James wyciągnął pod stołem długie nogi i ziewnął potężnie. Dłonie całkowicie mu zdrętwiały a oczy łzawiły od odpychającego smrodu pasty do polerowania sreber. Z uwagą przyjrzał się pucharowi, który czyścił przez ostatnią godzinę – zeszłoroczny puchar Quidditcha, który Gryfoni zdobyli pokonując Ślizgonów 260 do 120. Gdyby James wówczas wiedział, że będzie musiał go tak pucować, pozwoliłby szukającemu Slytherinu złapać znicz.
Westchnął głośno i chwycił za odznakę prefekta, należącą 50 lat temu do jakiegoś Gryfona, którego nazwiska nawet nie potrafił teraz odczytać. Litery zlewały się ze sobą. Był wykończony, a McGonagall nie miała serca! Zawsze ją o to podejrzewał, ale teraz nabrał już stu procentowej pewności.
Drzwi za jego plecami zaskrzypiały cicho. Odwrócił się i z całych sił powstrzymał śmiech na widok kretyńskiego, nocnego czepka, jaki miała na głowie opiekunka Gryffindoru.
- Jak Ci idzie, Potter? – Zapytała podchodząc bliżej i oceniając efekty jego pracy.
- Skończyłem, Pani Profesor.
- Tak… Czy czas spędzony tutaj, wystarczył Ci na przemyślenia?
- O tak! Przemyślałem wiele spraw.
- I do jakich wniosków doszedłeś?
- Że na pewno nie przyłożę ręki, by Puchar Quidditcha znów trafił w ręce Gryfonów. Jego polerowanie to istna mordęga!
- Widzę, że żarty się Ciebie trzymają, Potter. – Profesorka uśmiechnęła się mściwie. – I wydaje mi się, że nie zdążyłeś jeszcze zastanowić się nad błędami, za które zostałeś ukarany. Ale nic straconego. Wiele szkolnych trofeów czeka na czyszczenie w gabinecie dyrektora…
- NIE!!! – James zerwał się z krzesła z paniką w oczach. – To naprawdę nie będzie konieczne, Pani Profesor. Wiem, że zachowałem się niewybaczalnie i przysięgam, że więcej się to nie powtórzy.
- Cieszą mnie Twoje słowa, James. – McGonagall uśmiechnęła się łagodnie i wskazała na krzesło zachęcając go, by usiadł. – Zanim wyjdziesz, chcę jeszcze z Tobą o czymś pomówić. – Odczekała chwilę, żeby James zajął wygodnie miejsce, odetchnęła głęboko i spojrzała na niego z troską. – Posłuchaj, Potter, nigdy w historii mojej pracy w Hogwarcie nie wtrącałam się w życie uczuciowe moich Gryfonów.
- Bardzo mądrze Pani… - zamilkł szybko, gdy spiorunowała go wzrokiem.
- Tym razem też nie zamierzałam interweniować, ale to, co się dzieje, to już przekracza granice dobrego zachowania. Ty i panna Evans, staliście się tematem plotek, od których huczy cały zamek, a Wasze wyzwiska cytują już uczniowie młodszych roczników!
- Przepraszam, Pani Profesor, nie miałem takiej świadomości. Obiecuję, że od dzisiaj, będę obrzucał Evans wyzwiskami znacznie ciszej.
- Nie pajacuj, James! – Rozgniewana profesorka, uderzyła pięścią w biurko. – Wyjaśnij mi, co się takiego wydarzyło, że nagle zapałałeś do niej taką nienawiścią?! Zabiła Ci sowę? Spaliła miotłę? Co się z Wami stało?
- To Evans ma problem, Pani Profesor. To ona rzuciła się na mnie z różdżką, a gdy okazało się, że popełniła błąd, nie potrafiła przeprosić.
- A, Ty nie jesteś oczywiście skłonny…
- Nie, nie jestem i nawet niech Pani nie próbuje mnie przekonać, że powinienem zachować się szlachetnie. Ktoś wreszcie musi nauczyć tą jędzę pokory.
- I musisz to być akurat, Ty? Czy wiesz, że Lily otrzymała „N” za ostatni sprawdzian z Transmutacji? Profesor Slughorn, także skarżył się na jej wypracowanie. Jeśli tak dalej pójdzie, nie dopuszczę jej do OWUTEMÓW.
- To naprawdę przykre, ale chyba nie ze mną powinna Pani o tym rozmawiać. – James zdębiał słysząc słowa profesorki, ale nie dał po sobie poznać, jak bardzo go zaskoczyła. „Nędzny” z Transmutacji, u Lily Evans? Świat się kończy, czas umierać! Zachował jednak kamienną twarz i beztroski ton. To nie była jego sprawa. Już nie.
- Masz rację, Potter. – Odezwała się McGonagall, odgadując jego myśli. – To z nią muszę porozmawiać, a nie z Tobą. Możesz już iść.
James wstał z krzesła i ukłonił się grzecznie.
- Dobranoc, Pani Profesor. – Rzucił przez ramię i opuścił gabinet wicedyrektorki.
*
Siedząc na kanapie, w Pokoju Wspólnym, wsłuchiwała się w trzask polan płonących w kominku. Podciągnęła kolana pod brodę i objęła nogi ramionami. Zegar na kominku wybił godzinę drugą.
To uczucie bezradności i zagubienia powodowało silny ucisk w klatce piersiowej. Po jej policzku popłynęła jedna słona kropla, potem kolejna, a po chwili zorientowała się, że jej twarz tonie we łzach. Jak długo to jeszcze potrwa? Ile jeszcze wytrzyma w takim stanie, nim do reszty pochłonie ją rozpacz i beznadzieja?!
Nagle usłyszała skrzypnięcie drzwiami, szybko schowała twarz w kolanach i skuliła się na kanapie, powstrzymując szloch. Przy odrobinie szczęścia ten ktoś, kto akurat wszedł do Pokoju Wspólnego, w ogóle jej nie zauważy.
Drzwi zamknęły się, a osoba powoli, człapiąc butami, skierowała się w stronę dormitoriów chłopców. Lily już prawię odetchnęła z ulgą, gdy nagle koleś zatrzymał się gwałtownie i z powrotem ruszył, tym razem w kierunku kanapy. A jednak nie była niezauważona, nie odważyła się jednak podnieść głowy, by sprawdzić, kim był intruz.
- Dlaczego siedzisz tu sama, w środku nocy?
Oczywiście! Brak szczęścia w jej przypadku mógł oznaczać tylko nieszczęście. Dlaczego nie Remus, Syriusz czy Peter, dlaczego ON?!?
- Nic Ci do tego, Potter! – Pomimo tego, że bardzo się starała, nie udało jej się powstrzymać cichego szlochu. Cholera!
James zrobił jeszcze kilka kroków, a następnie usiadł na przeciwnym krańcu kanapy. Lily wyczuła od niego zapach pasty do polerowania sreber, ale mimo to wciąż czuła zapach jego wody kolońskiej. Wnętrzności skręciły się jej w supeł. Mimowolnie cicho jęknęła.
- Dlaczego tu siedzisz? –Powtórzył pytanie.
- Bo mogę!! – Warknęła, podniosła głowę i spojrzała na niego z nienawiścią, całkowicie zapominając, że jej twarz jest mokra, a oczy zapuchnięte od płaczu.
- To nie Twoja zasmarkana sprawa, Potter! Będę tu siedzieć, bo mam na to ochotę.
- A nie wygodniej płakać do poduszki? – Uśmiechnął się kpiąco, choć w głębi serca zrobiło mu się jej żal.
- Wynoś się stąd! – Krzyknęła, rzucając mu wściekłe spojrzenie.
- Mam prawo przebywać tu tak samo, jak Ty. I nie wydzieraj się tak, bo obudzisz cały zamek, wariatko.
- Jak śmiesz! – Zachłysnęła się powietrzem i poderwała z kanapy. Zapomniała o całym bólu, jaki odczuwała jeszcze kilka minut temu. Teraz znów ogarnęła ją dzika furia. – Ty… Ty egoistyczny dupku z przerostem ego nad swój wzrost! – Chwyciła za poduszkę i rzuciła w niego, ale zdążył się uchylić.
James powoli wstał i stanął naprzeciwko Lily. Zmrużył oczy. Działo się z nim coś dziwnego. Normalnie już byłby na nią wściekły, lecz dziś, tylko go rozbawiła.
- Wredna suka. – Uśmiechnął się szeroko, z rozbawieniem obserwował jak jej twarz przybiera kolor wściekłej czerwieni.
Chyba zabrakło jej słów na ripostę, bo zamiast mówić, rzuciła się na niego z pięściami. James chwycił ją za nadgarstek zanim zdążyła mu przyłożyć. Szybko unieruchomił jej także drugą rękę, przewidując jej kolejne posunięcie.
- Nienawidzę Cię! – Wysyczała kopiąc go wściekle po kostkach. – Słyszysz, Potter! Nienawidzę Cię!
- Och, jesteś taka urocza, kiedy się wkurwiasz. – Zaśmiał się i wciąż nie puszczając jej rąk przyparł ją do ściany. – Ale kopiesz beznadziejnie, skarbie.
- Przysięgam, że jeśli mnie nie puścisz, to zrobię Ci nową dziurę w dupie, Ty pieprzony gumochłonie!
Zaśmiał się głośno i puścił jej dłonie. Był zbyt zmęczony, by dłużej ciągnąć tą farsę. Trochę się rozbawił, a teraz czas spania. Zrobił krok w tył i uśmiechnął się szelmowsko. – Dobra, Evans. Kolorowych koszmarów.
- Cham i prostak! – Warknęła i wymierzyła mu siarczysty policzek.
Jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
- Ty mała, ruda żmijo! – Warknął ponownie chwytając ją za ręce i przygwożdżając do ściany.
- Puszczaj, to boli!
- Ma boleć! Mnie też zabolało!
Przybliżył się jeszcze bardziej. Poczuła jak całym swoim ciałem próbuje wgnieść ją w ścianę. Był tak blisko, że niemal stykali się nosami.
Ich rozszalałe oddechy mieszały się ze sobą. Zapach jej mydła otumaniał go. Uśmiechnął się pod nosem, wsuwając kolano między jej nogi udaremniając próbę zadania kolejnego kopniaka.
- Daj spokój maleńka… - Wyszeptał, w jego oczach wciąż dostrzegała błysk rozbawienia, ale było tam coś jeszcze… Jakaś dzika rządza, pożądanie?
Zapomniała o oddechu, gdy jego usta zachłannie przylgnęły do jej warg. Całował ją namiętnie i bez opamiętania, jakby robił to pierwszy raz w życiu. Uwolnił jej ręce, jego dłonie natychmiast znalazły się na jej biodrach, oszalały z pragnienia dyszał, jakby dopiero, co przebiegł maraton. Zacisnął mocno powieki i oderwał się od niej, gdy ostry ból przeszył jego wargę! Poczuł jak ciepła strużka krwi cieknie mu po brodzie. Ugryzła go!
- Oszalałaś! – Jęknął wycierając krew rękawem koszuli.
- Nigdy więcej nie nazywaj mnie żmiją! – Syknęła i znów się na niego rzuciła, jednak tym razem nie po to, by zadać mu cios.
Nim zdążył zorientować się, co jest grane. Lily zdążyła już rozerwać mu koszulę. Wziął ją na ręce i oplótł sobie jej nogi wokół bioder. Ich języki znów splotły się w dzikim tańcu.
- Jesteś małą, podstępną żmiją, która miesza mi w głowie! – Jęknął, całując czułe miejsce tuż za uchem.
- Zamknij się już! – Warknęła, wbijając paznokcie w nagie plecy Rogacza.
- Czego chcesz, maleńka?
- Kochaj się ze mną…
- Z największą przyjemnością, skarbie.
Pocałował ją głęboko w usta, delikatnie przygryzł zębami jej wargę, aż zachichotała cicho, a później postawił ją na ziemi i chwycił za rękę. – Chodź.
- Dokąd? – Zdezorientowana i rozszalała z pożądania obserwowała jak James zbiera z podłogi resztki swojej koszuli, a następnie ciągnie ją w stronę dormitorium Huncwotów.
- Zwariowałeś?! Chłopaki śpią na górze!
- Nie martw się, nie obudzimy ich.
Nie była tego taka pewna, ale pozwoliła zaciągnąć się na górę.
James bezszelestnie otworzył drzwi i przepuścił ją przodem.
W sypialni Huncwotów było ciemno, a ciszę zakłócały jedynie równe oddechy trzech śpiących młodych mężczyzn. James chwycił Lily za rękę i poprowadził ją do swojego łóżka. Ułożyła się wygodnie na poduszkach i obserwowała, jak James zaciąga kotary. Kiedy upewnił się, że są szczelnie zasunięte, wyciągnął z tylnej kieszeni spodni różdżkę i szepnął:
- Muffliato!
Nic szczególnego się nie wydarzyło, Lily jedynie miała wrażenie, że zasłonami poruszył ledwie zauważalny wietrzyk.
- Co to za zaklęcie? – Wyszeptała.
- Wyciszające. Nawet, jeśli któryś z chłopaków się obudzi, to nie będzie nas słyszeć.
- WOW! Nie wiedziałam, że istnieje takie zaklęcie.
- Nic dziwnego, nie uczą go w szkole i z tego, co mi wiadomo, nie ma go również w żadnej księdze zaklęć. – Rzucił różdżkę w odległy koniec łóżka i zbliżył się do Rudej.
- Skąd… - zamierzała zapytać, gdzie James nauczył się tego sprytnego zaklęcia, gdy poczuła usta Jamesa na swoich. Chwilę później jego niecierpliwe dłonie rozpinały guziki jej piżamy.
Objęła go jedną ręką w pasie a drugą poczochrała mu włosy, stęskniła się za tą czupryną. Zaśmiał się cicho i błyskawicznie pozbył się spodni i bokserek. Gdy wreszcie oboje byli już nadzy, rzucili się na siebie, spragnieni swoich ciał. Usta splotły się w namiętnym, tęsknym pocałunku. W każdy ruch i pocałunek wkładali pasję, która tkwiła w nich uśpiona, od tygodni.
Powolnymi ruchami zatapiał się w niej, Lily zamknęła oczy i odchyliła do tyłu głowę, jej dłonie powędrowały na plecy Rogacza i dotykały wrażliwych punktów, gdy jego członek dawał jej zaspokojenie po tych trudnych dniach.
- Tęskniłem – wyszeptał, całując jej szyję. – Nie zmienia to jednak faktu, że jesteś najgorszym babsztylem, jakiego miałem okazję poznać.
- A ty… - Zaczęła z zamkniętymi oczami. – Jesteś najbardziej upartym idiotą, jakiego poznałam. - Przyciągnęła go do swoich ust i pocałowała namiętnie. Zabrakło jej tchu i ujrzała gwiazdy, gdy gwałtownie wbił się w nią. Przyjemność jednak nie trwała długo, gdyż z cichym warknięciem wyszedł z niej i zgrabnym ruchem przekręcił na bok. Nie widziała już jego twarzy, poczuła na plecach ciepło jego ciała, a na pośladkach jego twardą męskość.
- Uważasz, więc, że jestem idiotą, tak? – Zapytał z wymuszoną złością, przesuwając dłoń w kierunku jej kobiecości. Powoli wszedł w nią, jednocześnie rozpoczynając palcami słodkie tortury.
- Och… Yhym… - bardzo chciała mu odpowiedzieć, jednak ilość doznań, jakie otrzymywała pozbawiała ją całkowicie świadomości i racjonalnego myślenia.
- A to, co Ci teraz robię też jest idiotyczne? – Z wielką pasją zataczał kółka palcem delektując się jękami dochodzącymi z jej gardła. - A może orgazm, który zamierzam ci zafundować również jest idiotyczny? – Po tych słowach nieco przyspieszył i już po chwili poczuł jak mięśnie wewnątrz Lily zaciskają się na jego członku. Z jej gardła wydobył się przeciągły jęk przerwany jedynie jego imieniem.
Uśmiechnął się triumfalnie i po chwili sam szczytował wyrzucając z siebie całą złość, jaka gromadziła się w nim przez ostatnie tygodnie.
Leżeli wtuleni w siebie, łapczywie walcząc o każdy oddech i powoli odzyskując świadomość, po tych niesamowitych wrażeniach. James poczuł jak wreszcie ogarnia go błogi spokój. Nareszcie wszystko, było na swoim miejscu, a jego głowy nie zaprzątały, już żadne ponure myśli. No może poza jedną, malutką…
- Nieźle mi przypieprzyłaś. – Pogłaskał się po policzku.
- Nie udawaj, że nie zasłużyłeś. – Chwyciła go mocniej za krocze i złożyła na jego ustach gorący pocałunek.
- Ja? Zasłużyłem?! – Jęknął cicho, czując jak jego męskość ponownie budzi się do życia.
- Nazwałeś mnie wredną suką!
- Och, a ty mnie chamem i prostakiem, a później pogryzłaś mnie do krwi.
- No dobrze, uznajmy, że jesteśmy kwita. – Uśmiechnęła się i pogłaskała go czule po policzku.
- Nie, Lily. Nie jesteśmy kwita. – Spoważniał nagle, zaskakując ją. – Kocham Cię do szaleństwa i tego nic nie zmieni, ale nie zmienia to jednak faktu, że mega mnie wkurwiłaś i myślę, że doskonale zdajesz sobie sprawę, że zachowałaś się jak kretynka.
Westchnęła ciężko, przytulając się do niego, jakby w obawie, że za chwilę wyrzuci ją ze swojego łóżka. Miał rację, wiedziała o tym od dawna, ale jej duma nie pozwalała się do tego przyznać. Jednak czy był jakiś sens, by dalej brnąć w tę głupią kłótnię?
- Przepraszam. – Wyszeptała chowając twarz w jego ramiona. – Wybacz mi, proszę. Nie kłóćmy się więcej.
- Jeśli za każdym razem, mamy godzić się w ten sposób, to możemy kłócić się trzy razy w tygodniu. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu, dając jej do zrozumienia, ze przeprosiny zostały przyjęte.
- Jeśli o mnie chodzi, to możesz mnie tak posuwać codziennie, bez powodu.
- Panno Evans, cóż to za słownictwo! – Przekręcił się szybko i usiadł na niej okrakiem. Zwinnym gestem unieruchomił jej ręce nad głową a później pocałował namiętnie. – Dziś na szczęście mamy, bardzo konkretny powód, więc zamierzam posuwać Cię do białego świtu.
Zdążyła jeszcze wydać z siebie jęk zadowolenia, nim na nowo zawładnęło nią pożądanie.
***
Dorcas dolała kawy do swojego kubka i spojrzała na Lorraine, która grzebała łyżką w misce z owsianką. Zerknęła na zegarek, a później na drzwi wejściowe. Jednak zamiast Lily ujrzała tam grupę rozchichotanych Huncwotów. Gdzie ona się do cholery podziewała?!
- Może poszła do biblioteki. – Lori odpowiedziała na jej niezadane na głos pytanie.
- W środku nocy!?! – Dorcas ostentacyjnie postukała się palcem w czoło. – Mówię Ci po raz setny Lori, że słyszałam w nocy, jak Lily wychodzi z dormitorium.
- No dobra, ja też się o nią martwię, ale nie wpadajmy w panikę. Na pewno jest gdzieś w zamku i niedługo się znajdzie. Może poszła na nocną…
- Randkę? – W zdanie wszedł jej Syriusz, który szczerząc się głupio właśnie usiadł przy stole Gryfonów. – Cześć dziewczęta.
- O czym Ty mówisz?! – Dorcas spojrzała zdumiona na Łapę.
- Po waszych nieszczęśliwych, aczkolwiek pięknych mordkach, wnioskuję, że coś Was martwi. Jesteście same, brakuje trzeciej wiedźmy, więc przypuszczam, że to jej zaginięcie tak Was niepokoi, a skoro…
- Czy masz jakąś wiedzę, którą chciałbyś się z nami podzielić, Syriuszu? – Zapytała poirytowana Dorcas.
- A i owszem. Wiem, gdzie zapodziała się Wasza przyjaciółka.
-Więc? Nie dość, że potrafi wkurzyć wsadzając komplement i inwektywę w jednym zdaniu, to jeszcze ma czelność wystawiać nasze biedne serduszka na dygotanie! Nie trzymaj nas dłużej w niepewności, na Merlina! – Lori wybuchła słowotokiem bezceremonialnie dzióbiąc Blacka w ramię.
- Wyobraźcie sobie, że dziś na podłodze w naszym dormitorium znaleźliśmy jej koszulkę.
- Nocną! – Sprecyzował Peter.
- A kotary przy łóżku Jamesa, były szczelnie zasłonięte. – Dokończył Remus uśmiechając się tajemniczo.
- NIE! – Wykrzyknęły jednocześnie.
- Tak.
- Boże, chyba nie sądzicie, że Potter zaciągnął ją do swojego łóżka, zgwałcił i udusił poduszką!? – Lorraine z wrażenia poderwała się z ławki.
- Kochanie, ja wiem, że włoska mafia w ten sposób rozwiązuje konflikty małżeńskie, ale wierz mi, w Wielkiej Brytanii nie stosuje się takich metod…- Peter posadził z powrotem dziewczynę i uspokajająco pocałował w policzek.
- Ja myślę, że dziś w nocy doszło do rozejmu, o który tak zacięcie walczyliśmy od dwóch tygodni. – Remus wyszczerzył zęby i nalał sobie kawy do kubka.
- Byłoby cudownie, ale czy dla pewności zajrzeliście tam, by sprawdzić czy Lily jeszcze żyje?
- Dorcas, Ty też?!
- No nie, nie. Tak tylko pytam. – Dorcas wzruszyła ramionami, ale na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Merde, będę musiała przerobić mój rysunek. – Lori przygryzła wargę i zamyśliła się na chwilę. – Muszę dorysować na nim Pottera… Jak myślicie, co bardziej pasuje do smoka? Goblin czy sklątka?
Odkąd trafiłam na wasz blog codziennie patrze czy jest nowa notka! Jesteście genialne i nie mogę sie doczekac kolejnej!!
OdpowiedzUsuńRozdział jest super :D Wiem, że to jest blog o Jilly, ale czasem brakuje mi innych par. Znaczy...wiem, że Syr i Dor nie są razem, ale mogłyby się raz na jakiś czas zdarzać rozdziały o nich, albo o Remim bądź Peterze i Lori :) Jak mam być szczera to kocham czasy huncwotów, ale czasem to mam po prostu dość Lily. Nigdy nie byłam jej fanką, ale lubię parring Jilly (ze względu na Jima) :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały :*****
Hiii... się pogodzili :)
OdpowiedzUsuńW waszym opowiadaniu uwielbiam to, jak prawdziwie iddajecie ich emocje w dialogach. To jest po prostu mistrzostwo!
A rozdział oczywiście fajniasty
Bo się pogodzili, hiii :)
No i wesołych świąt!
I niech wam Mikołaj pod choinkę da duuużo weny i duuuużo czasu.
Na gacie Merlina! Kocham to opowiadanie! Wesołych świąt.
OdpowiedzUsuńBoże śmiałam się i trochę zdziwiłam ale w koncu się pogodzili!! Super!
OdpowiedzUsuńI dlaczego koniec w takim momencie?!
Jee, wreszcie się pogodzili :))) super są te wasze opowiadania! Piszcie jak piszecie, nie zmieniajcie nic. Wesołych Świąt i duuuużo weny na kolejne rozdziały ;**
OdpowiedzUsuńElli
Wesołych świąt wszystkim :*
OdpowiedzUsuńRodzinnych chwil, zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń i postanowień w nowym roku :) a dla autorek duuuużo weny ;) moje panie piszecie świetnie i nie przestawajcie :*
no nareszcie xD dzięki za prezent na święta, uwielbiam tą notkę, chyba bym nie przeżyła gdyby nadal się na siebie wkurwiali ;D
OdpowiedzUsuńa dla was na ten magiczny świąteczny czas WSZYSTKIEGO NAWZAJEM ;**
Kalinka
No i mamy przełom :) doczekaliśmy się rozejmu haha i to jak dobitnego :p taki prezent świąteczny to ja rozumiem :) dzięki wielkie :) no i z okazji Świąt chciałabym Wam życzyć wszystkiego co najlepsze i wielkiej weny, która by was nie opuszczała, bo piszecie wspaniale :) niczego nie zmieniajcie, piszcie tak jak uważacie, że będzie najlepiej. Wszystkiego dobrego raz jeszcze!
OdpowiedzUsuńAlex
Dłużej nie daliby rady bez siebie... Fajny prezent.. Dzięki dziewczyny!
OdpowiedzUsuńByłam jeszcze chyba w gimnazjum i juz wtedy czytałam pierwszą wersję.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Was dziewczyny za to, że zrywacie z grzecznym wizerunkiem Lily i Jamesa i dodajecie opisy scen erotycznych... taaak, bardzo czekałam na ich pogodzenie w takiej formie!
btw., czekam na sceny z Syriuszem i Remusem w roli głównej, bo niestety dostajemy więcej Petera c:.=
Czy nowa notka jeszcze będzie z tym roku?
OdpowiedzUsuńNiestety nie damy rady niczego opublikować w tym roku :( ale postaramy się, żeby notka była jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńAmanda, Kochana!
OdpowiedzUsuńDziś wracając z pracy naszła mnie myśl, żeby przeczytać znowu Twojego (starego) bloga, bo strasznie tęsknię za Raven i Remusem i dalej uważam, że powinni być razem ;)
I patrzę, a tu ostatni post jest z tego roku! No nie mogłam się nacieszyć. Także zabieram się za czytanie i dziękuję Ci za chęci ;***
repsia.
Repsia!!!
UsuńNawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam Twój komentarz!!! Cudownie znów zobaczyć na blogu czytelniczkę sprzed lat!!! Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i mam nadzieję, że spodoba się Tobie nowa wersja opowiadania :)
Pozdrowienia i gorące uściski! Odzywaj się czasem :)
Na razie przeżywam wariatkę Raven. Ale ponieważ to jedyna dziewczyna Remusa jaką zaakceptowałam... to CZEKAM, aż się zejdą <3 i nie rozejdą! ;))))
UsuńAż mnie zatkało ze wzruszenia, gdy całkiem przypadkowo znalazłam w odmętach internetu tego bloga. Pierwszy rozdział wystarczył, by zalała mnie fala wspomnień, jeszcze z czasów gimnazjalnych. Pamiętam, jakby to było zaledwie wczoraj, gdy szukając informacji o rodzicach pewnego bliznowatego czarodzieja, wyszukiwarka przeniosła mnie na pierwszą wersję opowiadania. Z jaką niecierpliwością czekałam na każdy kolejny rozdział i z jakimi emocjami czytałam każde zdanie, gdy już się pojawił! Uwielbiałam tamtego bloga, chociaż z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że było w nim parę niedociągnięć (pamiętam, że zamiast opisów scen +18 znajdowały się gdzieniegdzie oznaczenia "cenzura" i... tyle xD).
OdpowiedzUsuńOd tamtego czasu wiele się zmieniło w moim życiu: zakończyłam edukację, zaczęłam dorosłe życie, ba! nawet wyszłam za mąż! Teoretycznie po tamtej gimnazjalistce sprzed kilkunastu lat nic nie pozostało... tyle, że teoria nie do końca pokrywa się z praktyką ;) Bo patrzcie Państwo, znowu siedzę przed tym samym, chociaż ulepszonym opowiadaniem i ignoruję cały otaczający mnie świat!
Dziękuję Autorkom za tę chwilę relaksu, którą fundują mi swoją twórczością. Z niecierpliwością czekam na więcej i więcej i... jeszcze więcej!
Gdy zaglądam do zeszytów, w których zapisane mam pierwsze opowiadanie, to zastanawiam się, jak to sie stało, że czytało go aż tyle czytelniczek. Dziś uważam, że było do dupy :) Te wszystkie beznadziejne dialogi, zero narracji, to był jakiś koszmar :) Ale właśnie taka myśl tchnęła mnie do ponownego pisania, by tamto stare opowiadanie ulepszyć, zmienić co nieco. No i oczywiście usunąć cenzurę, no i teraz mam Rudą, która razem ze mną pisze tą nową wersję :)
UsuńBardzo mnie cieszą takie komentarze, jak Twój i mam nadzieję, że znajdą się jeszcze jakieś czytelniczki sprzed lat, które zechcą powrócić, do zwariowanej historii wymyślonej przez zwariowaną Amandę :) (Teraz tak ze i Rudą)
Mam tylko jedną, gorącą prośbę: podpisuj się pod komentarzami :)
Pozdrawiam ciepło i zapraszam do dalszej lektury
Ja nie mogę! Od wczoraj czytam Waszego bloga, a już wszystko przeczytałam��;0. Nie mogę sie doczekać następnej notki;))))Ktoś sie orientuje kiedy sie pojawi??
OdpowiedzUsuńNiestety nowy rozdział pojawi się dopiero w Nowym Roku, konkretnej daty nie jestem w stanie podać.
UsuńAmando jestem z Tobą (a teraz z Wami) od samego początku. Zaczynałam, jako nastolatka, a teraz jestem 30-letnią kobieciną z dwójką maluchów. Nie zmieniło to jednak faktu, że ciągle wracam do bloga i z niecierpliwością nastolatki wyczekuję kolejnych notek. Nie wiem ile to już lat, ale skoro się "zestarzałyśmy" to chyba dużoooo :) Wasze opowiadanie ciągle dostarcza mi mnóstwo radości i na chwilę odciąga mnie od szarej rzeczywistości. Życzę Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku i oby wena Was nie opuściła!
OdpowiedzUsuńAgata - kiedyś Karpik (ale z racji wieku ksywka wyszła z użycia :)
Poprostu UWIELBIAM to opowiadanie. Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńHm, widzę Amando, że "stara gwardia" na nowo się ujawniła, więc może i czas na mnie. To piękne widzieć jak bardzo rozwinęłaś się wraz z tą opowieścią, nie utraciwszy twojego "Amandowego" elementu w słowie. Ja również pamiętam początki, starego bloga, niecierpliwe oczekiwania na nową notkę, chaty czy też niekończące się dyskusję o wszystkim i niczym na forum. Byłam smarkulą zaczynając przygodę z Tobą, teraz już mi się trochę wyrosło, ale co jakiś czas z sentymentem wracam do Ciebie. Chwile spędzone z Tobą, dziewczynami zawsze będą elementem z przeszłości do którego wrócę z uśmiechem. Gratuluję Ci wsparcia ze strony aktualnej współautorki bloga i życzę byś nigdy nie zatraciła magii w swoim życiu. Pozdrawiam i całuję mocno Paulina vel forumowa paulinkaa. :)
OdpowiedzUsuńKiedy coś nowego? :)
OdpowiedzUsuńJa takze zaczynałam na starym blogu ale nic nie komentowalam bo trafiłam tam za późno i już skończyłas całe opowiadanie :( więc wiedziałam że nie przeczytasz. Całe opowiadanie przeczytałam w dwa dni normalnie nie mogłam się oderwać ;) ale jednak nowe opowiadanie faktycznie jest napisane dużo lepiej i cieszę się że bez cenzury haha :*
OdpowiedzUsuńMoje drogie, nowy rozdział już prawie w całości napisany. Teraz tylko trzeba go przenieść z papieru na komputer i gotowe. Myślę, że opublikujemy go do końca przyszłego tygodnia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!!!
Jeee, kibicuję Wam żebyście przepisały to jak najszybcieeeej! ;)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać :-)
OdpowiedzUsuńCiekawe czy w tym roździale pojawi się Laura czy też nie :-?
Tak czy inaczej trzeba czekać, lecz warto :-)
Grand :-)