niedziela, 12 czerwca 2016

Rozdział 61

Lily oderwała wzrok od artykułu o eliksirach, położyła głowę na ramieniu Jamesa i westchnęła cicho. Jeszcze tylko dwa dni i zobaczy swoich rodziców! Tak bardzo się za nimi stęskniła, już nie mogła się doczekać wspólnego przygotowywania bożonarodzeniowych potraw, ubierania choinki, świątecznego zamieszania, czy nawet tak paskudnej czynności, jak nadziewanie indyka. Te święta miały być jednak inne niż wszystkie. Te święta miała spędzić razem z Jamesem. Zrobiło jej się ciepło na sercu, jednak poczuła także nutkę niepokoju. Czy wszystko odbędzie się tak, jak to sobie wymarzyła? Czy ojciec będzie umiał znaleźć z Jamesem wspólne tematy do rozmów? I wreszcie: czy Petunia nie odstawi jakiejś szopki? No tak, o to nie musiała się martwić. Petunia spędzi święta ze swoim narzeczonym… Zachichotała cicho na myśl o prosiakowatym Vernonie. Idealnie uzupełniali się z jej kościstą siostrą o końskiej twarzy.
- Co Cię tak rozbawiło? – Z zamyślenia wyrwał ją cichy szept Jamesa. Objął ją szczelniej i pocałował w czubek głowy.
- Nic szczególnego, po prostu wyobraziłam sobie Petunię i Vernona obściskujących się w salonie moich rodziców. Jak to dobrze, że ich nie będzie! Oszczędzą nam tego koszmarnego widoku.
- A ja żałuję, że ich nie będzie. – James uśmiechnął się pod nosem. – Strasznie chciałbym zobaczyć, jak ten prosiak wciska w kanapę Twoją siostrę… Zdecydowanie jednak ma to też swoje plusy. Cała kanapa będzie dla nas…
- Błagam, zachowuj się przyzwoicie w obecności moich rodziców. Nie sądzę, aby tacie spodobał się widok jakiegoś chłopaka bezceremonialnie obściskującego jego córkę na jego własnej kanapie.
- No tak… - Zaśmiał się cicho. – Córeczka tatusia w ramionach innego mężczyzny to dla Patricka wstrząsający widok.
- Czas, żeby zaczął przyzwyczajać się do tego widoku. W końcu nie jestem już jego małą księżniczką. – Lily zarzuciła Jamesowi ręce na szyję i pocałowała go mocno.
- Widzisz, jak to dobrze, że z Tobą jadę. Gdyby nie ja, Twój ojciec jeszcze długo nie wiedziałby, jak to jest…
- Och, nie przeceniaj się aż tak bardzo. Nie jesteś jedynym chłopcem w Hogwarcie. Myślę, że ktoś by się znalazł na Twoje miejsce… - Lily uśmiechnęła się chytrze, jednak z ust Jamesa znikł beztroski uśmiech, cały zesztywniał, a jego oczy zapłonęły niezdrowym blaskiem.
Syriusz, który od kilku minut ze znudzeniem przysłuchiwał się tej bezsensownej wymianie zdań, nagle wyprostował się czujnie i z niepokojem obserwował twarz przyjaciela.
James zdjął ręce Lily ze swojej szyi i poderwał się z kanapy, zrzucając dziewczynę ze swoich kolan.
- James! – Zdezorientowana Lily próbowała złapać go za rękę, ale się odsunął. – O co Ci chodzi?
- Masz już kogoś na oku na moje miejsce? – Wykrztusił, zaciskając dłonie w pięści.
- Żartujesz? – Lily spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- A czy wyglądam, jakbym żartował?!?! No słucham? Kogo znalazłaś na moje miejsce!!
Chciała mu powiedzieć, że zwariował i jest zazdrosnym durniem, jednak to Syriusz zareagował jako pierwszy.
Black poderwał się z fotela i zastąpił przyjacielowi drogę, tak by James nie widział Lily.
- Spokojnie przyjacielu. – Wyszeptał, kładąc Rogaczowi dłonie na ramionach. – Nie podążaj tą drogą. To głupie nieporozumienie. Idź ochłonąć, zanim powiesz o jedno słowo za dużo…
Przestraszył się, widząc spojrzenie Pottera i stwierdził, że chyba zareagował o pięć sekund za późno, jednak odetchnął z ulgą, gdy James bez słowa odwrócił się na pięcie i szybko opuścił Pokój Wspólny Gryffindoru. Odetchnął głęboko i przysiadł na kanapie obok Lily.
Wiedział, że powinien pójść za Jamesem, ale teraz ważniejsze było wytłumaczyć Rudej, jak fatalny popełniła błąd.
Zdębiała i spoglądała na niego pytająco, oczekując na jakieś wyjaśnienia. Westchnął cicho i niezręcznie poklepała ją po dłoni.
- Posłuchaj Lily, powiedziałaś coś strasznie głupiego…
- Że co proszę?! Co to w ogóle ma być?!
- Zupełnie nieświadomie pobudziłaś najgorszego demona Jamesa, a nie powinnaś tego robić…
- Nie pieprz głupot, Black! James zachował się jak zazdrosny dureń i zupełnie nie rozumiem…
- No właśnie. – Przerwał jej w pół zdania. – Nie rozumiesz. – Syriusz przetarł dłonią twarz i westchnął ciężko. Czy miał prawo wyjawiać Lily najczarniejsze oblicze Jamesa Pottera? Nie, nie miał. Zdecydowanie. – Nie zrozumiesz tego Lily, dopóki nie poznasz pewnej mrocznej historii…
- No to proszę, oświeć mnie!
- Nie mogę. Kiedyś obiecałem mu, że nigdy nie będziemy więcej o tym rozmawiać z nikim. James sam musi Co powiedzieć, dlaczego tak nerwowo reaguje na wzmianki o innych Twoich chłopakach.
- Nerwowo?! Syriusz, on wpadł w jakąś dziką furię, przecież to chore! Nie powiedziałam nic, co dałoby mu powód do złości. – Założyła zrezygnowana ręce na piersiach.
- Powiedziałaś, ale tego teraz nie rozumiesz. Mam nadzieję, że kiedyś wytłumaczy Ci to wszystko na spokojnie. Ja dziś mogę powiedzieć Ci tylko tyle, że kilka lat temu, ktoś bardzo brzydko go potraktował i od tamtej pory stał się strasznie drażliwy na punkcie zdrady. – Nawet brak ozdobników zdań, których często Syriusz używa, nie zastanowił jej. Nie zauważyła, jak poważny jest w tej krótkiej chwili.
- Jezu! Drażliwy, to spore niedopowiedzenie! – Lily opadła na poduszki, postanowiła, że nie będzie wypytywała Syriusza o szczegóły. – To może chociaż podpowiesz mi co mam teraz zrobić?
- Nic. Poczekaj, aż ochłonie i, na Merlina, nigdy więcej nie mów mu, że znajdziesz sobie kogoś na jego miejsce. Idę go poszukać i przemówić mu do rozumu.
*
Biegiem przemierzał zamkowe korytarze, próbując zapanować nad nerwami. Wreszcie przysiadł na ławie, gdzieś na trzecim piętrze i przeczesał dłońmi zwichrzone włosy.
Jak mogła tak powiedzieć! Przecież tyle razy mówiła mu, że go kocha! Mieli razem spędzić święta! A teraz powiedziała, że w każdej chwili znajdzie się ktoś na jego miejsce.
Znów ogarnęło go to uczucie sprzed lat…
Nigdy nie będzie wystarczająco dobry, wystarczająco kochający. Zawsze znajdzie się jakiś frajer, który będzie lepszy od niego…
- Nie myśl tyle, bo jeszcze wpadniesz na jakiś kretyński pomysł! – Syriusz usiadł na ławie obok Jamesa i poklepał go po plecach.
- Kurwa, dlaczego ona to powiedziała? – Rogacz rozprostował nogi i spojrzał pytająco na przyjaciela.
- Stary, czego Ty ode mnie wymagasz?! Od umoralniających gadek mamy Remusa, ja zbyt wiele Ci nie pomogę w tej kwestii. Powiem Ci tylko tyle, że musisz z tym skończyć. Nie możesz wiecznie zachowywać się jak idiota. Zapomnij o przeszłości. Lily to nowy rozdział w Twoim życiu. Dziś droczyła się z Tobą, chciała pożartować. Ona nie wie, że takie żarty Cię nie bawią. Skąd zresztą miała to wiedzieć?! Musisz z nią porozmawiać i wyjaśnić jej…
- NIE! – James poderwał się z ławki i zaczął nerwowo krążyć. – Nie będę z nią O TYM rozmawiał! Nie chcę, żeby dowiedziała się o tamtych wydarzeniach.
- To przestań zachowywać się jak kretyn. – Syriusz także wstał. – Przeproś ją za ten wybuch nieuzasadnionej zazdrości, poproś, żeby więcej nie żartowała w taki sposób. Potem dajcie sobie buzi na zgodę i idź się pakować, bo za dwa dni wyjeżdżamy.
James westchnął ciężko i przytaknął przyjacielowi. Syriusz miał rację. James powinien wyznać Lily swoje najmroczniejsze tajemnice, jednak pomimo upływu lat, wciąż nie potrafił sobie poradzić z tym ogarniającym go poczuciem paniki. Na samą myśl o tym, że znów mógłby zostać zdradzony i porzucony jak nic nieznaczący śmieć… Odetchnął głęboko jeszcze kilka razy i ruszył w drogę powrotną do Wieży Gryffindoru.
 Syriusz stał jeszcze chwilę i analizował całą sytuację. Myślał o swoim całkiem racjonalnym podejściu do sprawy i załamany stwierdziła głos:
- Jak nic jest mi potrzeby seks. To jest panaceum na bycie pomocnym, przydatnym i myślącym! Tak! Dużo seksu!
*
Zastał Lily dokładnie w tym samym miejscu, w którym ją zostawił. Gdy wyczuła jego obecność, nie odezwała się ani słowem. Patrzyła tylko na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie potrafił niczego wyczytać z tych zielonych, błyszczących nieco przygaszonym blaskiem oczu.
Była zła? Rozczarowana? Czy na pewno tylko się z nim droczyła, tak jak twierdził Syriusz? Był tylko jeden sposób, aby się tego dowiedzieć.
- Musimy porozmawiać. – Stanął przed kanapą i wyciągnął do Lily rękę.
- Zdecydowanie. – Chwyciła dłoń Jamesa i bez żadnych pytań dała się zaciągnąć do dormitorium Huncwotów.
Pokój był pusty. Przysiadła na skraju łóżka Jamesa i w ciszy czekała, aż chłopak rozpocznie rozmowę. Była bardzo ciekawa czy Potter zdecyduje się wyjawić jej tajemnicę sprzed lat, o której wspomniał Syriusz. Gdy siedziała na kanapie i czekała, aż wróci James i postanowiła, że sama nie poruszy tego tematu.
- Przepraszam, Lily. – Zaczął, siadając obok. – Przepraszam za to, co się wydarzyło.
- Szczerze mówiąc, to nie wiem, co się wydarzyło. – Wyznała zgodnie z prawdą. – Zjeżyłeś się jak wariat, nawet nie wiem dlaczego. Co takiego powiedziałam?
- Powiedziałaś, że najdziesz sobie kogoś na moje miejsce. – Zazgrzytał zębami i zacisnął dłonie w pięści.
- Nie. Powiedziałam, że ktoś by się znalazł, bo nie jesteś tu jedynym chłopcem. Wcale nie powiedziałam, że kogoś szukam, James. Żartowałam sobie. Wiesz o tym, prawda?
Nie odpowiedział, a z jego oczu wyczytała, że wcale nie traktował jej słów jako żart. Przysunęła się bliżej i objęła go ramionami.
- Kocham Cię, głupolu i nie zamierzam zamienić na innego. Nie interesują mnie inni chłopcy. Nie daję Ci powodów do zazdrości, dlatego Twoje dzisiejsze zachowanie jest irracjonalne.
- Tak bardzo Cię kocham, że nie potrafię wyobrazić sobie życia bez Ciebie! – Przytulił ją mocno i pocałował namiętnie.
- Czy możesz mi teraz wyjawić, dlaczego jesteś tak chorobliwie zazdrosny? – Wystarczyło jej jedno spojrzenie w te udręczone, orzechowe oczy, by mieć pewność, że tego wieczoru nie pozna prawdy.
- Nie mogę Ci tego wyjaśnić. – Wyszeptał. – Nie chcę tego wyjaśniać, to bardzo trudny dla mnie temat. Nie potrafię na razie o tym rozmawiać.
- Rozumiem to i szanuję.
 - Bardzo Cię proszę, abyś więcej nie żartowała w ten sposób.
- Obiecuję, ale chcę wiedzieć, czy już wszystko między nami w porządku?
- Tak. I jeszcze raz bardzo przepraszam.
- Nie gniewam się. – Uśmiechnęła się, aby potwierdzić swoje słowa. – A teraz weźmy się za pakowanie!
- Myślałem raczej o seksie na zgodę, ale pakowanie też może być. Roześmiali się oboje, wzajemnie wyczuwając, że pozwoli to do końca oczyścić atmosferę po tej kłótni.
James odetchnął z ulgą, widząc uśmiech na jej ustach. Wszystko było dobrze. Objął ją jeszcze mocniej i pocałował namiętnie. Zrelaksował się zupełnie, gdy poczuł, jak dziewczyna mięknie w jego ramionach, a jej zwinne palce powoli rozpinają guziki jego koszuli, jeden po drugim. Tak! Seks na zgodę to był doskonały pomysł…
***
Na dworcu Kings Cross w Londynie zapanowała nerwowa atmosfera wyczekiwania, gdy Express Hogwart-Londyn oznajmił swoje przybycie głośnym gwizdem. Rodzice, dziadkowie, ciotki i wujkowie uczniów Hogwartu rozglądali się uważnie w poszukiwaniu swoich pociech.
Gdy pociąg zatrzymał się wreszcie, a drzwi przedziałów zostały otworzone, na peron wysypał się głośny tłum dzieciaków w kolorowych czapkach i szalikach. Zrobiło się naprawdę tłoczno i gwarno, gdy szczęśliwe rodziny zaczęły się witać i wypakowywać bagaże z pociągu.
Lily chwyciła za uchwyt swojego kufra i powoli zaczęła przedzierać się przez tłum, rozglądając się za swoimi rodzicami.
- Ruda, jesteś pewna, że o Was nie zapomnieli? – Syriusz uśmiechnął się złośliwie.
- Na pewno szukają miejsca parkingowego. Lepiej martw się o siebie. Zarezerwowałeś sobie miejsce w Błędnym Rycerzu? – Odgryzła się Lily.
- Ja nie będę miał problemu z dotarciem do domu. Mary jak zwykle jest na czas. – Black wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu i pomachał wysokiej, czarnowłosej kobiecie stojącej pod wielkim zegarem.
- Mamo! – James zawołał radośnie i jeszcze szybciej zaczął przepychać się w kierunku kobiety.
- James, Syriusz! – Mary uśmiechnęła się szeroko i po kolei mocno wyściskała każdego z chłopców. – Lily, jak miło znów Cię widzieć! – Uśmiechnęła się czule i cmoknęła Rudą w policzek. – Bardzo się cieszę, że zechciałaś przyjechać do nas w przyszłym tygodniu. Tak mi nudno samej w domu, kiedy nie ma Seniora. – Po tych słowach przytuliła Lily do siebie.
Lily poczuła wyrzuty sumienia: może nie powinna porywać Jamesa na ten tydzień do siebie?
Nim jednak zdążyła do reszty pogrążyć się w tych ponurych myślach, odezwał się Syriusz.
- No, teraz to już nie będzie Ci nudno Mary, będziemy piec pierniczki i grać w szachy, a za tydzień przyjedzie James z Rudą. Pewnie wpadnie Raven, a na sylwestra przyjedzie Remus i Peter z tą swoją zadziorną Włoszką. Będzie wesoło i kolorowo.
- Jaką Włoszką? – Zdezorientowana Mary spojrzała po kolei na wszystkich.
- Opowiem Ci o niej w domu, to przeurocza dziewczyna. Jest…
- Lily!!! – Odwrócili się na dźwięk znajomego głosu.
Kilka metrów za nimi, przez tłum przeciskali się rodzice Rudej.
- Mamo, tato! – Lily najpierw pomachała im wesoło, a gdy wreszcie do nich dołączyli, rzuciła się w ich ramiona.
- Cześć, dzieciaki! – Przywitał się Patrick Evans, całując córkę w czoło. – Witam Panią. – Ukłonił się grzecznie i uścisnął dłoń Mary Potter.
- Tato, to jest Mary. Mama Jamesa. – Wyjaśniła Lily.
- Niestety mój mąż przebywa obecnie w Sudanie, ale myślę, że będzie jeszcze niejedna okazja, żebyście się poznali. – Mary uśmiechnęła się serdecznie, ściskając dłoń Moniki Evans.
- Bez wątpienia. – Monika również odwzajemniła uśmiech. – Witaj James i… - Zamilkła spoglądając na Blacka. Lily pospieszyła z wyjaśnieniem.
- Mamo, tato, to jest Syriusz. Chodzimy razem do szkoły…
- James, nie mówiłeś, że masz brata. – Patrick uścisnął dłoń Łapy.
- Bo nie mam. Black to taki miejscowy przybłęda…
- JAMES!!! – Mary Potter zachłysnęła się powietrzem i zdzieliła syna po głowie. – Natychmiast przeproś Syriusza! Nie słuchajcie go, proszę. Lubi się czasem wygłupiać. Syriusz mieszka z nami od kilku lat. Jest dla mnie jak drugi syn. – Mary przytuliła do siebie Syriusza, który zrobił minę wygłodniałego cocker-spaniela. – James i Syriusz są przyjaciółmi odkąd pierwszy raz spotkali się w Hogwarcie.
- Byliśmy! – Mruknął Syriusz, kładąc głowę na ramieniu Pani Potter.
- Dobra, stary, przestań się mazać! – James szturchnął kumpla w łokieć. – Masz cały pokój dla siebie przez caluuutki tydzień!
- Mary, to bardzo miłe z Twojej strony, że zaprosiłaś do siebie Lily. – Monika postanowiła zmienić temat. – Miło, że zgodziłaś się, aby James przyjechał do nas.
- Ale tylko pod warunkiem, że Lily zostanie u nas aż do Nowego Roku! A może i Wy mielibyście ochotę odwiedzić Dolinę Godryka? Zapraszam serdecznie.
- Naprawdę z wielką chęcią przyjęlibyśmy Twoje zaproszenie, jednak nasz druga córka zamierza odwiedzić nas w tym czasie ze swoim narzeczonym. – Patrick Evans skrzywił się, dając wszystkim do zrozumienia, że wizyta przyszłego zięcia wcale nie jest mu na rękę. – Z chęcią skorzystamy z zaproszenia innym razem i również zapraszamy do siebie Mary. Możesz przyjechać, kiedy zechcesz. – Monika uśmiechnęła się ciepło. – A teraz dzieciaki, zbierajmy się! Patrick zaparkował w niedozwolonym miejscu, jak się nie pospieszymy, to wlepią nam solidny mandat!
- To w takim razie do zobaczenia za tydzień dzieci. – Mary wyściskała Jamesa i Lily, a następnie pożegnała się z państwem Evans.
- Do zobaczenia Mary, naprawdę bardzo miło było Cię poznać. –Monika wymieniła z kobietą serdeczny uścisk.
Życzyli sobie jeszcze Wesołych Świąt i rozeszli się w różne strony. Mary i Syriusz w kierunku Błędnego Rycerza, a Lily, James i Evansowie do wyjścia z Kings Cross, gdzie Patrick zaparkował swój samochód.
Lily uśmiechnęła się szeroko, rozsiadając się wygodnie na tylnym siedzeniu Forda Mustanga swojego ojca. Cudownie znów było spotkać Mary Potter, wyściskać się z rodzicami. Już niedługo będzie w swoim pokoju, na dodatek z ukochanym chłopakiem. Petunia nie będzie jej trzeszczała nad uchem. Te święta naprawdę zapowiadały się wspaniale.