No własnie...
I co ja mam Wam, Kochani tutaj napisać?
Że bardzo Was przepraszam, że nie odzywam się od tak dawna? - Tak, to akurat prawda, bardzo Was przepraszam.
Że jest mi przykro, że brakuje mi czasu na prowadzenie bloga? - To też jest absolutna prawda.
Że jestem na etapie tworzenia nowego rozdziału i niebawem go opublikuję? - No i tu już bym zaczęła kłamać, więc może po prostu przedstawię sytuację, jak jest...
A jest tak, że od czterech miesięcy znajduje się w totalnej, ciemnej i bardzo głębokiej dupie i w najbliższym czasie nie widzę żadnych perspektyw aby się stąd wydostać.
8 września zupełnie niespodziewanie i zdecydowanie zbyt szybko odeszła jedna z najbliższych mi osób...
Zmarł mój ukochany ojciec, mój mentor, przyjaciel, wspólnik...
Świat mi się zawalił i do dnia dzisiejszego nie potrafię się otrząsnąć. A może nie chcę? Sama nie wiem, wciąż nie dociera do mnie, że On już nie wróci, codziennie budzę się z durnym przekonaniem, że po prostu wyjechał na ryby i niedługo znów wpadnie do biura żeby mnie opierdolić, że zapomniałam wysłać jakiegoś maila...
Tylko, że On nie wraca od 4 miesięcy :(
Zostałam sama z wielką firmą na głowie, rodziną, zrozpaczoną mamą...
I nikomu nie mogę pokazać, jak bardzo mi ciężko, żeby mama nie rozleciała się jeszcze bardziej, żeby pracownicy nie uciekli w popłochu, a klienci nie pomyśleli, że zamykam firmę.
Tak więc chyba rozumiecie...
Kolejne wyjaśnienia są zbędne.
Myślę, że gdy wreszcie się pozbieram to tutaj wrócę.
Zaglądam czasem i czytam Wasze przemiłe komentarze - dziękuję za nie bardzo.
Pozdrawiam Was serdecznie i do zobaczenia.... kiedyś.
Wasza
Zdruzgotana Amanda