział jak tym razem zareaguje,
gdy Lily mu odmówi. Zbliżały się dwa, długie miesiące rozłąki, wolał ten czas
spędzić w błogiej nieświadomości, niż z myślą, że Ruda go nie chce.
*
Ostatnią noc przed wakacjami, Huncwoci
spędzili na sprawdzaniu swoich tajnych kryjówek, czy nie pozostawili w nich
jakiś cennych przedmiotów i czy wejścia są odpowiednio zabezpieczone, by
podczas ich nieobecności nie znalazł ich Filch. Nim wreszcie położyli się do
łóżek, spakowali jeszcze swoje kufry i zrobili ostatni tego roku spacer po
Zakazanym Lesie.
O świcie,
obudziło Jamesa jakieś koszmarne pianie, dochodzące z łazienki. Usiadł na łóżku i otworzył oczy. Peter i Remus wciąż
spali, z głowami ukrytymi pod poduszkami, czwarte łóżko, było puste. Teraz miał
już pewność, że sprawcą tego okrutnego wycia, był Syriusz Black. Wstał z łóżka,
ziewnął potężnie i ruszył do łazienki, by strzelić przyjacielowi w pysk. Gdy
stanął w drzwiach, ujrzał Syriusza golącego się i zawodzącego okropnie jakąś
piosenkę. Mina Blacka wskazywała, że był wyraźnie z czegoś zadowolony.
- Zamknij
się wreszcie, bo cię zaknebluję! – Mruknął na przywitanie i usiadł na brzegu
wanny.
- Ktoś tu
chyba wstał lewą nogą. – Zaśpiewał Syriusz, ukazując w uśmiechu szereg białych
zębów.
- Wstałbym
prawą, gdybyś nie obudził mnie swoim wyciem! Co ci tak wesoło?
- Po prostu
się cieszę, mamy wakacje, James!
- I co z
tego?
- Co z tego?
Sam pomyśl! Dziś wieczorem urżniemy się w Pubie u Brada, spotkamy Alice,
Jessicę, siostry „Ksero” i… Raven!!! – Syriusz uśmiechnął się lubieżnie na
wspomnienie tej ostatniej. Już zeszłego lata miał chrapkę na piękną blondynkę.
Jednak…
- Trzymaj
łapy z daleka od Raven, bo ci je połamię! – Warknął James, grożąc przyjacielowi
palcem.
Syriusz westchnął tęsknie, ale skinął
grzecznie głową. To był właśnie powód, przez który Raven Sunshine, była dla
niego nieosiągalna – James. Raven, była dla Jamesa niczym siostra, przyjaźnili
się od dzieciństwa i Rogacz chronił dziewczynę niczym lew. Syriusz pogodził się
już z tym i nie miał żalu do przyjaciela.
- No dobra,
bądź spokojny, nie tknę twojego Słoneczka. – Uśmiechnął się i opłukał twarz
wodą, by zmyć z policzków resztki kremu do golenia.
- Na picie u
Brada też bym nie liczył. Przypuszczam, że dziś matka nie wypuści nas z domu.
- Trudno,
zaczynamy szaleć od jutra, a dziś obeżremy się ciastem orzechowym Mary Potter!
– Syriusz spojrzał na przyjaciela i zmarszczył brwi. Rogacz nie wyglądał na
szczęśliwego. Przysiadł na wannie i poklepał kumpla po plecach. – O co chodzi?
- O nic… o
Lily. – Ramiona Jamesa dziwnie oklapły.
- Przecież
to ty z nią nie gadasz! Chryste, James zaczynasz zachowywać się jak baba.
Porozmawiaj z nią dziś przed wyjazdem.
- Nie jestem
pewien, czy spodoba mi się to, co ma mi do powiedzenia.
- Ach, zatem
wolisz zadręczać się tym przez całe wakacje, tak? To bardzo mądre z twojej
strony, znów będziesz zawracał dupę Raven swoimi problemami?
- O co ci…
- Dobrze
wiesz, o co! Zapomniałeś już, co się działo w zeszłym roku?
- Zamknij
się! – James poderwał się z wanny na wspomnienie koszmarnych wakacji sprzed
roku. – Po co mi o tym przypominasz?! To dwie zupełnie inne sprawy!
- Masz
rację, przepraszam. Nie chcę tylko, żebyś znów się zadręczał. Pogadaj z Ruda i
wyjaśnij sytuację.
James nie odpowiedział tylko wyszedł z
łazienki. Wiedział, że Syriusz ma rację, powinien porozmawiać z Lily,
dowiedzieć się, jaką podjęła decyzję, ale jego męska duma nie pozwalała mu, by
teraz do niej podejść. Przez sześć lat to on zawsze robił pierwszy krok i
zawsze dostawał kosza. Teraz nie był gotowy na to, by kolejny raz odejść z
kwitkiem.
Po uroczystej ceremonii zakończenia roku
szkolnego, Lily i Dorcas po raz ostatni zajrzały do swojego dormitorium a
później udały się na stację kolejową w Hogsmade.
Gdy pociąg
nabrał prędkości i z każda minutą nieubłagalnie zbliżał się do Londynu, Lily
czuła się coraz gorzej. Wiedziała, że to ostatnia szansa, by wyjaśnić sprawę z
Jamesem. Postanowiła, że porozmawia z nim na dworcu, choćby miała go zatrzymać
siłą. Gdy pociąg zatrzymał się wreszcie na stacji King Cross, jej serce waliło
już jak młotem, a ręce trzęsły się tak mocno, że miała problemy z wyciągnięciem
kufra.
Stanęła na
peronie i zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu czarnowłosego okularnika, jednak
odnalezienie go w tłumie uczniów, witających się ze swymi rodzinami, było jak
szukanie igły w stogu siana.
- Lily,
córeczko!
Rozpoznała
kobiecy głos, więc odwróciła głowę i ujrzała rozpromienioną twarz swojej matki.
Tuż za rudowłosą kobietą, stał jej ojciec. Wyszczerzyła zęby i pomachała
radośnie do rodziców, którzy przepychali się przez tłum.
- Mamo!
Tato! – Zawołała, ruszając im na spotkanie i chwilę później rzucając się na
szyję swojej mamie. Dopiero teraz, gdy ją zobaczyła zrozumiała, jak bardzo
tęskniła. Po policzkach Lily popłynęły łzy szczęścia. – Mamusiu, strasznie się
stęskniłam!
- Znów
urosłaś, Lily! – Powiedział Patrick Evans, całując córkę w czoło. – Nauczyłaś
się jakichś nowych czarów w tym roku?
- Nie
uwierzysz, jakich, tato! – Objęła ojca i otarła łzy rękawem.
Nagle za
plecami taty wypatrzyła tego, na którym tak bardzo jej zależało. James i reszta
Huncwotów opuszczała właśnie pociąg. Lily wyrwała się z objęć ojca, całując go
w policzek.
-
Przepraszam was, ale muszę jeszcze załatwić bardzo ważną sprawę. Zaczekajcie
tutaj, wracam za minutę. – I nie dając rodzicom dojść do słowa, rzuciła się
przez tłum w kierunku Pottera.
Z każdym
krokiem, wpadała w coraz większą panikę. Huncwoci, zaopatrzeni już w swoje
kufry, zaczęli przemieszczać się w stronę wyjścia. Tam, gdzie byli nie panował
już taki ścisk, jak ten, w którym ona utknęła. Jęknęła sfrustrowana i
szturchnęła jakiegoś ucznia, jeszcze brutalniej i szybciej brnąc naprzód.
- James!
Zaczekaj!!! – Wrzasnęła na całe gardło, nie do końca przekonana, czy usłyszy ją
w tym hałasie.
Usłyszał ją.
Żaden, nawet najgłośniejszy gwar nie był w stanie sprawić, by nie rozpoznał jej
głosu. Cudownego, niczym dźwięk srebrnych dzwonków. Zatrzymał się i uśmiechnął,
czując jak jego umysł ogarnia błogi spokój po kilku tygodniach burzy.
- James!!!
Usłyszał już
znacznie bliżej i wyraźniej, To Lily biegła, by go zatrzymać! Jego serce
odtańczyło dzikiego twista. Wziął głęboki oddech, przybrał neutralną maskę na
twarz i odwrócił się, dokładnie w chwili, w której, jej udało się go dogonić.
- O co
chodzi, Lily? – Zapytał uśmiechając się tajemniczo.
-
Przepraszam cię, James. – Zaczęła nerwowo. Widział jak trzęsą jej się ręce,
które nieudolnie próbowała ukryć za plecami. – Teraz wiem, że zachowałam się
podle. Rozumiem, że miałeś prawo się na mnie wściekać, ale proszę nie
rozstawajmy się w gniewie. Wybacz mi… - zamilkła, bo nie wiedziała, co chce mu
jeszcze powiedzieć, a raczej jak ma to zrobić.
„Bądź moim
chłopakiem”?, A może „bądźmy razem”? A może raczej „podjęłam decyzję i chcę spróbować”,
tak to ostatnie, było zdecydowanie najlepsze. Jednak nim zdążyła wypowiedzieć
to zdanie na głos, zrozumiała, ze znów zwlekała zbyt długo. Zobaczyła jak
Syriusz ciągnie Jamesa za rękaw i usłyszała nawoływania jakiejś kobiety –
najpewniej pani Potter.
Rogacz
uśmiechnął się delikatnie i ścisnął jej ramię na pożegnanie.
- Udanych
wakacji, Lily. – Powiedział tylko i odszedł zostawiając ją zdruzgotaną i
zrozpaczoną.
„Udanych
wakacji”? Ruda poczuła łzy pod powiekami. I tyle? Co miała przez to rozumieć?
Wybaczył jej czy nie? I co najważniejsze, co będzie dalej? Czy James wciąż
chciał się z nią spotykać? A może już zmienił zdanie?
Nie mogąc
poradzić sobie z huraganem, jaki szalał w jej głowie, powróciła do rodziców.
James upchnął swój kufer w bagażniku i
wygodnie rozsiadł się na tylnym siedzeniu samochodu swojego ojca.
Absurdalnie
szeroki uśmiech na twarzy Jamesa, nie dawał spokoju Syriuszowi, który już zajął
miejsce obok przyjaciela.
- Co ci
powiedziała Evans, że tak ci się gęba cieszy? – Zapytał szeptem, by nie
usłyszeli go państwo Potter.
-
Przepraszała i błagała o wybaczenie.
- Bez jaj!
- No dobra
nie błagała, - parsknął Rogacz, – ale prosiła.
- I co? Co
jej powiedziałeś?
- Jesteście
pewnie głodni, chłopcy. – Wtrąciła się pani Potter, zerkając z czułością na
dwóch Huncwotów.
-
Oczywiście, że jesteśmy, Mary – Syriusz posłał kobiecie swój popisowy uśmiech,
po czym wychylił się do przodu i cmoknął ją w policzek – od rana myślę tylko o
twoim cieście orzechowym.
James
parsknął śmiechem, widząc jak policzki jego matki pokrywają się rumieńcem.
Syriusz
wkradł się do serca Mary Potter z buciorami, i jak nikt potrafił ją oczarować.
I choć
mieszkał u Potterów dopiero od dwóch lat, kobieta traktowała go na równi z
Jamesem.
- Robisz
matce wodę z mózgu. – Wyszeptał Rogacz, gdy Syriusz powrócił na swoje miejsce.
- Jest
szansa, że wypuści nas wieczorem na jednego do Brada. No, więc co powiedziałeś
Rudej?
- Życzyłem
jej udanych wakacji. – Choć wydawało się to niemożliwe, uśmiech Jamesa stał się
jeszcze szerszy.
- I???
- I tyle. Co
jeszcze miałem powiedzieć?
- Że
wybaczyłeś, lub nie.
- Tego dowie
się za jakiś czas.
- Jezu,
jesteś podlejszy ode mnie! – Stwierdził z przerażeniem Black.
- Uczeń przerósł
mistrza.
Obaj
wybuchli głośnym śmiechem.
*
Lily siedziała przy kuchennym stole i
bawiła się uszkiem filiżanki, czekając na śniadanie, które właśnie szykowała
jej mama. Nie spała zbyt dobrze tej nocy. Cały czas śnił jej się w kółko ten
sam, głupi sen. James Potter ukrywał się przed nią na dworcu, a ona w żaden
sposób nie mogła go odnaleźć. Rano, z tego koszmaru, wyrwało ją dopiero walenie
do drzwi. To jej siostra, Petunia budziła ją w ten sposób na śniadanie.
Lily
podniosła wzrok znad filiżanki i przyjrzała się siostrze, która siedząc
naprzeciwko, ukryła twarz za czasopismem dla nastolatek. Ruda zmrużyła oczy i
zastanawiał się, jak to możliwe, żeby tak bardzo oddaliły się od siebie w ciągu
ostatnich sześciu lat.
Kiedyś, nim
Lily otrzymała swój pierwszy list z Hogwartu, były najlepszymi przyjaciółkami,
a teraz? Petunia traktowała ją jak wroga publicznego numer jeden, wyzywała od
dziwolągów i próbowała buntować niej garstkę przyjaciół, która pozostała Lily w
mugolskim świecie. Domyślała się, co było powodem tej wrogości. Petunia była
zazdrosna, o to, że to Lily dostała list z Hogwartu i o to, że rodzice byli tym
faktem szczerze zachwyceni. Jednak nienawiść Petunii, była tak głęboka, że
chyba prędzej by umarła niż się do tego przyznała.
Rozmyślania
na temat siostry, przerwała matka, stawiając na stole dzbanek herbaty i talerz
z gorącą jajecznicą.
- Gdy
spałaś, była tu Diana i pytała czy masz ochotę wybrać się z nią i Derekiem do
kina dziś wieczorem. – Powiedziała Monika Evans.
Lily
uśmiechnęła się na wspomnienie Diany i Dereka – rodzeństwa mieszkającego kilka
domów dalej. I tak naprawdę jedynych przyjaciół, jacy jej pozostali w mugolskim
świecie.
- Zadzwonię
do niej później i się umówię. – Upiła łyk kawy i nałożyła jajecznicę.
- Może
wybierzemy się na zakupy? – Kontynuowała mama. – Petunia idzie z koleżankami na
basen, więc pomyślałam, że my…
Petunia jak
na rozkaz, poderwała się z miejsca i ruszyła w stronę schodów prowadzących na
piętro.
Choć serce
Moniki Evans pękało z żalu, że jej córki tak bardzo się nienawidzą, postanowiła
nie wtrącać się już w ten konflikt, by jeszcze bardziej go nie pogłębić.
- Nie
gniewaj się na Petunię, kochanie – zaczęła, gdy trzasnęły drzwi na piętrze –
próbowałam z nią rozmawiać, ale wiesz, jaka jest uparta.
- Nie
gniewam się na nią mamo, bądź spokojna, już się przyzwyczaiłam.
- Cieszę
się. No to jak? Idziemy na zakupy?
-
Przepraszam, ale nie mam dziś na to nastroju. Może jutro?
- Czy
wszystko jest w porządku, Lily?
- Tak, mamo.
– Nie zabrzmiało to przekonująco, nawet dla Rudej.
- Od kiedy
wysiadłaś z pociągu, zachowujesz się dość markotnie. Widzę, że wracasz ze
szkoły smutna, powiesz mi, co jest tego powodem?
- Nic
ważnego, mamo. Naprawdę, nie przejmuj się tym.
- Dostaliśmy
list gratulacyjny od profesora Dumbledora – rozpromieniła się Monika – jesteśmy
z tatą bardzo dumni, że tak dobrze radzisz sobie w szkole. Ale skoro z nauką
nie masz żadnych problemów, to wnioskuję, że to miłość.
Lily drgnęła
nerwowo i wytrzeszczyła oczy na matkę. Aż tak było widać?
- Nie patrz
tak na mnie, ja też byłam kiedyś nastolatką. Powiesz mi, co to za chłopiec?
- To nie
chłopiec mamo, tylko kolega – Lily napiła się kawy, bo zaschło jej w gardle
na
wspomnienie przykrego pożegnania z Jamesem – trochę się posprzeczaliśmy… to
była moja wina, więc chciałam go przeprosić, ale chyba mi nie wybaczył.
- Bardzo ci
na nim zależy, prawda?
- To tylko
kolega, mamo!
-
Oczywiście! Co nie zmienia faktu, że teraz jest ci przykro. Nie przejmuj się,
przez wakacje zapomni, i gdy się spotkacie we wrześniu, wszystko wróci do
normy.
„Jeśli nie
oszaleję do tego czasu” – pomyślała Lily i uśmiechnęła się do matki. Dopiła
kawę i wstała od stołu.
- Położę się
jeszcze. Nie spałam zbyt dobrze.
- Oczywiście
kochanie, jeśli zmienisz zdanie, co do zakupów, daj mi znać.
Lily położyła się na swoim łóżku i
spojrzała na korkową tablicę, wiszącą nad biurkiem. Wisiało na niej mnóstwo
fotografii. I tych zwykłych i tych magicznych. Przyglądała się im dłuższą
chwilę. Na jednej, bujała się w hamaku, w sadzie swojej babci, inna została
zrobiona podczas zeszłorocznych wakacji, gdy razem z Dorcas spędzały je nad
morzem. Westchnęła tęsknie, kiedy zatrzymała wzrok na zdjęciu z zeszłego roku.
Przedstawiało ono hogwarckie błonia, pokryte śniegiem i wszystkich Gryfonów,
toczących bitwę na śnieżki. Zmrużyła oczy by dojrzeć Jamesa, upychającego śnieg
za kołnierzem Remusa. Uśmiechnęła się na te wspomnienia. Tak bardzo chciała
zobaczyć teraz Jamesa, usłyszeć od niego, że jej wybaczył…
Otworzyła oczy nie bardzo wiedząc, co się
dzieje. Za oknem, słońce chowało się już za horyzont. Usiadła i spojrzała na
zegarek, dochodziła szósta. Przespała cały dzień. Właśnie przecierała oczy, gdy
usłyszała przenikliwy dźwięk, skrobania o szybą. Spojrzała na okno i drgnęła
lekko przestraszona wzrokiem pary olbrzymich, żółtych oczu. Wstała z łóżka i
otworzyła okno, by wpuścić do pokoju niewielką płomykówkę, która drapała w
szybę.
-
Wystraszyłaś mnie, mała – powiedziała, głaskając sówkę po główce – nie należysz
do Dorcas, więc kto cię przysyła? – Odwiązała liścik od nóżki sowy i dała jej
kilka ciasteczek.
Koperta nie
była zaadresowana, co jeszcze bardziej wzbudziło ciekawość Lily. Marszcząc
brwi, rozerwała ją i wyjęła małą karteczkę, złożoną na pół. Było na niej
napisane tylko jedno, ale jakże cudowne słowo.
„Wybaczam”
J.P.
Serce Rudej zakołatało w piersi jak szalone. Zapiszczała ze szczęścia wskakując na łóżko i sprawiając, że wystraszona sowa, zatrzepotała dziko skrzydłami.
Wybaczył jej! James nie gniewał się na nią, i gdy spotkają się po wakacjach, wszystko będzie dobrze! A nawet jeszcze lepiej, kiedy powie mu wreszcie, jaką podjęła decyzję!
- WYBACZYŁ MI!!! – Krzyknęła, podskakując na łóżku jak szalona.
- Lily!!! – Drzwi jej pokoju otworzyły się z hukiem a w progu stanęła przerażona Monika, – Co się stało, dziecko!!!
- Wybaczył mi, mamo!!! – Zapiszczała, radośnie zeskakując z łóżka i rzucając się matce na szyję.
- To cudowna wiadomość, ale chyba nie tak ważna, żeby przyprawić matkę o zawał serca, co?
- Przepraszam! – Zaśmiała się całując kobietę w oba policzki.
- Dobrze, kiedy przestaniesz już tak podskakiwać, zejdź na kolację. Obiad niestety przespałaś. – Kobieta uśmiechając się wyszła z pokoju i cicho zamknęła za sobą drzwi. „Co ta miłość robi z młodzieżą – pomyślała schodząc do kuchni.
Wybaczył jej! James nie gniewał się na nią, i gdy spotkają się po wakacjach, wszystko będzie dobrze! A nawet jeszcze lepiej, kiedy powie mu wreszcie, jaką podjęła decyzję!
- WYBACZYŁ MI!!! – Krzyknęła, podskakując na łóżku jak szalona.
- Lily!!! – Drzwi jej pokoju otworzyły się z hukiem a w progu stanęła przerażona Monika, – Co się stało, dziecko!!!
- Wybaczył mi, mamo!!! – Zapiszczała, radośnie zeskakując z łóżka i rzucając się matce na szyję.
- To cudowna wiadomość, ale chyba nie tak ważna, żeby przyprawić matkę o zawał serca, co?
- Przepraszam! – Zaśmiała się całując kobietę w oba policzki.
- Dobrze, kiedy przestaniesz już tak podskakiwać, zejdź na kolację. Obiad niestety przespałaś. – Kobieta uśmiechając się wyszła z pokoju i cicho zamknęła za sobą drzwi. „Co ta miłość robi z młodzieżą – pomyślała schodząc do kuchni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz