sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 37

    Lily przeciągnęła się leniwie opierając głowę o miękką, białą poduszkę. Pokój Dorcas niewiele się zmienił od czasu, gdy była tu po raz pierwszy sześć lat temu. Ściany wciąż pomalowane były na wściekle czerwony kolor a w oknach wisiały ciężkie złoto – bordowe zasłony. Wielkie dębowe biurko zawalone było stertą ksiąg i pergaminów a w kącie, na komodzie stała metalowa – od dawna niesprzątana – klatka dla ptaków, w której spały, cicho szczebiocząc, dwie papużki nierozłączki.
Jak miło znów zobaczyć Dorcas. Najwspanialszą i najbardziej szaloną przyjaciółkę pod słońcem.
Skrzypnięcie drzwi przywróciło Lily do rzeczywistości. Do pokoju weszła Dorcas niosąc w rękach dwa kubki gorącego kakao. Ustawiła je na stoliku nocnym i rozłożyła się wygodnie obok Lily.
- No to wpadłaś w szpony Pottera, skarbie. – Westchnęła przyglądając się rozmarzonej przyjaciółce.
- Co? – Lily zamrugała nerwowo – Och, daj spokój, tak tylko się zamyśliłam – machnęła ręką bagatelizując zatroskaną minę Dorcas.
- Musisz być ostrożna Lily, to nie jest do końca normalne, że zostawił cię w przeddzień wyjazdu i pędzi do jakiejś zapłakanej laleczki.
- To jego przyjaciółka, jest dla niego jak siostra.
- Czy ty go usprawiedliwiasz?
- Tłumaczę ci, bo uważam, że jesteś niesprawiedliwa. Popatrz na to z jego punktu widzenia. Co ty byś zrobiła na jego miejscu?
- To oczywiste! Zostałabym z moim nowym chłopakiem – odpowiedziała oburzona Dorcas
- Czy aby na pewno? A gdybym to ja potrzebowała pomocy?
- To nie fair! To, co innego, jesteś dla mnie jak siostra… - Dorcas zamilkła, uświadamiając sobie, do czego zmierzała Lily, która teraz uśmiechała się tajemniczo. – No dobra, punkt dla ciebie! – Poddała się wreszcie.
Sięgnęły po swoje kubki i siorbiąc głośno zaczęły delektować się smakiem gorącego kakao. Pyszny, słodki płyn wprawił je w stan błogiego rozleniwienia, o którym Lily marzyła, od kiedy zamknęła wieko kufra w swoim domu.
- No dobrze, od kiedy przyjechałam tu dziś po południu, wciąż rozmawiamy tylko o mnie i o Jamesie. – Wysepleniła Lily, bo boleśnie poparzyła sobie język. – Czas teraz, abyś ty opowiedziała mi, co porabiałaś, gdy się nie widziałyśmy.
Oczy Dorcas zrobiły się wielkie jak spodki a na ustach zagościł szeroki uśmiech. Odstawiła kubek na szafkę i przytuliła się do poduszki.
- Och Lily, zakochałam się!! – Westchnęła rozmarzona.
- Co?!? I trzymałaś to w tajemnicy aż do teraz?!? – Ruda zerwała się z łóżka i z niedowierzaniem spojrzała na przyjaciółkę.
- Nie chciałam Ci przeszkadzać w Twoich wywodach. – Dorcas uśmiechnęła się zawadiacko i pokazała Lily język.
- Ty wiedźmo! Opowiadaj natychmiast! Kto to jest?
- Nazywa się Matt i jest… boski!!!
- A jak poznałaś boskiego Matta?
- Na początku lipca byłam w Hogsmeade u ciotki i tam go spotkałam, pod Trzema Miotłami! Siedział przy barze i sączył drinka, a ja oczywiście zrobiłam z siebie idiotkę!
- Nic nie rozumiem. Matt mieszka w Hogsmeade? Chyba powinnyśmy go znać z Hogwartu?
- Nie mieszka w Hogsmeade! – Sapnęła poirytowana Dorcas – Przyjechał tylko na urlop do babki. Jak nie będziesz przerywać to wszystko ci opowiem.
- Przepraszam. Więc dlaczego zrobiłaś z siebie idiotkę?
- No, więc, weszłam do pubu z kuzynem Tomem i jego kolegami i zaczęliśmy się rozglądać za wolnymi miejscami, gdy podeszłam bliżej baru, zauważyłam go – Dorcas zrobiła dramatyczną pauzę by zaczerpnąć powietrza. – Lily, normalnie jakby mnie piorun strzelił! Nogi mi zmiękły. Pięknie zbudowany, brązowe włosy, zielone oczy i ten zapach… pachniał jak prawdziwy samiec alfa! – Dorcas zamknęła oczy by przywołać wspomnienia a Lily zachichotała cicho. – Stałam tak, jak ostatnia sierota i nie mogłam oderwać od niego wzroku. Wtedy Tom pociągnął mnie za rękaw, bo znaleźli wolny stolik. Nogi mi się poplątały ze zdenerwowania i… chyba domyślasz się, co się stało.
- Zakładam, że runęłaś na podłogę – Lily przestała ukrywać swoją wesołość.
- I oczywiście wprost pod nogi tego seksownego bożka – dokończyła Dorcas szczerząc się radośnie. – Na szczęście zachował się jak prawdziwy dżentelmen, zeskoczył ze stołka i ruszył mi z pomocą. Gdy nasze dłonie się złączyły poczułam jakby przeszedł przeze mnie prąd i Matt też to poczuł, po prostu zaiskrzyło…
- Och to jest tak romantyczne, że zaraz się porzygam. – Parsknęła Lily
- Ja się nie śmiałam z ciebie, gdy opowiadałaś jak kotłowałaś się po łóżku z Potterem – warknęła Dorcas
- Ok, masz rację przepraszam. Opowiedz, kim jest Matt i skąd się wziął.
- To francuz! Mieszka w Paryżu i tam pracuje, jako młodszy sekretarz francuskiego Ministra Magii. Tutaj przyjechał do babci.
- Zaraz, zaraz… pracuje?!? To ile on ma lat?
- 19!
- O rany!
- Wyobraź to sobie, dojrzały, doświadczony mężczyzna i to jeszcze francuz!! – Dorcas zapiszczała podniecona a na jej policzki spłynęły rumieńce. – Prawdziwy Bóg Seksu!!!
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że…- Lily zakryła usta dłonią czując, że sama też się czerwieni – Przecież ledwo się znacie.
- Oczywiście, że nie tego samego wieczora! Spędziliśmy ze sobą urocze dwa tygodnie… a teraz piszemy do siebie. Och Lily, żebyś Ty wiedziała, co potrafią zdziałać jego usta!
- Nie chcę tego słuchać!! – Lily zatkała uszy dłońmi, jednak ciekawość była silniejsza,
bo po chwili zapytała – Jest lepszy od Blacka?
- Black to leszczyk przy Matcie – prychnęła pogardliwie Dorcas – przeleciał kilkanaście lasek i myśli, że jest świetnym kochankiem, ale mógłby się jeszcze dużo nauczyć od Matta.
A wiesz, co jest w nim najcudowniejsze?
- Mów szybko!
- Właśnie to, czego nie potrafi Black! Matt ponad swoje przyjemności najpierw zawsze przedkłada moje. Dotyka, całuje jakbym była największym skarbem! Najpierw zadowala mnie, a dopiero potem myśli o sobie.
- Dorcas, on musiał ci się przyśnić. Tacy faceci nie istnieją – westchnęła Lily. Poczuła się dziwnie, gdy po jej plecach niespodziewanie przemknął dreszcz podniecenia.
- Istnieją! I będziesz miała okazję go poznać! Przyjeżdża do Hogsmeade w październiku. Specjalnie, żeby się ze mną spotkać!
- Ech… A mój super bohater pewnie siedzi w barze i chleje ze swoją przyjaciółką! – Westchnęła Lily. Sama nie rozumiała skąd wzięła się u niej ta złość. Zazdrościła Dorcas?! Ale czego?! Przecież nie miała porównania. Nie wiedziała nic na temat seksu, nie miała pojęcia, jakim kochankiem okaże się James. Po tych nielicznych chwilach, które miała okazję spędzić w jego ramionach, mogła śmiało powiedzieć, że jego usta i dłonie, także potrafią zadziałać cuda z jej ciałem. I nie zauważyła także, aby przejmował się tylko swoimi potrzebami.
- Słuchasz mnie?!?
Podskoczyła gwałtownie, gdy uświadomiła sobie, że zupełnie zapomniała o obecności przyjaciółki.
- Nie słuchałam – Przyznała uśmiechając się przepraszająco.
- Pytałam, kiedy ty wreszcie zdecydujesz się „skoczyć na głęboką wodę” – Dorcas wyszczerzyła zęby jak drapieżny rekin. – Z Colinem już niewiele ci brakowało. A jak będzie z Jamesem?
- Nie wiem, Dorcas. Znamy się tak krótko…
- Znacie się siedem lat!!! – Krzyknęła.
- Oj, jesteśmy razem tak krótko! – Poprawiła się Lily – Boję się, że gdy tylko… boję się, że go rozczaruję.
- Ty durna dziewucho!! – Wściekła się Dorcas – James szaleje za tobą od siedmiu lat! Myślisz, że tylko po to, by cię przelecieć?!?!
Lily drgnęła nerwowo, oburzona szczerością przyjaciółki.
- Potter cię kocha, to jasne jak słońce. I ma świadomość, że jesteś dziewicą, na pewno nie będzie oczekiwał od ciebie znajomości Kamasutry!!!
- Kama – czego?
- Nieważne! Po prostu mu zaufaj.
- Jesteśmy tacy młodzi…
- Taaaaa… a on ma za sobą już z tuzin kochanek – parsknęła Dorcas, – Ale zaraz! Czy on przypadkiem nie ma niedługo urodzin? – W oczach dziewczyny pojawił się dziki błysk.
- 20 sierpnia – Lily westchnęła zrezygnowana – kończy 17 lat a ja nie mam zielonego pojęcia, co mogłabym mu podarować w tak wyjątkowe urodziny.
- Mam świetny pomysł – Dorcas podskoczyła na łóżku klaszcząc w dłonie. – Przewiąż się czerwoną wstążeczką i…
- Oczywiście!! Wyślę mu swoją cnotę w kartonowym pudełeczku – Lily postukała się w głowę. – Zobaczymy się dopiero na Pokątnej. Poza tym, chcę żeby to było coś wyjątkowego a nie szybki numerek „żeby nikt nas nie przyłapał”
- No dobrze, tu się zgadzam, to powinno zaczekać na jakąś super chwilę tylko we dwoje! Ale myślę, że powinnaś mu zrobić niespodziankę w ten wyjątkowy dzień.
- Czy sugerujesz, że powinnam do niego pojechać? – Lily przygryzła wargę myśląc intensywnie
- Właśnie to sugeruję, siostro!
- To mogłoby się udać, ale wciąż nie mam pomysłu na prezent.
- Masz jeszcze 10 dni, by coś wymyśleć! – Dorcas zatarła ręce pochłonięta nowym pomysłem.
Lily uśmiechnęła się na myśl, że mogłaby spotkać się ze swoim super bohaterem wcześniej niż zakładała. On pewnie także, by się ucieszył, cały czas namawiał ją, by znów przyjechała, nawet dziś rano, gdy rozmawiali przez telefon. Wciąż jednak dręczyła ją myśl, cóż mogłaby mu podarować. Przecież miał wszystko… Nagle w jej głowie zaświtał niebanalny pomysł. Zatarła ręce i wyszczerzyła zęby.
- Dorcas, jutro ruszamy na zakupy, posłuchaj, co wymyśliłam!

***

    Lily nacisnęła delikatnie mosiężną klamkę i bezszelestnie uchyliła drzwi. Na szczęście Pan Potter przed swoim wyjazdem zadbał o to, by wszystkie zawiasy, były dobrze naoliwione.
  Wsunęła głowę w szparę i rozejrzała się po pokoju. Przez nie do końca zasunięte zasłonki do pomieszczenia wpadało kilka promieni sierpniowego słońca, więc bez problemu odnalazła sylwetki dwóch śpiących mężczyzn. Ciszę w pokoju zakłócało jedynie pochrapywanie Syriusza, który spał na plecach z szeroko otwartymi ustami. Zakryła dłonią swoje usta, by nie roześmiać się i skupiła się na Jamesie.
Spał na brzuchu z twarzą ukrytą w poduszce, jedna ręka zabawnie zwisała nad krawędzią łóżka a bose stopy wystawały spod za krótkiej kołdry. Cicho wślizgnęła się do pokoju i przysiadła na skraju łóżka Jamesa. Nieśmiało wyciągnęła dłoń i delikatnie pogłaskała go po nagich plecach. Gdy mruknął z zadowoleniem, zwiększyła nacisk, bardziej ośmielona. Jednak po chwili z gardła Jamesa wydobył się groźny pomruk, warknął rozdrażniony.
- Jeśli nie przestaniesz obmacywać moich pleców, to ci przyłożę, Black!
- Ok, już przestaję – parsknęła zabierając dłoń.
Dłuższą chwilę zajęło mu przyswojenie informacji, że głos, który do niego przemówił nie należał do Syriusza. Nie miał jednak odwagi podnieść głowy z poduszki. Nie chciał się budzić z tak pięknego snu. Jednak jego umysł pracował już na wysokich obrotach, utwierdzając go w przekonaniu, że nie śni. I wciąż słyszał ten uroczy chichot, brzmiący jak świergotanie słowika. Błyskawicznie poderwał się z poduszki i obróciłby spojrzeć wprost w te piękne zielone oczy, które śniły mu się każdej nocy.
- Lily, jesteś tu. – Wyszeptał jednym tchem, wciąż nie wierząc w to, co widzi.
- Wszystkiego najlepszego, Jam…
Nie pozwolił jej dokończyć. Porwał ją w ramiona i zmiażdżył jej usta namiętnym, tęsknym pocałunkiem. Serce Lily zgubiło rytm. Objęła go mocno i oddała pocałunek. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy jak bardzo brakowało jej tych namiętnych ust i silnych ramion.
Odsunął się od niej nieznacznie i chwycił jej twarz w obie dłonie.
- Naprawdę tu jesteś – wyszeptał wpatrując się w nią z taką czułością, że serce Lily stopniało.
- Jestem – szepnęła.
  Uśmiechnął się szeroko, pocałował w czubek nosa, czoło, obie powieki, aż wreszcie znów dotarł do ust. Tym razem jednak robił to delikatnie, czule, niemal z czcią.
Wreszcie przestał ją całować, przytulił ją mocno. Lily wtuliła twarz w jego pierś delektując się tym cudownym męskim zapachem. Zapachem Jamesa.
- Boże, jak ja za tobą tęskniłem – westchnął głaszcząc ją po głowie.
- Ja też tęskniłam – wyszeptała całując delikatnie kąciki jego ust.
- Wszystkiego najlepszego z okazji siedemnastych urodzin!
- To najwspanialszy prezent, jaki w życiu dostałem.
- Mam dla ciebie coś jeszcze.
- Może najpierw wykopię stąd Syriusza? – Uśmiechnął się drapieżnie.
- To nie to, co myślisz – trzepnęła go pieszczotliwe w ramię i schyliła się by podnieść coś z podłogi.
Wręczyła Jamesowi zwinięty w rulonik spory kawałek papieru przewiązany czerwoną wstążeczką. Zainteresowany rozwiązał kokardkę i rozwinął papier, by obejrzeć zawartość.
Okazało się, że był to plakat przedstawiający faceta w czerwono – niebieskim kostiumie z wielką literą „S” naszytą na klatkę piersiową. James uniósł jedną brew i przyglądał się lekko zdziwiony.
- Kto to jest? – Zapytał wreszcie.
- Klark Cent, a ściślej mówiąc SUPERMAN.
- Ach, to ten, co zbawia świat! – Załapał przypominając sobie ich ostatnią rozmowę telefoniczną. Musiał przyznać, że facet wyglądał imponująco. Przystojna twarz i idealnie zbudowane ciało – niejeden chłopak popadłby w kompleksy przy tym osiłku.
- To tak jak ty. – Uśmiechnęła się łagodnie – ratujesz swoich przyjaciół z każdych opresji. Jesteś moim super bohaterem.
- Błagam, tylko mnie nie proś, żebym założył niebieskie rajtuzy! – Skrzywił się z obrzydzeniem.
Zaśmiała się głośno i tylko pokręciła głową, gdy James odetchnął z ulgą.
- Powieszę go sobie nad łóżkiem, będzie mnie motywował by więcej ćwiczyć. – Wypiął do przodu klatkę piersiową, aby sprawdzić stan swoich mięśni.
- Nie musisz. Kocham cię takiego, jaki jesteś!
Znieruchomiał i spojrzał na nią zszokowany.
- Powtórz!!
- Kocham Cię, James. – Uśmiechnęła się zaskoczona, z jaką lekkością przyszło jej to wyznanie. Wreszcie przestała bić się z własnymi myślami. Poddała się temu uczuciu. Naprawdę kochała tego wariata.
Rogacz chwycił ją w ramiona i mocno przytulił. Oddychał spazmatycznie a jego serce biło ze zdwojoną prędkością.
- Myliłem się. To jest mój najwspanialszy prezent!! – Pocałował ją namiętnie. – Ja też cię kocham. Do szaleństwa.
- Oooo…, jakie to urocze.
Drgnęli oboje i odwrócili głowy w kierunku, z którego dochodził głos. Całkowicie zapomnieli, że nie są sami w pokoju. Syriusz leżał na boku z głową wspartą na dłoni i przyglądał im się z rozbawieniem.
- Zrobiłem mały rekonesans wśród mugolskich bohaterów. Ruda ja poproszę o plakat z BATMANEM, jest mniej „ciotowaty” niż SUPERMAN.
W kierunku Syriusza poleciała puchowa poduszka Jamesa, jednak zdążył się uchylić przed ciosem.
- Kontynuujcie proszę, jeszcze chwilę i mi stanie. Będę mógł się przyłączyć?
Lily stęknęła z obrzydzeniem na myśl o… nie, nie chciała sobie tego wyobrażać.
- W takich momentach zastanawiam się, jak to możliwe, że jeszcze cię nie zabiłem. – Zrobił gest, jakby chciał udusić przyjaciela, po czym odsunął kołdrę i wstał z łóżka.
- Daj mi chwilę i zmywamy się stąd nim naprawdę zrobię krzywdę temu dupkowi! – Szepnął do Lily cmokając ją w czoło.
- O tak, moja dupka jest niczego sobie. – Zarechotał Black.
James warknął z irytacją i podszedł do komody, by wyciągnąć z szuflady świeżą bieliznę i podkoszulek.
- Co? – Zapytał, gdy odwrócił się i zauważył, że Lily gapi się na niego z otwartymi ustami.
Zamrugała szybko kilka razy i pokręciła głową. Zaczerwieniła się zawstydzona, zmuszając swoją szczękę, by zacisnęła się. Widziała już Jamesa bez koszulki jednak widok jego w samych bokserkach zaparł jej dech w piersi. Jakże ten facet seksownie wyglądał! I jeszcze ten idealnie wyrzeźbiony tyłek. Zdusiła w sobie pokusę, by się na niego rzucić. Opanuj się dziewczyno! Co się z tobą dzieje?
- Nic – westchnęła – poczekam na ciebie na dole. – Wstała z łóżka i zachwiała się lekko na miękkich nogach, a potem szybko opuściła pokój.

  Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o ścianę. Wzięła kilka głębszych oddechów, by uspokoić skołatane serce. Musiała unikać widoku nagiego Jamesa! W przeciwnym razie jej dziewictwo nie potrwa długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz